Posłowie "równiejsi" w kolejce po życie
Dzięki dziennikarskiej prowokacji reporterzy
"Faktu" udowodnili, że parlamentarny mandat skraca oczekiwanie na
skomplikowane badanie z pół roku do... kilkunastu godzin.
28.01.2006 | aktual.: 28.01.2006 08:12
W poczekalni elbląskiego szpitala siedzi codziennie mnóstwo pacjentów. Jak wreszcie lekarz ich przyjmie przed nimi jeszcze wiele miesięcy czekania na zabieg ratujący życie. Zostaje im tylko wiara w to, że dotrwają momentu gdy przyjdzie w końcu ich kolej.
Pacjentów, którym badanie tętnic może uratować życie, są w całej Polsce tysiące. "Te półroczne kolejki to absurd" - tłumaczy z przejęciem dr Jakub Ostrowski koordynator pododdziału kardiologii inwazyjnej z elbląskiego szpitala. "Jednak nie jesteśmy w stanie uniknąć kolejek, zapotrzebowanie na koronarografię jest ogromne" - dodaje.
Podając się za asystenta nieistniejącego posła dziennikarze zadzwonili do dr Ostrowskiego. Opowiedzieli mu bajeczkę o tym jak to poseł dostał skierowanie we Wrocławiu, nie miał czasu zrobić badania, a teraz przeprowadza się do Elbląga i trzeba mu pilnie zrobić koronarografię.
"Wie pan, jutro jakby do godz. 14. się pojawił, to będzie idealnie. Ja go wpiszę jako pacjenta dodatkowego na ten piątek w związku z zaostrzeniem dolegliwości. Zostanie u nas na noc i w piątek zrobimy koronarografię" - wypala przez telefon "Faktowi" Ostrowski. (PAP)