Poseł to ma klawe życie
Co miesiąc z kieszeni podatnika poseł otrzymuje ok. 10 tys. zł na pokrycie wydatków związanych ze swą działalnością. Sposób ich rozliczania jest zdumiewający.
16.07.2004 08:10
Ojcowie narodu nie muszą przede wszystkim, w odróżnieniu od zwykłych śmiertelników, dokładnie dokumentować swoich wydatków. Stosunek do pieniędzy podatników najlepiej przejawia się w rozliczeniach podróży samochodowych. Poseł nie musi notować każdej podróży z osobna, skrupulatnie liczyć kilometrów, przeliczać ich wedle obowiązujących zwykłych ludzi wskaźników.
Jak poinformował pracownik Kancelarii Sejmu („Proszę tylko bez nazwiska”), wystarczy oświadczenie, napisane odręcznie na kawałku papieru: „Oświadczam, że w roku 2003 w związku z wykonywaniem mandatu posła przejechałem (tu liczba kilometrów odpowiednia do marki samochodu) na kwotę 120 tysięcy złotych”. Kancelaria potraktuje takie oświadczenie jako w pełni wiarygodne.
Sporą część poselskich budżetów pochłaniają wydatki na wynagrodzenia dla zatrudnianych w biurach osób. Wbrew obiegowej tezie o antysocjalnym charakterze Platformy Obywatelskiej, obaj jej opolscy posłowie płacą szerokim gestem. W biurze Leszka Korzeniowskiego pracują dwie osoby - zarabiając 2,5 tys. zł i 900 zł. U Tadeusza Jarmuziewicza asystent bierze miesięcznie ok. 3 tys. brutto.
- Tomkowi ufam, znam go od siedmiu lat. Przyszedł do mnie, gdy zaczynałem być posłem i powiedział: ja skończyłem studia, pan zaczął być w parlamencie - pasujemy do siebie. Dziś zaczyna już być za dobry na asystenta - przekonuje Jarmuziewicz.
Mniej płacą zatrudnianym przez siebie ludziom socjaldemokraci: w rubryce „wynagrodzenia” u posła Szteligi widnieje kwota 14.317 zł za cały rok.
- Jako nauczyciel płacę wedle wzorca zarobków w oświacie - mówi poseł SLD. - Czy to mało? Osobie wszechstronnie wykształconej z zaliczonymi wieloma kursami pedagogicznymi Powiatowy Urząd Pracy proponuje pracę za 490 zł. Jeśli coś jest zdumiewającego, to chyba to właśnie.
Poseł Zenon Tyma (wybrany z listy Samoobrony, dziś niezależny) na wynagrodzenia dla zatrudnianych osób wydał w ubiegłym roku ok. 30 tysięcy złotych, prawie tyle samo, co na rozliczenia służbowych wyjazdów. W dodatku lokal w Opolu ma w oficynie.
- Dobre miejsce i tanie. Interesanci mają wygodę. Zamiast wspinać się na piętra, przychodząc do mnie, schodzą w dół - mówi. Intrygujące jest zestawienie wydatków posła Józefa Tomali (wybrany do Sejmu z Samoobrony, obecnie niezależny). W 2003 roku wydał na wynagrodzenia dla dwóch zatrudnianych osób równo 13439,23 zł, podczas gdy na służbowe podróże - ponad 58 tysięcy złotych.
Ciężko dodzwonić się do posła, jednak zostawiona w biurze poselskim informacja o treści przygotowywanego materiału natychmiast skutkuje telefonem. - Fakt, dużo jeżdżę - mówi Tomala. - Ale wynika to stąd, że z Lipnik, gdzie mieszkam, do Opola jest sto kilometrów. Dwa razy dziennie robi swoje.
Poseł najwyraźniej preferuje osobiste kontakty z wyborcami, wszędzie woli dojechać osobiście. Na telefony wydał bowiem w ubiegłym roku jedynie 10 tys. zł. W poselskim rankingu w tej dyscyplinie daje mu to lokatę jak Małyszowi w Pucharze Świata.
Luksus rozliczenia kilkutysięcznych wydatków na samochodowe wojaże nie wyczerpuje jednak limitu poselskich przywilejów w dziedzinie podróży. W każdym autobusie widnieje informacja o prawie posłów do jeżdżenia za darmo - obok ludzi autentycznie i nie ze swojej winy pokrzywdzonych przez los. W Kancelarii Sejmu nie przypominają sobie jednak, by któryś z deputowanych przyniósł do rozliczenia plik skasowanych biletów.
- Zresztą czy w ogóle ktoś kiedyś widział posła w autobusie? Być może ten przepis ustanowiony został wyłącznie dla posła Mniejszości Niemieckiej, Henryka Krolla. W jego sprawozdaniu finansowym za rok 2003 r. w rubryce „przejazdy samochodem” widnieje okrągłe zero. Przyczyn tego fenomenu nie udało nam się wyjaśnić, bowiem poseł był nieuchwytny.
Mirosław Olszewski
ONI TO MAJĄ GEST
Wydatki opolskich posłów nie wzbudzają takich emocji i komentarzy, jak ich kolegów z innych regionów. Do grupy sejmowych rekordzistów w rozdysponowywaniu podatkowych pieniędzy należą:
- Józef Pękała (do niedawna Federacyjny Klub Parlamentarny). 65 tys. zł wydał na podróże służbowe.
- Magdalena Banaś (SLD). Wygląda na to, że rok sprawozdawczy spędziła przy kserokopiarce (23 tys. zł na materiały biurowe).
- Antoni Macierewicz (Ruch Katolicko-Narodowy). Na materiały biurowe potrafił wydać aż 51 tys. zł.