PolskaPoluzowanie obostrzeń. "Euforia uśpiła czujność Polaków. Rządowe groźby powrotu do lockdownu nie zadziałają"

Poluzowanie obostrzeń. "Euforia uśpiła czujność Polaków. Rządowe groźby powrotu do lockdownu nie zadziałają"

- Ludzie przestali wierzyć w to, że od ich zachowań będą zależały dalsze decyzje rządu. To m.in. przez brak zaufania do państwa widzieliśmy tłumy na Krupówkach. Byłbym daleki od surowych ocen, że to głupota czy skrajna nieodpowiedzialność - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską psycholog społeczny dr Konrad Maj z SWPS.

Poluzowanie obostrzeń. "Euforia uśpiła czujność Polaków. Rządowe groźby powrotu do lockdownu nie zadziałają"
Poluzowanie obostrzeń. "Euforia uśpiła czujność Polaków. Rządowe groźby powrotu do lockdownu nie zadziałają"

17.02.2021 07:07

Julia Theus, Wirtualna Polska: Zimowa stolica Polski przeżywa oblężenie, turyści zjechali do Zakopanego zaraz po poluzowaniu obostrzeń. Była jazda na nartach i imprezy, prawie 300 interwencji policji na Krupówkach. 164 mandaty karne, w tym 121 za brak maseczek ochronnych. Dwie osoby zostały zatrzymane za atak na policjantów. Dlaczego Polacy zachowują się w ten sposób po zniesieniu restrykcji?

Dr Konrad Maj, psycholog społeczny z SWPS: Osoby, które żyły przez długi czas w zamknięciu i miały ograniczony dostęp do pewnych atrakcji, poczuły możliwość wyjazdu i zaczęły trochę zachowywać się jak dzieci wpuszczone na ulubiony plac zabaw. Zadziałała tutaj zapewne silnie hamowana i tłumiona przez ostatnie miesiące potrzeba kontaktów społecznych, chodzenia do restauracji i korzystania innych atrakcji na zewnątrz. Szczerze mówiąc, do pewnego stopnia rozumiem te reakcje.

Ludzie w chwilach euforii zapominają o zasadach, a nawet je negują. Byłbym daleki od surowych ocen, że to głupota czy skrajna nieodpowiedzialność. Raczej brak refleksji pod wpływem silnych emocji, ale też i różnych napoi wyskokowych.

Czy oznacza to, że zmęczenie zamknięciem i izolacją jest teraz silniejsze niż lęk przed pandemią?

Tak, dokładnie. Musimy zrozumieć, że doświadczając przez tak długi okres permanentnego stresu związanego z pandemią koronawirusa, tracimy zdolność do kontrolowania emocji, zwłaszcza tych radosnych, która wyzwala bycie w grupie. Jesteśmy ich spragnieni.

To wszystko zapewne uśpiło czujność wielu Polaków, na Krupówkach wszelkie lęki prawdopodobnie dodatkowo przygasił alkohol. Kiedy ludzie się cieszą, przestają myśleć o zagrożeniu i jego realnych konsekwencjach, mamy wtedy tendencje do myślenia peryferycznego. Krytyczny umysł jest wtedy wyłączony. Zastanawiamy się raczej nad tym, w jaki sposób się dobrze zabawić, a nie nad tym, jak się uchronić przed zagrożeniami. Przekonali się o tym Włosi za czasów pierwszej fali pandemii - czas wolny, imprezowy styl, nadmiar optymizmu i kontaktów społecznych kosztował tam niestety życie wielu osób.

Ale pandemia nadal trwa, a liczba odnotowanych zakażeń koronawirusem utrzymuje się na poziomie kilku tysięcy dziennie.

I dlatego możemy takie zachowania jedynie zrozumieć, znaleźć psychologiczne wytłumaczenie, ale nie powinniśmy uważać ich za uzasadnione i warte popierania. Powinniśmy od wszystkich wymagać dyscypliny, utrzymywać dystans społeczny, nosić maseczki ochronne i stosować dezynfekcje. Myślę, że część osób po poluzowaniu obostrzeń uległa złudnemu poczuciu, że to koniec pandemii. Oprócz optymizmu sprzyjają temu rozprzestrzeniające się coraz bardziej teorie antycovidowe, antymaseczkowe czy antyszczepionkowe.

To znaczy, że część osób, która bawiła się w miniony weekend na Krupówkach, mogła mieć pewną rezerwę do pandemii koronawirusa przez to, w jaki sposób jest ona często lekceważona?

Być może znalazły się tam osoby, które od samego początku mają luźniejszy stosunek do obostrzeń, ale również takie, które przeszły już zakażenie COVID-19 lub zostały zaszczepione. Zapewne mocno zadziałał też efekt tłumu - tańce, zabawa, radowanie się chwilą sprawiły, że większość osób przyjęła postawę konformistyczną. Jedni kopiują wtedy zachowanie drugich, bo nie chcą pokazać, że się boją zachorowania, jeszcze inni traktują beztroskie zachowania innych jako dowód na to, że koronawirus to rzadkość, a już na pewno nie ma zakażonych ludzi w Zakopanem. Nazywamy w psychologii takie zjawiska odpowiednio: wpływem normatywnym i informacyjnym.

