Porównał rosyjskich i ukraińskich żołnierzy. "Nie wiedzą, po co są na wojnie"
Rosjanin Igor Girkin, pułkownik Specnazu, były dowódca separatystów w Donbasie w 2014 r., po raz kolejny nie zostawia suchej nitki na rosyjskiej armii. Po powrocie ze strefy działań wojennych w obwodzie donieckim, na kanale Telegram wytknął żołnierzom "apatię", "bezwładną walkę" i skrytykował Kreml za brak celu prowadzenia wojny. Z kolei ukraińskie wojska chwalił.
Girkin otoczony jest w Rosji legendą sprawnego dowódcy. Z wykształcenia to historyk, w latach 90. był ochotnikiem w konfliktach w Serbii, Czeczenii i Naddniestrzu. Według ukraińskich i zachodnich służb specjalnych jest związany z rosyjskim wywiadem wojskowym GRU, a także z Federalną Służbą Bezpieczeństwa (FSB). W 2014 roku jako pierwszy rosyjski dowódca (przyjął pseudonim Igor Striełkow) przekroczył granicę Ukrainy z 50 "zielonymi ludzikami".
W listopadzie Sąd w Hadze uznał go za winnego i skazał na karę dożywotniego pozbawienia wolności za zestrzelenie w 2014 r. nad wschodnią Ukrainą samolotu MH17 linii Malaysian Airlines. Zginęło 283 pasażerów i 15 członków załogi. Ukraiński wywiad wyznaczył 100 tysięcy dolarów nagrody za schwytanie Girkina. Ten w ostatnich miesiącach przebywał na froncie w obwodzie donieckim. 5 grudnia wrócił do Moskwy.
Komentarze 51-letniego Igora Girkina chętnie cytują zachodnie media. Według serwisu Radia Wolna Europa to "ważne oceny wojny z wewnątrz Rosji". W komentarzach, które wojskowy zamieszczał na Telegramie, obrywało się dowództwu armii i władzom na Kremlu za styl prowadzenia wojny. Nie inaczej było po powrocie z frontu w Donbasie.
"Rosyjskie wojska walczą 'bezwładnie', nie mając najmniejszego pojęcia o ostatecznych celach strategicznych bieżącej kampanii wojskowej i jedynie domyślając się niejasnych planów dowództwa".
"Władze Federacji Rosyjskiej nie są w stanie im tego wytłumaczyć, gdyż postawienie jasnego celu specjalnej operacji oznacza "ograniczenie pola manewru" .
"Takie nastroje szczególnie w oddziałach prowadzą do apatii. Z kolei apatia prowadzi do upadku morale i wykonywania postawionych sobie zadań 'na pokaz'".
"Dlatego obserwując, jak wróg powoli (i nie napotykając żadnego sprzeciwu) realizuje swoje cele strategiczne przy całkowitej bierności władz wojskowych i politycznych Federacji Rosyjskiej – nie spodziewam się niczego dobrego w najbliższych tygodniach na froncie" – oto najnowsze wpisy Igora Girkina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem dr. Macieja Milczanowskiego, byłego żołnierza i eksperta ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Rzeszowie, ocena Girkina jest trafna.
- Rosjanie nie odnieśli sukcesu na froncie i nie ma szans, by go odnieśli. Będą tracili nadal bez sensu ludzi, wysyłając ich na wojnę. Są tam bez żadnego celu, bo nawet Putin sam do końca nie wie, co chce osiągnąć. Jaki jest wówczas sens prowadzenia działań? Żaden… A jeśli dowódcy nie wiedzą, jaki im przyświeca cel, to jak możemy mówić o jakiejkolwiek strategii czy doktrynie – mówi Wirtualnej Polsce dr Maciej Milczanowski.
"Mobik chciałby zjeść ciepły posiłek"
Jego zdaniem, Putin może już tylko mobilizować kolejnych żołnierzy.
- Żyje cyframi i statystykami sprzed wojny, według których Rosja ma 5-6 milionów zmobilizowanych żołnierzy gotowych walczyć z każdym. On szuka tych milionów. I nie rozumie, dlaczego ich nie ma. Tymczasem to tak nie działa. Milion młodych Rosjan uciekło za granicę, drugi milion chowa się po kraju. Kolejna fala mobilizacja będzie oznaczała znowu ucieczkę albo ukrywanie się przed wezwaniami na front – ocenia ekspert z rzeszowskiego Uniwersytetu.
