Poseł, który wynajmuje mieszkanie od pracownicy: przyjaźnimy się, ale to nie jest kochanka
Z Sylwią bardzo się przyjaźnimy, ale to nie jest moja kochanka. Gdyby tak było nie wynajmowałbym mieszkania, bo to byłoby naganne – mówi WP poseł Kukiz'15 Bartosz Józwiak w reakcji na zarzut, że wynajmuje mieszkanie od kochanki. Według Pawła Kukiza poseł ma prawo mieszkać ze swoją współpracowniczką.
"Fakt” napisał we wtorek, że poseł Józwiak za pieniądze kancelarii Sejmu wynajmuje mieszkanie od pracownicy swojego biura poselskiego, która jest jego kochanką. Według dziennika umowa najmu została zawarta w listopadzie 2015 roku, krótko po objęciu mandatu poselskiego przez Józwiaka i opiewa na sumę 2200 zł czyli maksymalna kwotę jaką Kancelaria Sejmu zwraca każdemu posłowi spoza Warszawy za wynajęcie mieszkania w stolicy. Z przywileju korzysta w tej kadencji ok 150 posłów.
"Gdybym mieszkał razem z asystentem, to by oznaczało, że jestem gejem?"
Kukiz podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że pracownica biura posła nie jest jego kochanką, tylko „wieloletnią znajomą, a z opublikowanych przez „Fakt” zdjęć „nie wynika, by ich coś więcej łączyło”. - Skandalem jest to, że w XXI wieku robi się aferę z faktu, że razem mieszkają i sugeruje, że to oznacza romans. Gdybym mieszkał razem z asystentem, to by oznaczało, że jestem gejem żyjącym w nieformalnym związku? – pyta lider ruchu Kukiz’15.
Podobnie sprawę przedstawia sam Bartosz Józwiak, który wyjaśnia że z Sylwią D. zna się od wielu lat.
- Można powiedzieć że się przyjaźnimy, nawet bardzo, jesteśmy tacy trochę bracia łata, ale to nie jest moja kochanka. To nadinterpretacja. To nie ten typ chemii między nami działa. Zdarzało jej się spać w wynajmowanym przeze mnie mieszkaniu. Pod moją nieobecność także z niego korzysta. Nie robiłem z tego tajemnicy – wyjaśnia poseł.
Między nami nie wydarzyło się "coś więcej"
Zaznacza, że w wynajętym przez niego mieszkaniu spali też inni asystenci, czy posłowie, bo „pełni ono też rolę biura”. - Sylwia jest zatrudniona w moim biurze poselskim na umowę o pracę i pełni rolę mojego doradcy, pomaga mi pisać interpelacje. Jest obyta w polityce, jest też naukowcem na uniwersytecie. Znamy się też z naszej wspólnej drogi zawodowej – tłumaczy poseł.
Przekonuje też, że gdyby między nim i Sylwią D. „było coś więcej”, to nie wynajmowałby od niej mieszkania. - To byłoby naganne, ale nic takiego się nie dzieje. Skoro i tak wiem, że muszę wynajmować, to dlaczego nie mogę wynająć od osoby którą znam i z którą nie będę miał problemów? – pyta polityk.
Odnosząc się do opublikowanych przez dziennik zdjęć polityk ocenia, że nie są one dowodem na romans. - To, że wychodziliśmy razem i jechaliśmy tramwajem jest naturalne. Jak oglądam te zdjęcia, to mogę powiedzieć, że moje przywitania z innymi koleżankami mogą wyglądać na bardziej podejrzane. Z osobami bliskimi nie mamy jakiegoś problemu by się uściskać - mówi Józwiak.
Podkreśla, że mieszkanie jest wynajęte zgodnie z prawem. - Sejm nie stracił ani jednego grosza. Umowy nie budzą wątpliwości. Mieszkanie jest warte pieniędzy, za które jest wynajęte. Jest w miejscu, które mi odpowiada, bo jest blisko dworca z dobrym dojazdem do Sejmu, a jednocześnie daje spokój od sejmowej gonitwy – mówi.
Bartosz Józwiak twierdzi, że za publikacją stoi lobby hazardowe
Według posła publikacja nie jest przypadkowa. - Spodziewałem się uderzenia we mnie, ale nie w rodzinę. To brudne zagranie. Wykonałem pewien ruch, przed którym byłem wielokrotnie ostrzegany – wystąpiłem o wgląd do niejawnych umów Totalizatora Sportowego z podmiotami zewnętrznymi. Nie musiałem długo czekać na uderzenie – ocenia.
Jego zdaniem to „nauczka”, że próbował „dotykać tematyki hazardu”, czyli spraw, którymi wcześniej zajmował się poseł Kukiz’15 Rafał Wójcikowski, który zginął w wypadku samochodowym. - Rafał nie żyje. Mnie, moją rodzinę i współpracowników obrzucono błotem. Smutne, że na ulicy dziś nie można już czuć się swobodnie by nie być oskarżanym o najgorsze zbrodnie – dodaje polityk, który ma żonę i dwie córki.
Były urzędnik kancelarii Sejmu: poseł mógłby nawet płacić swojemu synowi
O sprawę Józwiaka wieloletniego urzędnika kancelarii Sejmu. – To nieetyczne, ale zgodne z prawem. Posłowie mogą wynająć mieszkanie od kogo chcą. W teorii poseł mógłby nawet płacić swojemu synowi za wynajem mieszkania – przyznaje nasz rozmówca.
- Czy podobne sprawy, jak ta opisana przez tabloid, się zdarzały w przeszłości? - Nie przypominam sobie żadnej, ale też nikt tego specjalnie nie kontrolował – pada odpowiedź.
Paweł Kukiz ocenia, że „nie byłoby problemów, gdyby kancelaria Sejmu umożliwiła wszystkim posłom mieszkanie w hotelu poselskim zamiast dawać im możliwość wynajmowania mieszkań”.
"Kancelaria Sejmu nie ma natomiast podstaw do badania, kto jest stroną umów najmu"
Pytanie w sprawie wysłaliśmy do Centrum Informacyjnego Sejmu, które wyjaśnia, że z punktu widzenia wydatkowania środków publicznych oraz zasad korzystania przez posłów z możliwości refundacji kosztów wynajęcia mieszkania w Warszawie istotne jest ustalenie, czy poseł jest uprawniony do korzystania z takiej możliwości, a nie z kim zawarł umowę najmu".
"Kancelaria Sejmu nie ma natomiast podstaw do badania, kto jest stroną takich umów najmu - są to zazwyczaj osoby fizyczne, które nie pełnią funkcji publicznych i korzystają z przysługującego im prawa do prywatności" - wyjaśnia CIS.
„Fakt” napisał, że Sylwia D. jest, tak jak Józwiak, archeologiem. Razem pisali prace naukowe. W Unii Polityki Realnej Józwiak był szefem, podczas gdy Sylwia D. pełniła funkcję skarbnika. Dziennik opisał, że z Sejmu Józwiak wrócił do mieszkania wynajmowanego od Sylwii D., która też dotarła na miejsce. Według informacji gazety, rano wspólnie opuścili lokal, po czym wsiedli do autobusu. Poseł pojechał do Sejmu, a Sylwia D. na uczelnię, gdzie pracuje.