Porażka Orbana, wynik najgorszy od lat. "Coś drgnęło"

- W węgierskim społeczeństwie wreszcie coś drgnęło - mówi Wirtualnej Polsce prof. Bogdan Góralczyk. Ekspert komentuje wyniki wyborów europejskich na Węgrzech. Viktorowi Orbanowi rośnie konkurencja polityczna. - Mamy nową jakość po raz pierwszy od 2010 roku - ocenia politolog, były ambasador w państwach Azji i dyplomata na Węgrzech.

Premier Węgier Viktor Orban
Premier Węgier Viktor Orban
Źródło zdjęć: © FORUM | AA/ABACA
Paweł Pawlik

10.06.2024 17:18

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rządząca na Węgrzech koalicja Fidesz-KDNP uzyskała w wyborach do Parlamentu Europejskiego największe poparcie. Zdobyła 44,6 proc. głosów, co przełożyło się na 11 miejsc w PE. Oznacza to jednak utratę trzech mandatów wobec stanu z poprzedniego rozdania.

Największym zaskoczeniem jest natomiast drugi wynik partii TISZA Petera Magyara, który wszedł do polityki kilka miesięcy temu. TISZA zdobyła 29,7 proc. głosów i siedem mandatów. Dodajmy, że sojusz trzech partii opozycyjnych DK-MSZP-Dialog zdobył 8,1 proc. (dwa mandaty), a Ruch Naszej Ojczyzny - 6,8 proc. i jeden mandat.

- Mamy nową jakość w węgierskie polityce po raz pierwszy od 2010 roku, kiedy Viktor Orban przejął konstytucyjną większość. TISZA i Peter Magyar skonsumowała praktycznie całą opozycję. Ta sytuacja jest dla Orbana wyzwaniem programowym i ideowym, co jest dla niego całkowitą nowością. Jednak Orban jeszcze nie przegrał, a Magyar jeszcze nie wygrał - mówi Wirtualnej Polsce prof. Bogdan Góralczyk, politolog i znawca Węgier.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Magyar jest wielkim znakiem zapytania

Ekspert i były dyplomata podkreśla, że Fidesz to partia, która "uwłaszczyła państwo". Ocenia, że jedna trzecia głosujących zawsze będzie popierać partię Orbana, bo "egzystencjalnie jest z nią związana". - Fidesz jest wszędzie: w samorządach, oświacie, mediach, we wszystkich dziedzinach, na niewyobrażalną skalę. W tym sensie, jeśli opozycja zdobywa prawie tyle samo mandatów, to oznacza, że w węgierskim społeczeństwie wreszcie coś drgnęło i korupcja, która jest tam systemowa i odgórna, zaczyna ludzi denerwować, niepokoić i wzbudzać opór - komentuje prof. Góralczyk.

Jednocześnie podkreśla, że opozycyjna TISZA to na razie "ruch masowy, o którym jeszcze nic nie wiemy". - Tak naprawdę Magyar będzie dopiero tworzyć partię. Największe zadania przed nim: tworzenie struktur i wyrazistego programu politycznego, bo na razie to program "nie dla Orbana". Magyar jest wielką nadzieją, ale też wielkim znakiem zapytaniem - ocenia.

Prof. Góralczyk zwraca uwagę również na sytuację w Budapeszcie. Na Węgrzech, wraz z wyborami europejskimi, odbyły się bowiem wybory samorządowe. Po podliczeniu głosów urzędujący burmistrz Gergely Karacsony pokonał popieranego przez Fidesz Davida Vitezya zaledwie 324 głosami. - Prawdopodobnie odbędzie się jeszcze jedno liczenie, bo różnica jest bardzo mała. Jeżeli Budapeszt utrzyma się w rękach opozycji, to Orban po raz pierwszy ma poważne wyzwanie polityczne na scenie wewnętrznej - uważa rozmówca WP.

Coraz więcej partii eurosceptycznych

Choć w obozie Orbana powinna zapalić się czerwona lampka wobec utraty kilku mandatów w Parlamencie Europejskim i rosnącej nowej konkurencji politycznej, to jednocześnie Fidesz może świętować kolejne wyborcze zwycięstwo. Również w innych krajach prawicowe ugrupowania osiągnęły zaskakująco dobre wyniki, jak Konfederacja w Polsce.

- To jest pewna tendencja. Jest coraz więcej partii eurosceptycznych, jak niemiecka AfD, francuskie Zjednoczenie Narodowe, czy we Włoszech partia, na której czele stoi premier Giorgia Meloni (Bracia Włosi - red.). To zjawisko ogólnoeuropejskie, a nawet szerzej, jeśli weźmie się pod uwagę fenomen Donalda Trumpa, który nadal może wrócić na stanowisko prezydenta USA - wyjaśnia w rozmowie z WP prof. Góralczyk.

Jak dodaje, ma to związek z daleko idącą liberalizacją gospodarczą i ideową. - Lewica na całym kontynencie poniosła porażkę, a przecież ze sztandarami ideowymi wychodziła. To nie są hasła, którymi dzisiaj porywa się elektorat. Dzisiaj kluczowe jest bezpieczeństwo, bezpieczeństwo energetyczne, żywnościowe, cybernetyczne, nie wspominając o wojnie w Ukrainie. W takim kontekście hasła lewicy są nietrafione i elektorat je odrzucił. Jednocześnie odrzuca partie mainstreamowe - jest nimi zniesmaczony i rozczarowany - ocenia ekspert.

- Mamy również ogromny problem z przyszłością Unii Europejskiej. Na scenie światowej mamy wielką mocarstwową grę, a UE wielkim mocarstwem niestety nie jest, bo nie ma rękojmi twardej siły - jest zaledwie soft power. Nowe władze w UE będą musiały rolę Europy i Unii Europejskiej zdefiniować na nowo - podsumowuje prof. Góralczyk.

Paweł Pawlik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: Pawel.Pawlik@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (185)