Ponownie rozpoczął się proces Wachowskiego
Proces oskarżonego o fałszywe zeznania Mieczysława Wachowskiego, b. ministra w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, ponownie rozpoczął się przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa. Powodem nowego rozpoczęcia procesu była zmiana sędziego wyznaczonego do tej sprawy.
09.05.2007 | aktual.: 09.05.2007 16:18
57-letniego Wachowskiego oskarżono o złożenie fałszywych zeznań w 2003 r. w prokuraturze w Piasecznie (grozi za to do 3 lat więzienia). Zaprzeczył on wtedy, by dostał od biznesmena Sławomira M. 30 tys. dolarów jako zwrot części zainwestowanych przez siebie pieniędzy. W 2001 r. Wachowski "włożył" bowiem 159 tys. dolarów w tworzoną przez niego i M. spółkę. Wspólny biznes nie powiódł się.
Kartka z podpisem "in blanco"
Sławomir M. twierdzi, że jeszcze w maju 2001 r. zwrócił mu część zainwestowanej kwoty - 30 tys. dolarów. Głównym dowodem jest pokwitowanie odbioru przez Wachowskiego. On sam twierdzi, że pieniędzy nie dostał, a M. spreparował pokwitowanie, wykorzystując kartkę z jego podpisem "in blanco".
Proces był już bliski zakończenia w końcu ubiegłego roku, jednak z powodu zaawansowanej ciąży sędzi Agnieszki Prokopowicz został odroczony, a w lutym bieżącego roku wyznaczono do jego prowadzenia nowego sędziego - Grzegorza Romaniuka.
W środę sąd ponownie przesłuchał obie strony, a także świadków. Zarówno Mieczysław Wachowski, jak i Sławomir M. podtrzymali swoje wcześniejsze zeznania.
Sławomir M. przyznał przed sądem, że posiadane przez niego pokwitowanie "miałoby większą wartość dowodową" gdyby w całości zostało napisane przez Wachowskiego. Dodał jednak, że "nie spodziewał się", iż stanie się ono przedmiotem sporu.
Wachowski twierdzi, że M. spreparował pokwitowanie po to, by uwiarygodnić twierdzenia Lecha Kaczyńskiego z 2001 r. (obecny prezydent RP był wtedy ministrem sprawiedliwości), że Wachowski to przestępca. Sprawa ma wyłącznie podłoże polityczne - powiedział Wachowski.
Wiza do USA
W sprawie konfliktu Wachowskiego z biznesmenem jest też odrębny wątek: Sławomir M. twierdzi, że wręczył b. ministrowi 25 tys. dol. za załatwienie wizy do USA. Nie mógł jej dostać normalną drogą, ponieważ w latach 80. został wydalony z USA za używanie fałszywego paszportu. Wachowski jednak utrzymuje, że w dniu, o którym mówi biznesmen, przebywał w Hiszpanii, czego mają dowodzić pieczątki w jego paszporcie.
Pytania skierowane do M. przez reprezentującego Wachowskiego mec. Waldemara Kaima w sprawie fałszywego paszportu zostały uchylone przez sąd jako nie mające związku ze sprawą.
Proces będzie kontynuowany 20 czerwca. Wówczas sąd najprawdopodobniej, w związku z niejednoznacznymi opiniami biegłych odnośnie przedstawionego przez M. pokwitowania, przeprowadzi analizę dokumentu pod mikroskopem biologicznym.
Podczas poprzedniego procesu, w grudniu ubiegłego roku, pokwitowanie było już analizowane przez mniej dokładny mikroskop stereoskopowy. Jeden z biegłych ocenił wówczas, że najpierw powstało pokwitowanie, a potem złożono na nim podpis. Drugi uznał, że nie można stwierdzić, co było pierwsze.
W marcu przed Sądem Rejonowym Warszawa-Mokotów rozpoczął się inny proces miedzy Sławomirem M. a Wachowskim. Doniesienie złożył sam Wachowski. Biznesmen oskarżony jest o doprowadzenie Wachowskiego do niekorzystnego rozporządzenia mieniem dużej wartości. Nie przyznaje się do winy.
Wachowski w lutym bieżącego roku, po wpłaceniu 200 tys. zł kaucji, opuścił areszt, gdzie przebywał w związku ze śledztwem, w którym łódzka prokuratura zarzuca mu płatną protekcję oraz ukrywanie dokumentów, m.in. tajnych. Wobec Wachowskiego wysuwano też wcześniej inne zarzuty, m.in. że w latach 90. za łapówkę wpłynął na prezydenta Wałęsę, by uniewinnił członka gangu pruszkowskiego Andrzeja Z. pseud. Słowik. Prokuratura tego nie potwierdziła.