Poseł PiS nie zostanie ukarany za krytykę kongresu
- Kongres potwierdził schyłek. Szkoda PiS-u - ten wpis posła PiS Pawła Poncyljusza na Twitterze wywołał lawinę komentarzy w sprawie kondycji PiS w kontekście zakończonego w niedzielę w Poznaniu kongresu. Choć oficjalnie głosu w sprawie Poncyljusza nie zabrał prezes partii Jarosław Kaczyński, rzecznik klubu PiS Mariusz Błaszczak powiedział, że nie zostanie on ukarany.
08.03.2010 | aktual.: 08.03.2010 20:44
- Nie ma żadnego tematu - ucina Błaszczak. - Kto tak twierdzi, że mógłby być ukarany? W PiS był kongres, toczyła się dyskusja, każdy przedstawiał opinie, jakie uznał za stosowne - oświadczył rzecznik.
Podczas kongresu Jarosław Kaczyński ponownie został wybrany na prezesa ugrupowania. Uzyskał poparcie 999 delegatów; 51 było przeciw, a 14 wstrzymało się od głosu. J. Kaczyński był jedynym kandydatem.
Sam Poncyljusz rano tłumaczył w RMF FM, że wiadomość o "schyłku" PiS-u trafiła na Twitter przypadkowo (w ciągu dnia wpis został usunięty), ale nie wycofał się z krytycznej oceny kongresu. - Wydaje mi się, że ten kongres nie jest przełomem w sensie politycznym, pewnego przekazu na zewnątrz - mówił. Jak dodał, "nie tego oczekiwał po kongresie".
Poseł żałuje, że J.Kaczyński nie miał kontrkandydata w wyborach prezesa PiS. "Namawiałem Zbigniewa Girzyńskiego, natomiast on nie zdecydował się na kandydowanie" - powiedział. Poncyljusz uważa, że PiS powinno zmienić retorykę i "patrzeć realnie w przyszłość". Jeśli tak się nie stanie - mówi poseł - "będziemy tacy zaklęśnięci, jak jesteśmy". - Mnie szkoda PiS-u. Nie chciałbym, żeby PiS stał się taką partią marginalną, a'la SLD i PSL - powiedział poseł.
Girzyński, którego Poncyljusz namawiał do kandydowania, ocenił, że kongres "mógł dać partii większy dynamizm" przed wyborami samorządowymi w 2010 r. i parlamentarnymi w 2011 r. - Mam niedosyt, ale mam nadzieję, że w przyszłości okaże się, że ten niedosyt nie jest uzasadniony - powiedział.
Zbigniew Girzyński: chciałem kandydować na prezesa PiS, ale...
Girzyński przyznał, że rozważał kandydowanie na prezesa PiS. - Faktem jest, że różne osoby i środowiska sugerowały mi taką ewentualność, aby kandydować - powiedział. Ale ponieważ - jak podkreślił - nie miał wątpliwości "co do tego, że będzie to tylko pewnego rodzaju gest i symbol, bo wyniki głosowania były łatwe do przewidzenia", zrezygnował z ubiegania się o funkcję prezesa.
"Uznałem, że byłoby to takie trochę sztuczne robienie zamieszania, a nie zależało mi na czymś takim, dlatego się nie zdecydowałem" - tłumaczył Girzyński.
Ale - jak podkreślił - "kongres określił pewien kierunek działania, określił pewne cele i osobę, która jest za to odpowiedzialna, czyli prezesa Kaczyńskiego". "Środkiem do osiągnięcia tych celów są wybory, zwłaszcza te w 2011 roku, czyli wybory parlamentarne; jeżeli zakończą się one sukcesem, to te cele będzie można realizować, jeśli okaże się, że nie wrócimy do władzy, potrzebna będzie refleksja, prawdopodobnie także zmiana" - powiedział poseł.
Pytany, czy zgadza się z oceną Poncyljusza, który napisał, że "kongres potwierdził schyłek" PiS-u, odpowiedział: "ja bym jeszcze w tej chwili tak kategorycznych diagnoz nie stawiał". Ale - jak dodał - w wielu sprawach zgadza się z Poncyljuszem. Girzyński podkreślił, że zarówno on sam, jak i Poncyljusz i wielu innych ludzi, z którymi obaj współpracują w PiS, czyni wszystko, by PiS był najsilniejszą partią w Polsce.
