Powiązał Nawrockiego ze śmiercią Adamowicza. Teraz przeprasza
Poseł Koalicji Obywatelskiej Artur Łącki oskarżył Karola Nawrockiego, zarzucając mu "hejt, który zakończył się tragedią - śmiercią Adamowicza". Po fali krytyki ze strony PiS zauważył, że popełnił błąd i przeprosił.
"CBA potwierdza: w 2017 r. skierowano 5 agentów do ciągłej kontroli prezydenta Adamowicza na wniosek Karola Nawrockiego - wtedy kandydata PiS na prezydenta Gdańska. Rozpętał hejt, który zakończył się tragedią - śmiercią Adamowicza. Dziś, 'obywatelski' kandydat, a wciąż sługa Kaczyńskiego i Nowogrodzkiej" - napisał na portalu X poseł Artur Łącki.
Politycy PiS wypomnieli Łąckiemu szereg kłamstw we wpisie. Przede wszystkim Karol Nawrocki nie kandydował nigdy na prezydenta Gdańska, a postępowanie w sprawie Adamowicza wszczęto jeszcze za rządów Platformy Obywatelskiej.
Nawrocki reaguje. "Niegodziwość"
W poniedziałek Karol Nawrocki odniósł się do tego wpisu. - Z panem prezydentem Pawłem Adamowiczem znaliśmy się lepiej niż Paweł Adamowicz z tym panem, który napisał ten wpis (Łąckim - red.). On jest zupełnie bezsensowny, ponieważ nigdy nie byłem kandydatem na prezydenta Gdańska. To już pokazuje istotę tego ataku - powiedział.
- To jest niegodne pomówienie, (Łącki) powinien za to przeprosić - ocenił Nawrocki i dodał, że łączenie go ze śmiercią Adamowicza jest "głęboką niegodziwością". Zaznaczył, że czeka na moment ogłoszenia wyborów "i takie kłamstwa będą rozstrzygane w sądzie".
Łącki przeprasza
Łącki następnie przeprosił Nawrockiego na portalu X.
"Przepraszam pana Karola Nawrockiego, obywatelskiego i niezależnego kandydata na prezydenta Polski za wpis sugerujący jakoby był on w przeszłości kandydatem PiS na prezydenta Gdańska. To mój oczywisty błąd, pan Karol Nawrocki, niezależny I obywatelski kandydat na prezydenta Polski, był jedynie brany pod uwagę jako jeden z kandydatów PiS na prezydenta Gdańska" - napisał (pisownia oryginalna).
Konflikt Nawrockiego i Adamowicza
Nawrocki faktycznie złożył zawiadomienie do prokuratury ws. Adamowicza w 2017 roku. Chodziło o rozwiązanie umowy o współpracy między Muzeum II Wojny Światowej a miastem Gdańsk. Wówczas do urzędu weszli agencji CBA.
- Dziwi mnie, że prokuratura tak szybko podjęła działania w sprawie niezwykle błahej. Muzeum II Wojny Światowej ma swoich archiwach umowę o współpracy z Miastem Gdańsk jak i aneks do umowy tę współpracę rozwiązujący. Dyrektor Nawrocki mógł drogą korespondencyjną lub rozmowy zapytać mnie lub byłego dyrektora Machcewicza o powody rozwiązania tej umowy. Nie trzeba było uruchamiać całej machiny Prokuratury Okręgowej i pięciu funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego - mówił wówczas Adamowicz w rozmowie z Radiem Gdańsk.
Rok później prokuratura umorzyła śledztwo, wskazując, że nie doszło do przekroczenia uprawnień przez prezydenta Gdańska.
Czytaj więcej: