Porażka Macierewicza - komisja odrzuciła jego wniosek
Sejmowa komisja sprawiedliwości odrzuciła projekt dezyderatu do premiera, w którym zwracano się o przejęcie od Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) badania okoliczności katastrofy samolotu z 10 kwietnia.
06.08.2010 | aktual.: 06.08.2010 16:14
Dezyderat jest autorstwa Antoniego Macierewicza (PiS) - szefa parlamentarnego zespołu ds. badania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Ponieważ poseł nie jest członkiem sejmowej komisji sprawiedliwości, jego dezyderat wniósł pod głosowanie jako własny wiceszef tej komisji Arkadiusz Mularczyk (PiS). W piątek nie uzyskał większości w głosowaniu. Za opowiedzieli się tylko posłowie PiS, przeciw byli reprezentanci PO, a posłowie Lewicy wstrzymali się od głosu.
- Taki dezyderat adresowany do premiera byłby czysto politycznym gestem. Premier i tak robi wszystko, by badanie toczyło się sprawnie, minister Miller był w Moskwie, a o dostęp do wraku samolotu i "czarne skrzynki" Polska już wystąpiła - tłumaczył wiceszef komisji Wojciech Wilk (PO).
O przyjęcie dezyderatu Macierewicz apelował w środę, po wysłuchaniu przez komisję prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta i kierownictwa prokuratury wojskowej. Seremet przyznawał, że w śledztwie nie będzie istotnego postępu bez uzyskania przez polską prokuraturę oryginałów "czarnych skrzynek" rozbitego samolotu, możliwości przebadania wraku maszyny i protokołów sekcji zwłok ofiar katastrofy. Dodawał, że polska prokuratura jest "końcowym ogniwem łańcucha przekazywanych materiałów" i że także prokuratura rosyjska nie ma jeszcze dostępu do części istotnych dowodów, którymi dysponuje MAK.
Przygotowany przez posłów PiS projekt dezyderatu mówił, że komisja "z niepokojem" przyjęła informacje o trudnościach w pozyskiwaniu materiałów od strony rosyjskiej, szczególnie, że sytuacja taka trwa już dłuższy czas i że dalsza przewlekłość "w sposób niebezpieczny przyczynić się może do dalszej utraty istotnych dowodów w sprawie".
Dlatego autorzy projektu dezyderatu wskazują na jeden z przepisów Konwencji Chicagowskiej (na mocy której działa w tej sprawie MAK), gdzie mówi się, że "państwo miejsca zdarzenia podejmuje badanie okoliczności wypadku i ponosi odpowiedzialność za prowadzenie takiego badania. Może ono jednak przekazać, w całości lub w części, prowadzenie badania innemu państwu na podstawie dwustronnej umowy (...)".
Odwołując się do tego zapisu, autorzy projektu dezyderatu chcieli zwrócić się do premiera, by wystąpił do władz rosyjskich o przejęcie przez Polskę postępowania ws. katastrofy w zakresie zbadania oryginałów czarnych skrzynek, zabezpieczenia i przebadania miejsca katastrofy oraz pozostałości wraku rozbitego samolotu.
Polska prokuratura już w pierwszym z pięciu wysłanych do Rosji wniosków o pomoc prawną zwróciła się o udostępnienie do badań oryginałów czarnych skrzynek, proszono też o przekazanie nam do badań wraku samolotu. Wiadomo też, że w kolejnym, szóstym, wniosku prokuratura chce się zwrócić do strony rosyjskiej o zabezpieczenie szczątków samolotu przed skutkami atmosferycznymi.
Jak wynika z wniosków po lipcowej konferencji naukowej Instytutu Ekspertyz Sądowych, żaden przepis polskiego prawa nie reguluje kolejności dostępu do materiałów dowodowych przy badaniu katastrof lotniczych. Wskazano, że standardy europejskie wskazują na pierwszeństwo dla wskazań dotyczących bezpieczeństwa transportu, zaś ustalanie winnych następuje później.
Wskazywano też na konieczność opracowania procedur działania komisji badawczych i organów ścigania, aby nie dochodziło do przypadków, w których jedna instytucja nie pozwala drugiej korzystać z dowodów rzeczowych, czy wręcz uniemożliwia udział w oględzinach.