Posłowie krytykują maturę, którą teraz muszą zdawać uczniowie
Poseł PiS Tomasz Kaczmarek połamał język na niemieckim, Arkadiusz Mularczyk (SP) prawie nie zdążył oddać wypracowania, Anna Grodzka (RP) została wyróżniona, a w szkole Johna Godsona (PO) jeden z uczniów za ściąganie trafił do aresztu. Już jutro matury, więc wraz z politykami wspominamy, jak to było kiedyś.
Tomasz Kaczmarek o wynikach swojej matury mówi "satysfakcjonujące". - Ustną geografię przeszedłem gładko, ale na niemieckim przyznam, że język sobie połamałem - śmieje się poseł. - I nie ściągałem - dodaje. John Godson tym bardziej. W Nigerii ściąganie grozi więzieniem! Na egzaminie maturalnym jest policja, która pilnuje uczniów, żeby nie ściągali. W tym celu maturzyści są przeszukiwaniu, nawet częściowo muszą się rozbierać. - W przypadku złapania uczeń trafia do aresztu. Tak też się stało podczas mojej matury, zabrano jednego chłopaka, ale nie wiem jak to się w rezultacie dla niego skończyło - wspomina Godson i dodaje, że w Polsce zaskoczyło go i wręcz oburzyło, że ściąganie jest na porządku dziennym, a uczniowie nawet się z tym nie kryją. Niemniej jednak poseł sam nie ściągał, a jego oceny z matury były jednymi z najlepszych w szkole.
Największym zaskoczeniem dla Anny Grodzkiej była bardzo dobra ocena z matury z polskiego. Przez całe liceum dostawała słabe tróje, jak zaznacza, ze względu na niechęć polonistki do jej (wówczas jego) "fantazjowania". Na maturze jednak zabłysnęła i jej praca została wyróżniona. Natomiast Arkadiusz Mularczyk bał się, że nie odda pracy na czas. Wypracowanie było tak pokreślone, że musiał je przepisywać na czysto. Poseł tłumaczy to jednak na swoją korzyść: cechowała go zbyt duża kreatywność. - Rozpoczynałem zbyt wiele wątków, po prostu było za dużo możliwości - tłumaczy skromnie.
Bezproblemowo przez maturę przeszedł również Eugeniusz Kłopotek. - Zdałem ją z marszu, byłem zdolnym uczniem - mówi. Więc teraz też by zdał? - Nie, bez przygotowania na pewno nie, nikt by nie zdał, ja potrzebowałbym kilku miesięcy żeby spróbować - przyznaje. Z kolei Tomasz Kaczmarek jest przekonany, że bez problemu dzisiaj zdałby maturę i wystarczyłby mu zaledwie tydzień przygotowań. Kłopotek nie dowierza. - Głupoty opowiada! To co się dzisiaj dzieje na egzaminach, to kaleczenie młodych ludzi. Produkujemy magistrów i inżynierów, a oni jednego zdania nie są w stanie sklecić - mówi poseł PSL. Podobnego zdania jest Anna Grodzka i to wszystko wina testów. - Przecież teraz nikt nie uczy myśleć i ja takiej matury, którą te biedne dzieci dzisiaj mają, w życiu bym nie zdała! - przyznaje posłanka.
Natomiast Joanna Senyszyn uważa, że po miesięcznym przygotowaniu nie miałaby problemu z maturą, ale również krytykuje obecny systemu nauczania. - To fatalny kierunek, dzieci uczą się jak zaznaczyć prawidłową odpowiedź, a nawet jak nie wiedzą, to prawdopodobieństwo trafienia i tak jest duże - mówi. Senyszyn zauważ jedną prawidłowość, że egzaminy testowe są bardzo wygodne dla sprawdzających i tak naprawdę po to zostały wprowadzone. - Egzaminy tak są konstruowane, żeby nauczyciele się jak najmniej napracowali - mówi kąśliwie. Trzeba jednak zaznaczyć, że testowe egzaminy, to nie jedynie korzyść dla nauczycieli, bo po takim egzaminie uczeń przynajmniej ma gwarancję, że został sprawiedliwie oceniony. A jak wy uważacie, czy kierunek w jakim zmienia się proces nauczania i egzaminowania jest właściwy?
Dominika Leonowicz, Wirtualna Polska