Poszukiwania zaginionych żołnierzy USA
Znaczne siły amerykańskie poszukiwały we wschodnim Afganistanie niewielkiego oddziału zwiadowczego, któremu na pomoc lecieli we wtorek śmigłowcem żołnierze. Ich śmigłowiec Chinook został zestrzelony przez talibów i wszystkich 16 żołnierzy na pokładzie zginęło.
Rzecznik sił USA w Afganistanie pułkownik Jim Yonts powiedział, że nie wiadomo, gdzie znajduje się zaginiony oddział, ale że nie ma powodu przypuszczać, iż wchodzący w jego skład żołnierze zginęli, bądź dostali się do niewoli.
Yonts oświadczył, że nie może "ani potwierdzić, ani zdementować" twierdzeń rzecznika talibów mułły Latifa Hakima, jakoby siedmiu amerykańskich "szpiegów" zostało zabitych na krótko przed zestrzeleniem śmigłowca Chinook.
Pułkownik Yonts powiedział, że śmigłowiec wysłano, kiedy oddział zwiadowczy zwrócił się o wsparcie. Nie znaleziono żadnych śladów, mogących świadczyć, że zwiadowcy zginęli lub zostali ranni, bądź dostali się do niewoli. Rzecznik nie dysponował informacją, ilu dokładnie ludzi liczył oddział zwiadowczy.
Śmigłowiec transportowy MH-47 Chinook rozbił się w rejonie na zachód od Asadabadu, blisko granicy z Pakistanem.
Afgańskie władze już we wtorek wieczorem podały, że maszyna została trafiona pociskiem rakietowym i spadła na ziemię w wysokogórskim okręgu Wotapur, osiem kilometrów od miasta Asadabad. Siły USA prowadzą tam operację o kryptonimie "Czerwone skrzydło", której celem są ukrywające się oddziały talibów i terrorystów z Al- Kaidy.
Do zestrzelenia amerykańskiego śmigłowca natychmiast przyznali się talibowie.