Porozumienie w Parlamencie UE otwiera drogę poszerzeniu
Parlament Europejski rozwiązał we wtorek spór wokół
współdecydowania o wielkości wydatków dla nowych krajów członkowskich. Dotychczas była
to główna przeszkoda na drodze do wejścia 10 krajów do UE w przyszłym roku.
"Ostatnia przeszkoda została usunięta dziś rano" - powiedział Elmar Brok, członek Parlamentu Europejskiego odpowiedzialny za sporządzenie raportu podsumowującego negocjacje akcesyjne.
Spór rozgrywał się wokół rozdysponowania środków z budżetu UE na pomoc finansową dla nowych krajów członkowskich do 2006 roku. Parlament uznał, że przywódcy unijni dopuścili się podczas grudniowego szczytu w Kopenhadze złamania prawa europejskiego.
Bez konsultacji z nimi przyjęto bowiem "maksymalne zobowiązania Brukseli wobec nowych krajów członkowskich, które w latach 2004-2006 ustalono na nieco ponad trzy miliardy euro rocznie.
Deputowani chcieli między innymi zwiększyć tę kwotę o 600 milionów euro. Brok poinformował, że rządy państw członkowskich Wspólnoty zgodziły się na sfinansowanie 90 procent z tej sumy, co jest do zaakceptowania przez Parlament Europejski.
Porozumienie to utoruje drogę do zatwierdzenia rozszerzenia UE podczas środowego głosowania, będącego niezbędnym krokiem do podpisania traktatów akcesyjnych w Atenach w dniu 16 kwietnia.
"Istnieje moralne, polityczne i ekonomiczne zobowiązanie żeby powiedzieć 'tak'" - powiedział Hans-Gert Poettering, przywódca centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej, największego ugrupowania w Parlamencie Europejskim.
Niektórzy parlamentarzyści planują jednak głosować przeciwko akcesji Polski, popierającej amerykańską inwazję na Irak.
"Dla mnie jest to sprawa sumienia. Nie mogę popierać kraju, który uczestniczy w bezprawnej wojnie" - powiedział niemiecki socjalista Jannis Sakellariou, członek komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego.
Jednak nie ma wątpliwości, że proces akcesji wszystkich 10 krajów kandydackich przebiegnie bez zakłóceń.
"W środę w Parlamencie Europejskim dokona się wydarzenie historyczne. Żadne nieporozumienia wokół kwestii proceduralnych lub dawne spory nie powinny w tym przeszkodzić" - powiedział Gary Titley, przywódca brytyjskiej Partii Pracy w Parlamencie Europejskim.