"Powiedziałem: Donald, przepraszam, jest mi przykro"
Mirosław Drzewiecki w rozmowie z Moniką Olejnik w programie "Gość Radia Zet" wyjawił, że przepraszał Donalda Tuska za aferę hazardową. - Mówiłem, że jest mi bardzo przykro, że tak to się stało, że nie przewidziałem... Jesteśmy na ty i w związku z tym oczywiście jeżeli mówiłem, to: Donald, przepraszam - powiedział były minister sportu.
12.07.2010 | aktual.: 12.07.2010 12:12
A gościem Radia Zet jest poseł PO, były minister sportu Mirosław Drzewiecki. Wita Monika Olejnik, dzień dobry. Dzień dobry, witam. Wygrali Hiszpanie, ale która drużyna najlepsza? Najlepsza chyba była Hiszpania i Holandia rzeczywiście, szkoda mi było, że Robben nie strzelił bramki, kiedy był w sytuacji sam na sam, bo mecz nie był wielki, ale był meczem wielkiej walki rzeczywiście. Ale tak naprawdę najlepszym zawodnikiem na pewno tego turnieju był Forlan, czyli Urugwajczyk. I przystojny na dodatek. A prawdą jest to, że Casillas najlepszym bramkarzem, to prawda. Natomiast ja wolałem ten mały finał czyli Niemcy-Urugwaj, bo to był dużo ładniejszy mecz, poza tym nie było Webba, a Howard Webb to nie jest ulubiony sędzia Polaków, poza tym wydaje mi się, że ma taką manierę, okazuje się, że na boisku on jest ważniejszy niż ... A to on nie zauważył bramki, nie, to chyba to nie on był. Nie, nie on, ale on nie zauważył na przykład po rzucie wolnym już w dogrywce, kiedy strzelali Holendrzy, odbitej piłki od zawodnika
hiszpańskiego i powinien być rzut rożny, a rzut rożny to jest stały fragment gry, po którym wszystko się może zdarzyć. Ale może tak dużo błędów nie popełnił, natomiast ta ilość kartek i to, jak się zachowuje powoduje, że okazuje się, że chyba się stara być ważniejszy od zawodników. A czy to jest tak, że piłka nożna się unowocześni, to znaczy, czy sędziowie będą wyposażeni w jakieś kamery żeby wiedzieli, co się dzieje na boisku, czy tak będzie, jak za króla Ćwieczka. Znaczy musi się chyba zmienić dlatego, że to dzisiaj nie jest żaden problem, sędzia, który jest na boisku, dwóch bocznych tego nie muszą widzieć, czwarty sędzia, który by miał monitor przed sobą i miałby możliwość tego, co mają widzowie w telewizji zobaczenia, jak to wygląda, i dawałby tylko sygnał, przecież to dzisiaj wszystko jest tak skomunikowane, że to jest proste, tylko musi być wola. Tak, bo działacze twierdzą, że nie może być powtórek, bo to nie jest hokej tylko to piłka nożna i to by odebrało ducha. Ale czym się różni? Dlaczego, hokej
nie ma ducha? Widocznie według nich nie ma ducha. Przecież okazało się, że w tenisie, jak sprawdzono wszystkie mecze wcześniejsze, to że 30% decyzji sędziów, dotyczących, czy piłka jest w boisku czy poza, było błędnych. Czyli co trzeci raz sędzia się mylił. A kto był największym pechowcem podczas tych mistrzostw? Znaczy nie pechowcem, ale takimi przegranymi do spodu są Francuzi, zdecydowanie. Nawet musieli się tłumaczyć chyba w parlamencie. Mało tego, FIFA im groziła, że ich pozawiesza w związku z tym, że rząd się zajął sprawą piłki nożnej we Francji. Ale tacy, którzy grali świetnie, a mimo wszystko... Rooney, to jest dla mnie zawód, bo to jest świetny zawodnik i on ma ducha walki, natomiast rzeczywiście nie szło i zresztą ten błąd sędziego w meczu Niemcy-Anglia, przy wyniku 2:1 na 2:2, jak strzelili prawidłową bramkę Anglicy, mogło w ogóle zmienić sytuację i w finale tym małym, albo nawet dużym mogliby być Anglicy, a niekoniecznie Niemcy. No, a w ogóle zwyciężyła Europa. Znaczy z tego jestem dumny i
przyznam szczerze, że mimo, że bardzo mi się podobał Urugwaj w grze, mimo że ja nie jestem kibicem Niemców, ale jak już się tak ułożyło, że było 3:1 w finałach, to w duchu myślałem o tym, że byłoby świetnie, żeby Europa wygrała. Ale to jest też sygnał dla nas, to znaczy, że za dwa lata, na Mistrzostwach Europy w Polsce w zasadzie, my jesteśmy skazani na jedno... Nie będzie Polaków. Nie, Polacy będą, ale skazani jesteśmy na to żeby... Ale nie będą grali. Będą, będą, bo my jako gospodarze gramy. A, jako gospodarze, ale to takie jest z łaski... Tak, tylko chodzi mi o to, że my jesteśmy skazani na to, że musimy pokazać, że dobrze to zorganizujemy, pokazać światu, że Polska jest fajna, że ludzie w Polsce umieją organizować wielkie imprezy, bo wydaje się, że będzie ciężko powalczyć sportowo, bo jak popatrzymy ta trójka, czyli Hiszpania, Holandia i Niemcy, drużyny, które za dwa lata, a Niemcy taka młoda drużyna, właściwie nie do przejścia. W zasadzie nie da się zbudować w ciągu dwóch lat drużyn. A u nas się coś da
zbudować w ciągu tych dwóch lat? Nie, w ciągu dwóch lat się nie da zbudować, bo to jest za krótki okres czasu, natomiast bardzo mi się podobała wypowiedź pana redaktora Wołka, który zgodnie z tym zresztą, co ja sobie kiedyś wymyśliłem powiedział, że taką szansą Polski są "Orliki" tak naprawdę, że rzeczywiście... No tak, ale to na "Orlikach" teraz są siedmiolatki, za dwa lata będą miały dziewięć. To prawda, że to wymaga lat, ale w związku z tym, że Mistrzostwa Europy będą przepustką do wielu innych wielkich imprez, które Polska może organizować, to dobrze, że żebyśmy mieli... A Diego Maradona ma jeszcze czego szukać u siebie? Chyba nie, dlatego, że przede wszystkim to był wybitny piłkarz. Nie sprawdził się. Ale jako trener to jest kompletnie bez głowy człowiek. Jest uroczy i już. Uroczy i już. I jest półbogiem jeżeli chodzi o Argentynę. I będzie nadal po tych mistrzostwach. Chyba tak. Kochają go. Bo taka miłość w stosunku do piłkarza, który był wielki rzeczywiście, przecież pamiętamy, jak on strzelił nawet w
finale bramkę ręką, to powiedział, że to nie jego ręka, tylko Boga ręka. No tak, Mirosław Drzewiecki jest gościem Radia Zet - kto jest większym obciążeniem dla Platformy Obywatelskiej - Drzewiecki, czy Palikot? Nie zastanawiałem się nigdy w tej kategorii, ale myślę, że - to ja będę mówił za siebie w takim razie, wydaje mi się, że... A Palikot powinien być w Platformie Obywatelskiej? Nie, jak pani mnie pyta, czy ja się zgadzam ze sposobem uprawiania polityki przez Janusza Palikota, to się nie zgadzam i uważam, że pewne, przede wszystkim sposób w jaki on komunikuje pewne swoje przemyślenia jest daleki od tego, jaki byłby przeze mnie akceptowany. Czyli jest 1:1, bo on pana nie akceptuje w Platformie Obywatelskiej. Tak, było tak, ale później przypomnę, że nawet mnie przeprosił za to, dlatego że uległ, że tak powiem takiej atmosferze, która została stworzona, okazuje się, że chyba nieprzypadkowo, bo jak dzisiaj patrzymy na to, co było głównym źródłem i argumentem, dlaczego Mariusz Kamiński musiał przyjść do
premiera, a mianowicie to, że na pewno jest jakiś przeciek w sprawie informacji, a na dzisiaj wiemy, za pomocą mediów, że ten przeciek był, ale tego typu, że „Rzeczpospolita”, jak podała, że dany pan jest podsłuchiwany, to on w tym momencie odłożył telefon, bo zorientował się, że jest podsłuchiwany. No dobrze, ale powinien być Palikot w Platformie, czy nie? Wie pani, w najbliższych dniach będą wybory nowych władz i myślę, że to jest przede wszystkim dobry moment, żeby pokazać, czy Platforma chce żeby Palikot był. Ale czy pan chce żeby on był, czy nie? Wie pani, ja jestem człowiekiem, który ma taką odporność na to i uważam, że ludzie mogą mieć różne poglądy i mogę się nie zgadzać z tymi poglądami, natomiast uważam, że Janusz Palikot o jeden most za daleko jak gdyby próbował pójść. Dzisiaj znowu zadaje pytania - w jakich warunkach została zawarta polisa ubezpieczeniowa, dlaczego na sumę trzech milionów, dlaczego Jarosław Kaczyński nie identyfikował ciała Marii Kaczyńskiej, kto domagał się i podjął decyzję o
