Posłowie chcą osobistego nadzoru Zbigniewa Ziobro nad śledztwem ws. zakupu respiratorów
Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro powinien objąć osobisty nadzór nad śledztwem ws. zakupu respiratorów - przekonują posłowie Koalicji Obywatelskiej. Przedstawiciele opozycji chcą także sprawdzić, czy Jarosław Kaczyński miał dostęp do akt śledztwa w tej sprawie.
- Wnosimy, aby Zbigniew Ziobro jako Prokurator Generalny skorzystał z przysługujących mu uprawnień i objął prowadzone postępowanie ws. respiratorów osobistym nadzorem - mówi Wirtualnej Polsce poseł KO Michał Szczerba, który wraz z Dariuszem Jońskim zamierza złożyć wniosek do Prokuratury Generalnej w tej sprawie (pismo publikujemy na końcu tekstu).
Po drugie - dodaje Szczerba w rozmowie z WP - "należałoby sprawdzić, czy wicepremier i prezes PiS Jarosław Kaczyński, wydając oświadczenie o rzekomym braku popełnienia przestępstwa ws. zakupu respiratorów, miał dostęp do akt śledztwa". - Jeśli miał dostęp, to na jakiej podstawie? - pyta poseł Koalicji Obywatelskiej.
Szczerba sugeruje, że Kaczyński "stawia się ponad śledczymi". - Jego oświadczenie jest formą nacisku i bezprawnego wpływu na prowadzone postępowanie - przekonuje polityk KO.
- Żądamy wyjaśnienia wszystkich wątpliwości i informowania nas o przebiegu śledztwa - mówił Szczerba przed wejściem do gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości.
Dodał, że opozycja nie wierzy w niezależność prokuratury, ale dokumenty w tej sprawie "w przyszłości pozwolą powrócić do sprawy przez niezawisłych śledczych".
Oświadczenie prezesa PiS ws. respiratorów od handlarza bronią
Przypomnijmy: oświadczenie ws. wzbudzającego kontrowersje zakupu respiratorów od handlarza bronią wiosną 2020 roku przez resort zdrowia wydał kilka dni temu prezes PiS. "Po zapoznaniu się ze sprawą zakupu respiratorów w kwietniu 2020 r., mogę stwierdzić, iż decyzja o skorzystaniu z firmy E&K została podjęta w oparciu o informacje przekazane przez służby specjalne, które nie dostrzegały przeciwwskazań do podjęcia takiej współpracy" - napisał wicepremier i szef komitetu ds. bezpieczeństwa państwa Jarosław Kaczyński.
"Należy podkreślić, że służby specjalne w związku z występującymi trudnościami, w tym niepełną realizacją zamówienia przez kontrahenta, podjęły również działania wyjaśniające ex post, które nie wykazały po stronie Ministerstwa Zdrowia żadnych przesłanek wskazujących na możliwość nadużyć, działań korupcyjnych lub innych czynów zabronionych przy zakupie respiratorów" - dodał lider Zjednoczonej Prawicy.
Głos w tej sprawie po dłuższym czasie zabrał także odpowiedzialny za zakup respiratorów były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. Jak stwierdził, resort zdrowia od samego początku wskazywał na okoliczności, w jakich dokonywano zakupów, czyli - jak przypomniał Cieszyński - "absolutnego braku tego rodzaju sprzętu, braku możliwości zaopatrzenia się w ten sprzęt w tych standardowych kanałach, z których na co dzień ministerstwo korzysta". Urzędnik zapewnił ponadto, że resort współpracował w tej sprawie z przedstawicielami CBA, które "pozytywnie zaopiniowało tę transakcję".
"Oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego potwierdza to, co mówiliśmy z ministrem Łukaszem Szumowskim od samego początku o zakupie respiratorów. Moim zdaniem oświadczenie zamyka temat" - stwierdził były wiceszef MZ na antenie Polsat News.
Politycy opozycji się z tym nie zgadzają. - To oświadczenie absolutnie nie kończy sprawy - przekonują.
- Słowa pana ministra Cieszyńskiego pokazują absolutną patologię w Polsce. Otóż wyroku nie wydaje niezawisły sąd, oskarżonego nie oskarża prokurator, nie broni adwokat - wszystko załatwia się oświadczeniem Jarosława Kaczyńskiego. No, ale - na Boga - nie żyjemy jeszcze w dyktaturze, jeszcze do Białorusi kawałek mamy - powiedział Wirtualnej Polsce szef klubu KO Cezary Tomczyk.
Przypomnijmy: posłowie Koalicji Obywatelskiej prowadzą od kilku miesięcy kontrolę poselską w Ministerstwie Zdrowia. Wszczęli ją, gdy "Gazeta Wyborcza" ujawniła, że resort Łukasza Szumowskiego postanowił kupić 1,2 tys. respiratorów za 200 mln zł, czyli po cenach dwu-trzykrotnie wyższych od rynkowych. Respiratory miała dostarczyć spółka E&K należąca do handlarza bronią z czarnej listy ONZ, który nigdy wcześniej się tym nie zajmował.