Poruszające słowa ojca czterech córek. Zbiórka dla Marka Rapacza
Ojciec czworga dzieci od kilkunastu miesięcy walczy z nowotworem dróg żółciowych. Żeby uratować życie Marek Rapacz potrzebuje leczenia drogim preparatem, który nie jest w Polsce refundowany. Liczy się każda złotówka.
"Nazywam się Marek Rapacz. Jestem ojcem wspaniałych czterech córek: Hani (9 lat), Zosi (6 lat) oraz identycznych rocznych bliźniaczek Ady i Kiry" - pisze mężczyzna w apelu o pomoc. Wyjaśnia, że nowotwór zdiagnozowano u niego w lutym 2021 roku. Guz w wątrobie miał 10 cm.
Marek Rapacz potrzebuje leku. Każdy może pomóc
Marek Rapacz przeszedł dziewięć cykli chemioterapii, które zmniejszyły guz, ale nie były w stanie go wyeliminować. Efektu nie przyniósł też zabieg radioembolizacji wątroby, czyli wprowadzenia bezpośrednio do guza izotopu promieniotwórczego.
Guz z uwagi na rozmiar i umiejscowienie nie może zostać również usunięty chirurgicznie, a jego typ wyklucza transplantację wątroby.
"Badanie genetyczne guza wykazało obecność zmiany genetycznej IDH1. Istnieje lek celowany dla chorych na nowotwór dróg żółciowych z tą zmianą genetyczną - Tibsovo (ivosidenib). W opinii onkologów najlepszym rozwiązaniem w mojej sytuacji byłoby podanie Ivosidenibu. Ivosidenib zarejestrowany jest w USA" - pisze w swoim apelu Marek Rapacz.
To około 80 tys. zł miesięcznie
Niestety lek nie jest refundowany w Polsce. Szacunkowy miesięczny koszt kuracji wynosi około 80 tys. zł. Aby ustalić, czy lek działa, potrzebne są trzy-cztery miesiące leczenia.
Marek Rapacz ma już wymagane zgody konsultanta wojewódzkiego oraz Ministerstwa Zdrowia na import Ivosidenibu. Potrzebne są jednak pieniądze.
Darowizny można wpłacać na konto Marka Rapacza - szczegóły tutaj. Wspólnymi siłami na pewno się uda!
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski