Posłanka Beata Bublewicz przegrała w sądzie z b.asystentką - wyrok prawomocny
Beata Bublewicz (PO) przegrała w sądzie pracy ze swoją byłą asystentką. Posłanka musi zapłacić b. pracownicy odszkodowanie za niezgodne z prawem zwolnienie; wyrok jest prawomocny. Zdaniem posłanki "sądy pracy w kraju źle traktują pracodawców".
26.09.2013 | aktual.: 26.09.2013 11:58
Sprawa pomiędzy posłanką PO a jej byłą asystentką dotyczy sposobu, w jaki Bublewicz zwolniła z pracy kobietę. Gdy przed rokiem asystentka wysłała posłance smsa, z informacją, że jest chora i przez najbliższe dni będzie na zwolnieniu lekarskim po 11 minutach dostała od pracodawczyni odpowiedź: "W sprawach związanych z wypowiedzeniem i wydaniem świadectwa pracy proszę się kontaktować z mecenasem" - i podała nazwisko prawnika i jego numer telefonu.
Asystentka uznała, że Bublewicz zwolniła ją z pracy niezgodnie z prawem i oddała sprawę do sądu pracy, który w maju przyznał rację zwolnionej. Sąd nakazał poseł zapłacić swej byłej asystentce 5,4 tys. zł odszkodowania (plus odsetki liczone od 25 grudnia ub. roku) "w związku z rozwiązaniem z powódką umowy o pracę bez wypowiedzenia". Pod rygorem natychmiastowej wykonalności sąd nakazał też wypłacić b. asystentce 1,8 tys. zł i obciążył posłankę kosztami procesu.
Bublewicz wniosła apelację, którą sąd okręgowy rozpoznał w czwartek.
Posłanka PO nie przyszła do sądu, reprezentowała ją na sprawie pełnomocniczka. W imieniu posłanki wnosiła ona o oddalenie powództwa b. asystentki lub skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania przez sąd rejonowy. Zdaniem prawniczki reprezentującej Bublewicz sąd rejonowy nie dość wnikliwie zbadał wszelkie okoliczności zwolnienia z pracy kobiety, podnoszono także, że sąd zrezygnował z przesłuchania zarówno poseł, jak i zawnioskowanego przez nią świadka - jej małoletniego syna.
Była asystentka posłanki Bublewicz prosiła sąd o utrzymanie wyroku sądu rejonowego i przyznawała, że się z nim zgadza.
Sędzia Dorota Radaszkiewicz po wysłuchaniu racji obu stron oddaliła wnioski dowodowe posłanki i utrzymała w mocy wyrok sądu rejonowego. Sędzia podkreśliła, że sąd rejonowy, a także okręgowy, rozpoznawał tę sprawę w trybie uproszczonym i w związku z tym nie zachodziła potrzeba przesłuchiwania świadków. Zdaniem sądu zgromadzone w sprawie dokumenty pozwalają stwierdzić, że do zwolnienia b. asystentki posłanki doszło z naruszeniem przepisów prawa pracy i w związku z tym kobiecie należy się odszkodowanie oraz ustawowe odsetki.
B. asystentka po wyjściu z sali rozpraw przyznała, że wyrok ją satysfakcjonuje. Przyznała także, że "po wielu perypetiach" uzyskała od Bublewicz świadectwo pracy i dodała, że w październiku rozpocznie pracę w nowym miejscu.
Posłanka Bublewicz telefonicznie powiedziała, że choć wyrok jest prawomocny, to się z nim nie zgadza. - Uważam, że podnieśliśmy w apelacji istotne kwestie. Wiem, że wyrok jest prawomocny i w związku z tym nie będę unikać wypłaty zasądzonych pieniędzy. Ale nie zgadzam się z tym wyrokiem i uważam, że sądy pracy w naszym kraju źle traktują pracodawców - mówiła.
B. asystentka posłanki twierdzi, że w tle jej zwolnienia z pracy stoi jej konflikt z Bublewicz o zakup ciasta na służbowe spotkanie posłanki. - Odmówiłam pozwanej założenia pieniędzy na ciasto na spotkanie. Zadzwoniła do mnie pani poseł oburzona, że to ja jestem od ciasta. Ja odpowiedziałam, że winny być na ten cel zabezpieczone pieniądze. O pieniądze wykładane do tej pory przeze mnie zawsze musiałam się upominać. Pani poseł nie dała mi dojść do głosu. Powiedziałam, że nie mam na końcu miesiąca tych pieniędzy - mówiła w maju w sądzie rejonowym asystentka Bublewicz.
Beata Bublewicz sprawuje mandat poselski drugą kadencję z rzędu, oba mandaty zdobyła w okręgu olsztyńskim. Jest córką legendarnego polskiego kierowcy rajdowego Mariana Bublewicza i jako posłanka zajmuje się często tematyką bezpieczeństwa ruchu drogowego, m.in. jest przewodniczącą parlamentarnego zespołu ds. bezpieczeństwa ruchu drogowego. Pracuje też w komisji spraw wewnętrznych i spraw zagranicznych.