Poszukiwania boeinga nie zakończą się szybko
To będą długie i kosztowne poszukiwania. W miesiąc po zaginięciu malezyjskiego boeinga nie ma śladów, które wskazywałyby, gdzie może się znajdować. Władze Malezji już zapowiedziały, że będą poszukiwać samolotu do skutku, chociaż czarne skrzynki będą emitowały sygnał prawdopodobnie do 7 kwietnia. Potem będzie coraz trudniej penetrować dno Oceanu Indyjskiego.
05.04.2014 | aktual.: 05.04.2014 07:52
- Ta największa zagadka lotnictwa cywilnego musi zostać rozwiązana, ale poszukiwania będą wyjątkowo żmudne - ocenia Krzysztof Moczulski z portalu lotnictwo.net.pl. Na niekorzyść akcji poszukiwawczej przemawia również to, że jest tam bardzo głęboko od 4 do 6 kilometrów. - Czarne skrzynki emitują sygnał, który pozwala wychwycić go do głębokości 6,5 kilometra, więc o ile służby poszukiwawcze natkną się na ten samolot, to jest szansa, że jeszcze będą w stanie odebrać sygnał z czarnych skrzynek - podkreśla.
Krzysztof Moczulski dodaje, że determinacja służb poszukiwawczych jest ogromna i prawdopodobnie władze Malezji są gotowe niemal ręcznie penetrować dno oceanu. - Mam nadzieję, że wszystkim starczy przede wszystkim pieniędzy, ponieważ ta akcja będzie coraz bardziej kosztowna. Jeżeli czarne skrzynki przestaną emitować swój sygnał i trzeba będzie szukać po omacku, to ta akcja będzie bardzo czasochłonna i bardzo kosztowna - wyjaśnia.
Jego zdaniem, ta akcja może wyglądać jak ta poszukiwania czarnych skrzynek samolotu Air France, gdzie udało się ją podjąć dopiero dwa lata po zdarzeniu.
Z danych satelitarnych wynika, że samolot nagle zmienił kurs. Niespełna godzinę po starcie z lotniska w Kuala Lumpur, zniknął z radarów, potem jeszcze przez siedem godzin leciał w kierunku południowo zachodnim i spadł do oceanu. Prawdopodobnie zabrakło paliwa, na pokładzie maszyny było 239 osób.