Porucznik Wosztyl też słyszał komendę wieży w Smoleńsku o zejściu na 50 m
Por. Artur Wosztyl, pilot Jaka-40, którym 10 kwietnia 2010 r. na uroczystości w Katyniu lecieli dziennikarze, powiedział, że potwierdza zeznanie technika pokładowego Jaka-40 Remigiusza Musia dotyczące podejścia TU-154M do lotniska w Smoleńsku do wysokości 50 metrów.
30.10.2012 | aktual.: 30.10.2012 13:07
"Jestem w stanie potwierdzić element jego (Musia) wypowiedzi w przesłuchaniu, który dotyczył stricte tupolewa i podejścia do lotniska w Smoleńsku do wysokości decyzji. W tej materii, to wszystko co zostało powiedziane potwierdzam, (...) nie jestem raczej człowiekiem, który by pomylił 50 metrów ze 100 metrami" - powiedział Wosztyl na wtorkowym posiedzeniu zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy.
Zapytany wprost czy słyszał komendę wieży w Smoleński skierowaną do Tu-154M, aby samolot schodził na wysokość 50 metrów, odpowiedział: "Tak, słyszałem taką komendę. Wielokrotnie (to) powtarzałem podczas przesłuchań w prokuraturze".
Posiedzenie zespołu parlamentarnego zwołane zostało w związku ze śmiercią chorążego Remigiusza Musia, którym był jednym ze świadków w śledztwie smoleńskim.
Były technik pokładowy Jaka-40 utrzymywał, że kontroler z wieży w Smoleńsku zezwolił załodze prezydenckiego samolotu na zejście do wysokości 50 m. Z opublikowanego stenogramu wynika, że kontroler miał zezwolić na zejście do 100 metrów. Muś twierdził, że już po wylądowaniu Jaka-40, pozostał w kabinie i słyszał przez radio rozmowę między załogą Tu-154 a kontrolą lotów. Według niego również załoga Jaka dostała zgodę na zejście do 50 m. Jak-40 wylądował w trudnych warunkach, około godziny przed katastrofą prezydenckiego samolotu. Na jego pokładzie było kilkunastu dziennikarzy mających relacjonować uroczystości rocznicowe w Katyniu.
Szef zespołu parlamentarnego ds. zbadania przyczyn katastrofy Antoni Macierewicz zapowiedział, że zespół wystąpi do szefa MSW i prokuratura generalnego by zapewnili "bezpieczeństwo fizyczne" por. Wosztylowi.