ŚwiatPoszukiwania zabójców Politkowskiej bez efektów

Poszukiwania zabójców Politkowskiej bez efektów

Poszukiwania zabójców dziennikarki rosyjskiej "Nowej Gaziety" Anny Politkowskiej nie przyniosły - jak dotąd - efektów. Tymczasem organizacja Dziennikarze bez Granic zaapelowała o "niezależne międzynarodowe śledztwo".

09.10.2006 | aktual.: 09.10.2006 15:05

"Domagamy się wszczęcia niezależnego międzynarodowego śledztwa, bo nie sposób sobie wyobrazić, że rosyjska milicja i władze sądowe miałyby prowadzić je samodzielnie" - napisała organizacja w oświadczeniu.

Z przecieków do mediów wynika, że grupa operacyjno-dochodzeniowa dysponuje m.in. nagraniem wideo z kamery zainstalowanej nad wejściem do budynku, w którym Politkowska została zastrzelona.

Widać na nim mężczyznę, podejrzanego o zabicie dziennikarki. Jakość obrazu nie jest jednak najlepsza. Portret pamięciowy domniemanego zabójcy pomogły sporządzić pracownice apteki, znajdującej się w tym samym domu.

Podstawową wersją śledztwa jest hipoteza, iż zabójstwo ma związek z pracą zawodową Politkowskiej. Badane są jej publikacje, a także materiały, które dopiero były przygotowywane do druku, w tym dotyczące problematyki czeczeńskiej.

Według źródła w grupie operacyjno-dochodzeniowej, na które powołuje się agencja ITAR-TASS, brana jest też pod uwagę wersja, że morderstwo może być "prowokacją polityczną", w tym inspirowaną z zagranicy. Poszukuje się również śladów organizatorów z zagranicy - powiedział rozmówca agencji.

Natomiast dziennik "Kommiersant" ustalił, że mężczyznę, widocznego na taśmie z należącej do jednej z firm ochroniarskich kamery nad wejściem do domu dziennikarki zarejestrowały także kamery w supermarkecie Ramstore, w którym Politkowska w dniu zabójstwa robiła zakupy.

"Analizując zdjęcia ze sklepu śledczy doszli do wniosku, że zabójca miał wspólniczkę - trzydziestokilkuletnią kobietę średniego wzrostu, która śledziła Annę Politkowską" - podała gazeta.

Pogrzeb dziennikarki "Nowej Gaziety" odbędzie się we wtorek na Cmentarzu Trojekurowskim w Moskwie.

Jerzy Malczyk

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)