I jak dodaje, Putin zapędził się w pułapkę, z której nie ma wyjścia. - Wycofanie się Rosjan i zawarcie pokoju, z jego perspektywy, będzie porażką. Trwanie na froncie żołnierzy, którzy nie mają celu, zwycięstwa Putinowi też nie przyniesie – uważa dr Maciej Milczanowski.
W podobnym tonie wypowiada się płk Piotr Lewandowski, były dowódca bazy wojskowej w Redzikowie i weteran misji w Afganistanie i Iraku.
- Girkin ma rację, bowiem żołnierz rosyjski nie wie, po co walczy w Ukrainie. Na początku, według propagandy Kremla, walczył w tzw. operacji specjalnej, w której bratni naród miał zostać wyzwolony spod europejsko-nazistowskiego buta. Ta narracja szybko upadła. Potem zastąpiono ją hasłem, że Rosja walczy z NATO. I to się również przejadło. W końcu mamy przekaz o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Trudno jednak ten etos obronić, skoro walki są na Ukrainie, a nie na przedpolu Moskwy… - komentuje płk Piotr Lewandowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
I jak zauważa, apatia rosyjskiego żołnierza wynika również z podejścia Kremla do tzw. częściowej mobilizacji.
- Rosyjski "mobik" wysłany na front chciałby, żeby postrzegano go jako bohatera. Tyle że warunki, jakie tam zastaje, są fatalne. Chciałby, żeby czekała na niego przyzwoita stołówka, gdzie zje ciepły posiłek. Tyle że czeka na niego przeterminowana konserwa. Chciałby mieć kompetentnego dowódcę, który by się nim interesował. Problem w tym, że Rosjanie takich nie mają albo uciekają z pola walki. "Mobiki" tego nie rozumieją. Przecież odebrali wezwanie, byli żegnani jako bohaterowie…. – zauważa wojskowy.
I jak podkreśla, 80 tysięcy rosyjskich rezerwistów, wysłano na front bez przygotowania.
- A w kolejce jest następnych 200 tysięcy, którzy mają być wysłani do wiosny. Moskwa dopiero teraz próbuje to "ogarnąć", ale nie wychodzi im to za dobrze. A dodatkowo ci, którzy walczyli od początku w Ukrainie, są już bardzo sfrustrowani. Ich walka to pasmo ciągłych porażek. A to Kijów, Charków, Chersoń… Oni nie budują morale wśród rosyjskiej armii – mówi WP płk Piotr Lewandowski.
"Ukraińcy mają powera"
W swoim najnowszym wpisie na Telegramie Igor Girkin nie tylko krytykuje rosyjskich żołnierzy, ale też docenia jakość ukraińskiej armii.
"Ukraina nie zamarznie zimą, nie będzie się buntować i nie będzie walczyć gorzej. Odwrotnie. Jej żołnierze, którzy już uwierzyli w swoje siły w wyniku jesiennych zwycięstw Sił Zbrojnych Ukrainy i są w pełni wspierani przez NATO, będą tylko coraz mocniej walczyć z "Moskalami", mszcząc się za cierpienia ich bliskich oraz przyjaciół. A spotka ich jedynie apatyczne wypełnianie obowiązków z naszej strony".
Według płk. Piotra Lewandowskiego, jeśli porównamy ukraińskich żołnierzy z rosyjskimi, to ci pierwsi mają "powera", ci drudzy - nie wiedzą, po co walczą.
- Ukraińcy są aktywni i kreatywni. Rosjanie często bezwiednie czekają w okopach na śmierć. Ukraińcy doskonale zdają sobie sprawę z powodów, dla których przelewają krew. Rosjanie pytają: po co nam ta wojna i kiedy się skończy – mówi płk Piotr Lewandowski.
Z kolei dr Maciej Milczanowski podkreśla, że Ukraina może chcieć próbować wykorzystać obecny pat na froncie i chaos w Rosji.
- Ostatnie uderzenia dronów w obiekty wojskowe oddalone o kilkaset kilometrów od granicy tylko ten zamęt na Kremlu potęgują. Nie da się już powiedzieć: co faktycznie jest zabezpieczone, a gdzie nastąpiło kompletne rozprężenie. To dlatego Putin chowa się w kremlowskich schronach, zdając sobie sprawę z braku kontroli nad sytuacją w swoim kraju. Równie dobrze w jego otoczeniu mogą się pojawić rozłamowcy – "czarne łabędzie", które realnie pozbawią go władzy. Ukraińcy mają teraz duże pole do działania – analizuje dr Maciej Milczanowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski