Potężny odyniec zaatakował prezydenta Komorowskiego
Dzik jest dziki, dzik jest zły, dzik ma bardzo ostre kły! Potężny odyniec, czyli samiec dzika, zaatakował Bronisława Komorowskiego (59 l.).
Rozjuszone zwierzę, którego waga dochodzi do 320 kilogramów, naparło na prezydenta, powaliło go na ziemię i przygniotło swoją masą. Ale spokojnie! Ta historia zdarzyła się jakiś czas temu, a dziś głowie państwa - po rezygnacji z polowań - nic już nie grozi.
O takim zdarzeniu nie sposób zapomnieć. W jednej sekundzie życie Bronisława Komorowskiego zawisło na włosku. Na szczęście w pobliżu był syn obecnego prezydenta, Tadeusz. W jednej sekundzie przyłożył lufę strzelby do ramienia, wycelował i strzelił dwa razy. Powietrze rozdarł potężny huk, a w chwilę potem ryk zwierzęcia. Kule o centymetry minęły głowę Bronisława Komorowskiego i utkwiły w cielsku bestii. Odyniec padł martwy, a prezydent, z rozciętym udem, wydostał się spod zwierzęcia. Gdyby nie błyskawiczna reakcja Komorowskiego juniora, jego ojciec mógłby zginąć.
Do tego mrożącego krew w żyłach zdarzenia doszło pięć lat temu, podczas myśliwskiej wyprawy do Puszczy Kampinoskiej. Jak ustalił tygodnik "Wprost", od tego czasu prezydent Bronisław Komorowski lubi opowiadać tę dramatyczną historię w gronie najbliższych znajomych. Zaznaczając zawsze, że życie zawdzięcza swojemu synowi.
Z tamtego polowania pochodzi też najcenniejsze myśliwskie trofeum Komorowskich - pozostałość po wielkim dziku. Z dwiema pamiątkowymi kulami wystrzelonymi przez Tadeusza, które uratowały życie Bronisława.
Polecamy w wydaniu internetowym Fakt.pl:
Cała prawda o zarobkach nauczycieli. 4817 zł? Tak twierdzi MEN