pochowaniu prezydenta na Wawelu w sytuacji, kiedy nie można było wykluczyć jego odpowiedzialności za katastrofę, itd., itd. Tak, ale tylko z drugiej strony, jak byśmy... Co robił prezydent 9 kwietnia? Ale postawiliby, jak byśmy postawili z drugiej strony to, co słyszymy ze strony PiS, albo ludzi wokół PiS, to też jest taka sytuacja, która dla mnie jest nieznośna. Ja na przykład, jak patrzę w tej chwili na to, co się dzieje z krzyżem przed pałacem i cała ta awantura, która już widać, że jest wywoływana i podgrzewana, to niczemu dobremu nie służy. Ja się dziwię, bo pomysł żeby powołać komisję, która będzie sprawdzała te wszystkie ustalenia dotyczące katastrofy, ja pani daję słowo tutaj, że 99% posłów nawet nie ma pojęcia dlaczego samoloty latają, jaki jest powód, że one latają. I to żeby z posłów zrobić komisję, żeby oni sprawdzili to wszystko, czy wszystko jest dobrze, to jest naprawdę chory pomysł. Ja się z tym nie zgadzam, uważam, że w ogóle komisje parlamentarne są sensowne, o ile mają instrumentarium do
tego. Ja wiem. ... żeby mogły coś wyjaśnić. Ja wiem, mówi bohater komisji hazardowej, czuje się pan aferzystą, jak pan patrzy na siebie w lustro? Ja codziennie się golę w związku z tym mam ten komfort, że codziennie widzę Mirosława Drzewieckiego nie aferzystę i ja to, pierwszy raz 28 stycznia i w piątek mówiłem o tym, że kompletnie żadnego związku z tym nie mam, mało tego... Ale czy tak samo uważa premier Donald Tusk i widzi dla pana miejsce w Platformie? To trzeba pytać premiera Donalda Tuska, ale... Ale rozmawiał pan z premierem, dawno temu? Wczoraj. Nie, wczoraj nie, ale jakiś czas temu rozmawiałem. Ale czuje się, że się coś zmieniło między wami? Znaczy, nie ma wątpliwości, że jesteśmy ludźmi, którzy się od bardzo dawna znają i mają między sobą chemię i myślę, że premier z racji tego, że jest premierem i ma olbrzymią odpowiedzialność, proszę pamiętać też, jak ja się zachowałem w momencie kiedy ta cała sprawa powstała, przecież ja się podałem 5 października do dymisji, mając poczucie tego, że jeżeli jest
taka sytuacja, która tworzy pewną dwuznaczność wokół mojej osoby, to uważam, że nie powinienem przeszkadzać i być ciężarem dla rządu i dla wyjaśnienia sprawy. Ale miałem pod początku nadzieję... Ale było tak, że służby zawiadomiły pana premiera, że pan skłamał podczas konferencji prasowej. Nie, a to pani przypomina ten epizod dotyczący tego spotkania Tak. Ja to wyjaśniałem na komisji i to jest naprawdę, tak było faktycznie, że ja w ogóle tych pytań, które wtedy były na tej konferencji, wróciłem prosto ze Stanów, dwie noce nie spałem, może tak bardzo, że tak powiem, bystro nie myślałem, byłem przekonany, że mnie pytają dziennikarze o ostatnie spotkanie przed wysłaniem tego pisma, które okazało się w finale, że tak po pierwsze nie miało żadnego znaczenia, bo nie było skuteczne prawnie, niczego nie mogło zmienić, to nie my, jako ministerstwo sportu... Ja wiem, ale zdaje sobie pan sprawę z tego, że jest pan w takiej sytuacji, a nie innej, że do pana, czy pan chce czy nie, jest pan wklejony w aferę hazardową, czy
widzi pan jeszcze dla siebie miejsce w polityce. Wie pani, ja bym powiedział tak, że mam tę świadomość liczę na to, że i komisja i prokuratura w miarę szybko to wszystko skończy i wyjaśni, że będziemy mieli wtedy jasny sygnał, jak w ocenie tych, którzy oceniają fakty to wygląda, to po pierwsze. Po drugie ja bym jednak bardzo chciał, żeby wszyscy, którzy próbują oceniać i moją rolę, czy moją postawę pamiętali o tym, że zawsze jak się coś ocenia to się patrzy to, co dobrego zrobił, czy ktoś rzeczywiście był sensownym ministrem, czy coś mu się udało zrobić. Ja mam czyste sumienie, jestem dumny z „Orlików”, z Euro, z tego, że ministerstwo, którym kierowałem rzeczywiście miało impet i mogę powiedzieć, że historycznie patrząc nigdy to ministerstwo tak dużej ilości rzeczy i nowych, i nie tylko nowych nie zrobiło. A żałuje pan swojej znajomości z Sobiesiakiem? Wie pani, to jest tak, że ja znam bardzo wielu ludzi, bo jestem w polityce od wielu lat i mam taką naturę, że jestem kontaktowym człowiekiem i jak się zostaje
ministrem, to ja się nie wypieram, że kogoś znam. Oczywiście jakbym wiedział o pewnych rzeczach, które dotyczą pana Sobiesiaka na pewno bym na to inaczej patrzył, ale brak wiedzy powoduje, że człowiek nie ma jakiejś tam lampki kontrolnej, czerwonej, która się zapala, tym bardziej, że jeżeli to jest rodzaj znajomości jednak, nie jakiejś takiej bardzo zażyłej, serdeczne, bo odpowiadamy na pewno za znajomości i za przyjaźnienie się z ludźmi bardzo blisko, ale to jak pani świetnie wie i myślę, że radiosłuchacze również, to jest zawsze kilka osób, do których ma się zaufanie, bo się ich świetnie zna. Natomiast większości ludzi, z którymi się człowiek styka, no to to jest bardzo powierzchowna znajomość i w związku z tym ciężko się doszukiwać drugiego dna. Ja wiem, ale Jarosław Kaczyński może powiedzieć z łatwością, że jest to partia Rycha, Mira i Zbycha i każdy poseł Prawa i Sprawiedliwości i nie tylko. No, ale mogę powiedzieć w ten sposób, że jak słucham Jarosława Kaczyńskiego i w tym wywiadzie dzisiejszym, który
jest w „Rzeczypospolitej”, Jarosław Kaczyński mówi, że dobrze, może być wszystko w porządku pod warunkiem, że będziemy przepraszali ci wszyscy, którzy mieli czelność kiedykolwiek powiedzieć w przeszłości, że Lech Kaczyński na przykład, brat prezesa, to nie był dobry prezydent. To wyklucza możliwość porozumienia, że to jest stary Jarosław Kaczyński i to się wpisuje w taką jednak prawdziwą opowieść o Jarosławie Kaczyńskim, a nie ten moment, kiedy mieliśmy kampanię wyborczą prezydencką, kiedy wszyscy zadawali sobie pytanie czy Jarosław Kaczyński się zmienił, czy taki wstrząs przeżył, że nagle mu się poprzestawiało. Nie, nie poprzestawiało mu się, bardzo precyzyjnie, myślę, że sam i w uzgodnieniu ze swoim sztabem wymyślił pewną opowieść dla odbiorców, dla wyborców i chciał bardzo, żeby w to uwierzyli i żeby po prostu osiągnąć cel, czyli chciał zostać prezydentem, szczęśliwie się okazało, w nocy jeszcze się denerwowaliśmy, myśleliśmy, że ta różnica jest mniejsza, że Bronisław Komorowski wygrał różnicą miliona
głosów i to jest sześć punktów procentowych, nikt na to nie zwraca uwagi, a to jest największa różnica w wyborach prezydenckich, jaka była do tej pory, czyli to, co było w komentarzach prasowych i przed i po, że to jest bardzo blisko łeb w łeb, okazało się w finale, że ten łeb w łeb to jest o milion głów różnicy. No taka jest prawda. No, ale w sumie, jak na 40-milionowy kraj... No, ale w sumie jak byśmy popatrzyli jak Bush na Florydzie liczył głosy, bo tam chodziło na Amerykę, która ma 300 milionów i różnica była minimalna, to to rzeczywiście było łeb w łeb, tutaj... Dobrze, ale wracając jeszcze, czy jest nadal chemia między panem a Tuskiem, czy nie, między premierem a panem. Znaczy, ja jestem człowiekiem, który ma i zaufanie do premiera Tuska i bardzo lubię pana premiera i wydaje mi się, że nawet ten fakt, ta przykra dla nas wspólnie przecież sprawa, no jednak a jakiś czas powinna, jak będzie wyjaśniona nie być elementem, który będzie bardzo ciążył na relacji, ja nie mówię w związku z tym, że ta relacja
