Poparzone pacjentki dały do myślenia
Dopiero po wypadku w trakcie radioterapii w Białostockim Ośrodku Onkologicznym w Polsce zaczęto myśleć o doposażaniu szpitali onkologicznych i rozpoczęto prace nad zmianami w prawie atomowym - ocenia prof. Bogusław Maciejewski z Instytutu Onkologii w Gliwicach.
10.03.2003 18:42
W poniedziałek przed sądem w Białymstoku zeznawał on jako biegły w procesie dwójki pracowników Białostockiego Ośrodka Onkologicznego, którzy odpowiadają za narażenie na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia pięciu pacjentek poparzonych podczas radioterapii dwa lata temu.
Oskarżeni to lekarka i technik fizyk, oboje z długoletnim doświadczeniem zawodowym.
Prof. Maciejewski sporządzał opinie o wypadku w szpitalu onkologicznym w Białymstoku na potrzeby Ministerstwa Zdrowia i prokuratury.
Maciejewski podkreślił, że dotąd polskie prawo nie reguluje, jaką maksymalnie liczbę zabiegów (pól napromieniania) można wykonać w określonym czasie, np. dziennie na jednym aparacie do radioterapii. Ma to m.in. znaczenie dla czasu eksploatacji urządzeń. Prawo nie określa też, kiedy sprzęt staje się zużyty i należałoby przerwać nim leczenie.
"Toczą się w tej chwili intensywne prace nad dostosowaniem polskiego prawa atomowego i przepisów związanych z bezpieczeństwem stosowania promieniowania do wymogów europejskich" - powiedział Maciejewski, do grudnia 2002 r. krajowy konsultant ds. radioterapii. Tymczasem wiele szpitali stosuje reguły zwyczajowe niczym nieusankcjonowane.
W Polsce większość pracujących aparatów w radioterapii jest stara i wyeksploatowana - podkreślił Maciejewski. Dodał, że dopiero po wypadku w Białymstoku w Polsce zaczęto myśleć o doposażaniu ośrodków onkologicznych. W większości placówek pracuje jednak stary, wysłużony sprzęt, a lekarze stają przed "trudnym etycznie i moralnie wyzwaniem", czy leczyć ludzi takim sprzętem czy zaprzestać leczenia. "To, co się stało w Białymstoku, było sygnałem ostrzegawczym dla decydentów" - podkreślił Maciejewski.
Po wyjściu z sali sądowej powiedział dziennikarzom, że według jego szacunków, w Polsce po publikacjach prasowych o wypadku w Białymstoku 10-15% kobiet zrezygnowało z radioterapii w obawie o swoje bezpieczeństwo.
O stanie zdrowia poszkodowanych pacjentek w Białymstoku powiedział, że doznały bardzo poważnych uszkodzeń. U wszystkich występuje głęboka martwica "nie do zahamowania" i nie ma gwarancji wyleczenia odczynu popromiennego.
Według prof. Maciejewskiego, przyczyną tych obrażeń była awaria Neptuna - urządzenia, które, mając 18 lat, nie powinno już pracować. Porównał go z "20-letnim maluchem w warsztacie samochodowym, o którym serwis mówi, że jest sprawny, a któremu za bramą może odpaść koło".
Przed zamknięciem procesu białostocki sąd chce jeszcze wyjaśnić, dlaczego w Neptunie, który uległ awarii, wymontowany był układ zapobiegający naświetlaniu, gdy aparat jest zbyt zimny. Ma on znaczenie w momencie uruchamiania aparatu po wyłączeniu czy zaniku prądu, a do awarii doszło właśnie po krótkotrwałym zaniku prądu.
Na tę okoliczność sąd przesłucha w końcu marca jeszcze jednego świadka. Ma nim być pracownik Białostockiego Ośrodka Onkologicznego, który zauważył brak tego układu. (iza)