Sceptycznie do efektów weekendowego kongresu PiS odniósł się również europoseł tego ugrupowania Marek Migalski. - Kongres PiS nie był przełomem, a nam takiego przełomu trzeba było - powiedział. W jego ocenie, w przemówieniu J.Kaczyńskiego zabrakło sygnałów dających do zrozumienia, że "PiS idzie ku zwycięstwu".
Zdaniem Migalskiego pewna część działaczy PiS jest usatysfakcjonowana obecnym stanem, czyli byciem w trwałej opozycji. - Ale do polityki przychodzi się po to, by zdobywać władzę, a później realizować program, który uważa się za najlepszy - mówił. - Nie widziałem na sali woli zwycięstwa za wszelką cenę - dodał.
Europoseł zastrzegł, że pomimo pewnych braków, kongres PiS spełnił swoje zadanie, ponieważ wybrał nowego prezesa, poparł kandydaturę Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich i zaprezentował się jako polityczna alternatywa wobec miałkich - według Migalskiego - rządów PO. Oczekiwanie przełomu po kongresie nie było jednak w partii powszechne. Zdaniem posła Jarosława Zielińskiego, nie miał on przynieść żadnego przełomu, a stanowić "ważny krok" w działalności ugrupowania i przygotowaniach do przejęcia władzy po wyborach parlamentarnych w 2011 r. Zieliński nie widzi również nic złego w tym, że J.Kaczyński był jedynym kandydatem na prezesa partii. - Przecież każdy, kto chciał, mógł kandydować i teraz niech nikt nie narzeka - podkreślił.
Z efektów kongresu w Poznaniu zadowolony jest także europoseł Ryszard Czarnecki. Według niego, spotkanie było o wiele większym krokiem naprzód niż ubiegłoroczny kongres w Krakowie. - Pokazaliśmy, że jesteśmy mądrą opozycją, która zwraca uwagę na problemy gospodarcze, finansowe, społeczne - ocenił.
Zaznaczył, że kongres nie miał być wyborczym show, ale merytorycznym, programowym spotkaniem członków partii, która ma poczucie bycia jedyną alternatywą dla liberałów. "I tak się stało" - dodał.
Jacek Kurski: kocham PiS
Komentować kongresu nie chcieli europosłowie Zbigniew Ziobro oraz Jacek Kurski. Ten drugi powiedział tylko, że "kocha PiS" i nie chce mówić, co mu się nie podobało podczas kongresu.
Do sytuacji PiS odniósł się prezydent Lech Kaczyński, który był pytany przez dziennikarzy w Warszawie, czy w ugrupowaniu jest konflikt. - Bardzo przepraszam, ale z czego można to wnioskować (...), to już jest mówienie rzeczy, które nie odpowiadają żadnej rzeczywistości - odpowiedział.
Na pytanie, czy PiS mógłby wejść w przyszłości w koalicję z SLD, prezydent odpowiedział, że "jest to kwestia całkowicie teoretyczna". - Proszę o to pytać prezesa PiS. (...) Wyniki wyborów na prezesa, wyniki głosowania w sprawie ewentualnego poparcia mojej kandydatury jasno wskazują na to, że partia, z którą kiedyś byłem związany jest całkowicie ustabilizowana - ocenił Lech Kaczyński.
O ewentualności powstania koalicji PiS-SLD mówił w radiu TOK FM były prezydent Aleksander Kwaśniewski. Według niego, taka koalicja "oparta na pragmatycznym programie ku przyszłości" jest realna.
Kwaśniewski zastrzegł, że taka koalicja nie opierałaby się "na próbie znalezienia kompromisu w sprawach oceny PRL, komunizmu, generała Jaruzelskiego, bo to jest niemożliwe". Ale - jak powiedział - "dla trzydziestoparolatków takie zostawienie historii 'w kącie' nie wydaje mi się niemożliwe". Koalicji z PiS nie wyobraża sobie jednak szef Sojuszu Grzegorz Napieralski. "SLD się wewnętrznie bardzo zmieniło, w PiS tych zmian nie widzę, więc z kim ta koalicja, z Jarosławem Kaczyńskim?" - zastanawiał się, pytany o taką możliwość.