Potrzebował insuliny, trafił do więzienia. Historia pana Leszka z Gliwic
W Gliwicach przytrafiła się historia rodem z filmu komediowo-sensacyjnego. Fanpage na Facebooku "Dzisiaj w Gliwicach" opublikował apel o pomoc dla bezdomnego mężczyzny. Sprawa zrobiła się głośna w sieci, a jej zakończenie zaskoczyło wszystkich.
15.06.2022 | aktual.: 15.06.2022 17:09
Pan Leszek poruszył serca internautów, którzy gromadnie ruszyli mu z pomocą i ciepłymi słowami wsparcia. Wszystko zaczęło się od apelu, w którym przedstawiono jego sytuację. Post szybko zyskał popularność i został udostępniony przez ponad 800 osób.
Historia pana Leszka
Jeden z internautów anonimowo poinformował, że w Gliwicach przy ul. Pszczyńskiej, tuż obok komisariatu policji mieszka pan Leszek. Jego domem jest zielony van, zaparkowany na dzikim parkingu. Mężczyzna nie należy do najmłodszych, ma już 60 lat, a do tego cukrzycę i problemy z chodzeniem. Mimo trudnej sytuacji jakoś sobie na co dzień radzi, ale skradziono mu bardzo ważny plecak - była w nim insulina. Los pana Leszka poruszył internautów, którzy zgłosili się z pomocą - zorganizowali nie tylko insulinę, ale też żywność długoterminową, środki higieniczne, koce i inne potrzebne artykuły. Nie brakowało też wskazówek mówiących o tym, gdzie mężczyzna może znaleźć pomoc.
- Mnie o tym Panu poinformował kilka dni temu syn, bo wraz z kolegą dali mu swoje kieszonkowe na zakupy. (…) dziś z wnukiem pójdziemy i zaniesiemy jedzonko i wodę... Masakra, tak blisko, a człowiek nic nie wie – pisze jedna z internautek.
Zobacz także
Najciemniej pod latarnią
Okazuje się, że problemy lokalowo-żywieniowe pana Leszka skończyły się szybciej niż się spodziewano i to niekoniecznie dzięki wsparciu internautów. Po niedługim czasie od publikacji apelu ten sam portal poinformował o zaskakującym obrocie sytuacji. Otóż, pan Leszek był poszukiwany przez policję. Bardzo możliwe, że wpadł w jej ręce właśnie z powodu internetowego apelu o pomoc. Internauci nie kryją zaskoczenia i nierzadko z poczuciem humoru komentują całą sytuację. Z dozą ironii wytykają opieszałość policji, która cały czas miała poszukiwanego pana Leszka pod nosem.
- Pan Leszek jest szczęściarzem. Za jednym zamachem rozwiązały się jego problemy lokalowe oraz z dostępem do insuliny – pisze jedna z obserwatorek.
- Był pod komisariatem. To tak, jakby odbywał karę. Zaliczyć na poczet - żartuje inny internauta.