PolskaPoseł Jan Widacki stanie przed sądem

Poseł Jan Widacki stanie przed sądem

Poseł Jan Widacki (Demokratyczne Koło Poselskie) stanie wkrótce przed warszawskim sądem, oskarżony m.in. o nakłanianie świadków do fałszywych zeznań.

Poseł Jan Widacki stanie przed sądem
Źródło zdjęć: © PAP

19.06.2008 | aktual.: 19.06.2008 16:41

Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie uchylił decyzję Sądu Okręgowego Warszawa-Praga z kwietnia tego roku o zwrocie aktu oskarżenia do śledztwa - poinformowała rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska. Tym samym sąd uwzględnił zażalenie prokuratury na tę decyzję.

Sąd okręgowy pod przewodnictwem sędzi Barbary Piwnik (ministra sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera) podjął taką decyzję wobec braków materiału dowodowego. Sąd uznał, że braki w materiale nie są na tyle istotne, by trzeba było zwracać sprawę do śledztwa - powiedziała Trębska.

Wolę mięć prawomocne uniewinnienie niż jakieś umorzenie, gdzie zawsze można byłoby mówić, że nie wiadomo co się działo w prokuraturze - skomentował Widacki. Podkreślił, że jest zadowolony z decyzji sądu, gdyż będzie miał szanse pokazać, jak ten proces od samego początku był prowadzony.

Latem 2007 r. białostocka prokuratura oskarżyła Widackiego - znanego adwokata z Krakowa, w przeszłości m.in. wiceszefa MSW i ambasadora Polski na Litwie - o nakłanianie świadków do składania fałszywych zeznań i utrudnianie postępowania karnego, za co grozi do 5 lat więzienia. Widacki wyjaśniał, że śledztwo było od początku tendencyjne.

Widackiego oskarżono o to, że miał nakłaniać świadka Sławomira R. (32-letniego recydywistę, który odsiaduje karę 25 lat m.in. za zabójstwo) do składania nieprawdziwych zeznań, korzystnych dla bronionego przez Widackiego szefa gangu pruszkowskiego Mirosława D., ps. Malizna. Inny zarzut to rzekome naciski na lobbystę Marka Dochnala, by przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen nie oczerniał Jana Kulczyka, którego Widacki był pełnomocnikiem. Trzeci zarzut dotyczy przekazywania grypsów przez Widackiego. Akt oskarżenia (oskarżono w sumie sześć osób) trafił najpierw do sądu w Białymstoku, potem - do Warszawy.

Większość zaleconych prokuraturze przez sąd czynności dotyczyć miała właśnie Sławomira R., który zainicjował sprawę, powiadamiając w kwietniu 2005 r. o rzekomym przestępstwie Widackiego wiceszefa sejmowej komisji śledczej ds. PKN Orlen posła PiS Zbigniewa Wassermanna, a potem prokuraturę.

Sąd polecił też prokuraturze sprawdzenie, czy R. jako więzień szczególnie niebezpieczny miał dostęp do telefonu komórkowego i telewizora. Sąd chciał też by prokuratura zbadała m.in. "pozaprocesowe" kontakty R. z prokuratorami i funkcjonariuszami CBŚ, a także z b. dziennikarką "Wprost" Dorotą Kanią (odwiedzała go w areszcie, ale w dokumentacji aresztu jest zapis, że wtedy odwiedził go adwokat).

Widacki jest członkiem komisji śledczej, która bada rzekome naciski na służby specjalne za rządów PiS. Przeciw temu wyborowi był klub PiS, który powoływał się na akt oskarżenia Widackiego. PiS zbojkotował głosowanie nad składem komisji, a potem żądał wyłączenia go z komisji.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)