Porażająca hipokryzja PiS. Wymagają apolityczności, ale nie od swoich
Politycy PiS regularnie wymagają od Donalda Tuska apolityczności. Sami mają człowieka na podobnie wynagradzanym stanowisku w UE - Janusz Wojciechowski jest audytorem w Europejskim Trybunale Obrachunkowym. "Z uwagi na mandat ETO wygasa też moja publicystyka polityczna" - napisał, obejmując stanowisko. Słowa nie dotrzymał, bo regularnie komentuje w sieci bieżącą politykę.
01.12.2017 17:39
Każdy tweet Donalda Tuska, a tym bardziej wypowiedź byłego premiera dla mediów powoduje na prawicy burzę. Jednym z regularnie powracających zarzutów jest łamanie zasady apolityczności przez przewodniczącego Rady Europejskiej. Ale takich standardów nie próbuje się stosować do innego Polaka w Unii Europejskiej. Chodzi o Janusza Wojciechowskiego, który miał kierować tzw. Dudapomocą, ale wybrał karierę w UE. Od półtora roku jest członkiem Europejskiego Trybunału Obrachunkowego - unijnej wersji NIK.
W zamieszczonym na stronie Trybunału kodeksie etyki można znaleźć wiele wskazówek dotyczących braku zaangażowania politycznego. "To ważne, by nasza niezależność i bezpartyjność była bez wątpliwości" - czytamy. "Powinniśmy wykonywać nasze zadania bez żadnego politycznego narodowego czy innego zewnętrznego wpływu". I dalej: "Powinniśmy unikać wszelkich konfliktów interesów, zarówno rzeczywistych, jak i potencjalnych. To mogą być, na przykład, kontakty z organizacjami politycznymi, urzędami politycznymi, członkostwo lub związki finansowe z kontrolowanymi organami. W szczególności powinniśmy być wyczuleni na te sprawy i to, jak mogą być one postrzegane przez osoby postronne".
Złota klatka
Podobne wskazówki można znaleść w innym dokumencie dotyczącym zasad etyki, a także w opracowaniach naukowych. "Ich niezależność musi być poza jakąkolwiek wątpliwością" - piszą w tekście naukowców z Uniwersytetu w Luksemburgu. "Nie mogą prosić o instrukcję ani przyjmować ich od żadnego rządu ani od żadnego innego organu, poza tym muszą powstrzymać się od aktywności niezgodnej z ich obowiązkami. Podczas kadencji członkowie Trybunału nie mogą podejmować innej pracy" - czytamy dalej.
To dość spore ograniczenia, ale Janusz Wojciechowski może liczyć na rekompensatę za utemperowanie politycznego zaangażowania: 21 155 euro (czyli ok. 90 tys. zł) miesięcznie przez 6 lat kadencji. Donald Tusk, najwyżej postawiony (i najlepiej zarabiający) Polak w strukturach UE miesięcznie dostaje 25 553 euro, czyli ok. 110 tys. zł. Różnica nie jest więc duża, za to duża jest różnica w aktywności. Gdyby każdy politycznie nacechowany tweet Janusza Wojciechowskiego zdobywał taki rozgłos jak wiadomości z konta Donalda Tuska, mówilibyśmy tylko o byłym pośle PiS.
Twitterowa burza
W ciągu zaledwie kilku dni prac Komisji sprawiedliwości nad prezydenckimi projektami ustaw o KRS i SN, Janusz Wojciechowski wysłał kilkadziesiąt tweetów na temat sędziów i wymiaru sprawiedliwości. I to pomimo tego, że jest poza polityką. Janusz Wojciechowski przekonywał o tym słuchaczy RMF FM, w którym gościł pod koniec września. "... kiedy jeszcze aktywnie zajmowałem się polityką - bo dzisiaj tego nie robię, od półtora roku, od kiedy jestem w ETO, to tego nie robię, jestem poza polityką" - mówił. Dla jasności - program nie był poświęcony pracy EOT, ale sporze PiS z prezydentem na temat reformy sądów.
"Kurtuazyjna wizyta sędziów KRS w ambasadzie RFN... a czy jest możliwa do wyobrażenia kurtuazyjna wizyta niemieckiej Federalnej Komisji Wyboru Sędziów w polskiej ambasadzie?" - napisał 29 listopada Wojciechowski. Jego dawni wyborcy zrobili w komentarzach resztę, pisząc o "szmalcownikach" i o tym, że "po takiej akcji AK wykonałaby wyrok". Z kolei dzień wcześniej apolityczny audytor ETO skrytykował sędziego KRS Waldemara Żurka. "Apolityczny rzecznik KRS obawia się, że sędziowie wybierani do KRS przez parlament będą podlizywali się politykom. Nisko ocenia pan rzecznik kondycję etyczną sędziów, ja mimo wszystko oceniam ją wyżej. Są chyba jeszcze sędziowie zdolni do niepodlizywania się komukolwiek" - przekonywał.
Janusz Wojciechowski żywo dyskutuje też z dziennikarzami, którzy mają uwagi do kształtu ustaw. Pytany o program PiS, który sam współtworzył, odpowiada: "Proszę Pani, ja dziś zupełnie się nie znam na programach partyjnych, ale znam się ciut na logice prawniczej". ,Były poseł zgłasza nawet uwagi do prezydenckich projektów. Oczywiście uwagi apolityczne W dodatku chwali się, że na pewno zostaną one wysłuchane, bo w sejmowej komisji są posłowie, którzy czytają jego tweety. Jeszcze w grudniu 2016 roku sugerował, aby sędziowie kwestionujący decyzje PiS byli pozbawiani wynagrodzeń. Po burzy usunął wpis. Trudno to uznać za brak zaangażowania politycznego, wymaganego przecież od audytorów ETO.
Złamana obietnica
Równie trudno zrozumieć u tak wysoko postawionego unijnego urzędnika nieodpartą potrzebę skomentowania błahostek, takich jak cotygodniowe programy polityczne, prowadzone przez Magdalenę Ogórek "Studio Polska" czy dętą aferkę z atakiem na człowieka czytającego "Gazetę Wyborczą". Janusz Wojciechowski znajduje też czas by podzielić się z czytelnikami opinią o karze śmierci.
To wszystko jest o tyle zaskakujące, że obejmując funkcję w Luksemburgu Janusz Wojciechowski zapowiadał "wygaszenie publicystyki politycznej". Jak widać słowa nie dotrzymał - natura polityka była silniejsza.