musi się przełożyć od razu na urzędy itd., bo przecież w polityce nie trzeba być tylko ministrem żeby coś robić, sensowne rzeczy można robić z różnych pozycji. A powiedział pan przepraszam Tuskowi? Wie pani, to jest tak oczywiste, że nawet byłoby śmieszne jak ja bym zagrał się na śmierć i nie powiedział przepraszam. Przecież to jest oczywiste, że ja te ostatnie miesiące od października dokładnie, od 1 października, kiedy ta informacja w mediach się pojawiła, to jest dla mnie bardzo trudny czas. Ja już nie mówię o rodzinnych kłopotach, ale trudny jak dla człowieka, bo z jednej strony mam poczucie dobrze wykonywanej roboty, a z drugiej strony... No tak, oczywiste, oczywiste, ale czy było to przepraszam. To było oczywiste. Ale co, powiedział pan przepraszam? Tak, że jest mi bardzo przykro, że tak to się stało, że nie przewidziałem, że nie miałem tego... A powiedział pan: Donald, przepraszam cię? Jesteśmy na ty, to prawda i w związku z tym oczywiście jeżeli mówiłem to: Donald, przepraszam. A Beata Kempa jest
dobrą śledczą? Bardzo mnie ujęła pani poseł Kempa na ostatnim przesłuchaniu w piątek, kiedy mnie przepytywała i kolejne pytania były pułapkami, ale nie chcę oceniać, bo to nie jest moja rola, natomiast wydaje mi się, że największym sukcesem tej komisji, dla mnie, tego dosłuchania było to, że mogłem powiedzieć o czymś, co mnie bardzo bolało i uważam, że jest nie w porządku, a mianowicie, mówię o informacji z 29 stycznia zaraz po komisji, kiedy jeden z dziennikarzy napisał, że skłamałem, bo mówiłem o pewnym turnieju, który się nigdy nie odbył, nie mógł się odbyć, ja błyskawicznie dałem dane wszystkie, wyniki itd., z prośbą o sprostowanie i wysłałem to do 157 redakcji... Wiem, i się nic nie ukazało. I nic się nie ukazało i zadałem sobie pytanie tylko, jak to jest, że jeżeli dziennikarz napisał nieprawdę to dlaczego żaden inny nie czuje takiego obowiązku, czy przyzwoitości, żeby to sprostować, bo jednak ten chłop nie skłamał, powiedział prawdę, to dlaczego nie dać tej informacji ludziom, którzy być może na
podstawie takiego tekstu, że mówi się, że skłamał Drzewiecki w tej sprawie, sobie wyrabiają no jednak nieprawdziwą opinię. No dobrze, ale co się panu podoba w Beacie Kempie. Uśmiech. A Grzegorz Schetyna będzie bardziej Shrekiem czy Gladiatorem. Myślę, że przede wszystkim będzie dobrym marszałkiem, bo jest twardy. A to nie jest ośmieszające dla niego, że pan premier powiedział, że... Nie chcę tego oceniać ..on ma cechy Shreka i Gladiatora. Nie wiem, jak ja bym rekomendował Grzegorza Schetynę bym tak, bym tego tak nie ujął... Dlaczego nie? Natomiast uważam, że będzie bardzo dobrym marszałkiem, bo ja z nim pracuję przez wiele lat. Ale dlaczego by pan tego nie ujął, to jest obraźliwe, być ogrem? Nie, nie, tego nie chcę przenosić na ten rejon. Ja chcę tylko powiedzieć, że ja ostatnie lata, jak byliśmy ministrami wspólnie, bardzo blisko pracowaliśmy przy Euro, ja bardzo sobie szanowałem tę współpracę, powód bardzo prosty – dlatego, że ze Schetyną się pracuje w ten sposób, że się szybko pracuje, nie traci się
czasu. I jak ma się duże projekty do ogarnięcia i do przepracowania, to nie ma nic gorszego niż narady wielogodzinne, które doprowadzają do tego, że wszyscy się nagadali tylko nie ma efektów. I dlatego uważam, że będzie bardo sprawnym marszałkiem, a poza tym wydaje mi się, że będzie też takim marszałkiem, który będzie bardzo szanował opozycję. Dziękuję bardzo, Mirosław Drzewiecki był gościem Radia Zet, dziękuję. : Dziękuję