Podobna sytuacja miała miejsce latem, kiedy Polacy tłumnie wyjeżdżali nad morze i spędzali czas na plażach, łamiąc wszelkie zasady bezpieczeństwa. Teraz mamy powtórkę, tyle że tym razem na południu. Ale nie bez znaczenia jest to, że otwarcie nastąpiło nagle, po długim ograniczaniu zimowych atrakcji, co przyczyniło się do zgromadzenia się tłumu w jednym miejscu.

Zniesienie restrykcji jest warunkowe, ma potrwać dwa tygodnie, a od zachowania Polaków i liczby zakażeń koronawirusem ma – według rządowych ustaleń – zależeć, czy lockdown wróci.

W mojej ocenie, gdyby było tak, że stoki narciarskie są dostępne cały czas i działają, ale w zaostrzonym rygorze sanitarnym, nie byłoby teraz w górach takich tłumów ludzi. A tak mieliśmy tam pustki przez wiele miesięcy i nagle wymarzone Zakopane jest otwarte. Czego moglibyśmy się spodziewać? Jeśli ktoś słyszy w telewizji, że rząd otwiera na dwa tygodnie hotele, baseny czy siłownie, to chce z tego szybko skorzystać, bo kto wie, czy za chwile znów nie będzie ponownego zamknięcia. To wydaje się racjonalnym rozumowaniem.

Nie ma co się dziwić ludziom, że korzystają z różnych społecznych rozrywek, skoro rząd dał im taką możliwość. Trudno tu oczekiwać od nich wielkiej samodyscypliny, nie byli zresztą do tego odpowiednio przygotowani. Wszystko nastąpiło dość nagle.

Ale mógłby zachować się odpowiedzialnie, aby nie doszło do kolejnego zamknięcia.

I tutaj przechodzimy do drugiej przyczyny takiego, a nie innego zachowania Polaków, czyli złej komunikacji ze strony rządu. Ludzie przestali wierzyć w to, że mają poczucie sprawstwa i że od ich zachowań będą zależały dalsze decyzje rządu. Wielu nie wierzy, że strategia walki z pandemią w naszym kraju oparta jest na racjonalnych przesłankach i analizach ekspertów.

Obostrzenia są wprowadzane i zdejmowane z dnia na dzień, nie są spójne, decyzje są zaskakujące, a ludzie nie widzą w nich często logiki. Na ten brak zaufania rząd pracował od samego początku, kiedy to wprowadził zakaz wstępu do lasu, nagle zamknął cmentarze w przeddzień święta zmarłych czy na użytek zorganizowania wyborów komunikował, że pandemia jest niegroźna, a tu po ich przeprowadzeniu zaczął straszyć kolejną falą zakażeń. Nie wspomnę już o różnych aferach związanych z zakupem respiratorów i maseczek.

To dlatego społeczeństwo nie ma podstaw, aby ufać, że jeżeli będzie się zachowywać odpowiedzialnie, to może liczyć na określone ulgi. Przeprowadziłem na ten temat z prof. Krystyną Skarżyńską badania "Społeczeństwo wobec epidemii", które pokazały, że większość osób szybko przestała wierzyć w to, co mówi rząd w sprawie koronawirusa, tendencje do stosowania się do jego zaleceń szybko wygasły.

Rząd twierdzi, że obostrzenia wrócą, jeżeli Polacy się do nich nie dostosują. Czy to coś da, czy jest możliwe, aby takie "groźby" podziałały?

To według mnie bardzo nieodpowiedni styl komunikacji, groźba na zasadzie "daliśmy wam zabawki, to teraz je zabieramy". To niepoważne traktowanie ludzi. Po prostu należało przewidzieć, że Polacy ruszą w góry i od wielu dni prowadzić edukację, jak należy się zachowywać, być może również przeorganizować nieco również cały ruch turystyczny w Tatrach, a nie teraz pokrzykiwać na ludzi. Państwo powinno rozmawiać od początku z całym sektorem turystycznym i na podstawie tych konsultacji wypracować wspólną, przejrzystą i racjonalną politykę. Dotyczy to oczywiście również innych branż.

Trudno wymagać od ludzi akceptacji i zrozumienia dla wprowadzanych ograniczeń, gdy np. od samego początku nie dotyczyły one Kościoła, nie sposób zrozumieć utrzymania ograniczenia handlu w niedziele, skoro chcemy "rozrzedzić" kolejki przy kasach. To ogromny błąd rządzących, że zachowują się jak nadzorcy z monopolem na wiedzę, jak postępować, a my mamy to bezrefleksyjnie przyjmować. Przez taką komunikację dochodzi do starć z policją, nasilają się inne formy protestu. To niestety może przyczynić się do trudniejszego opanowania kolejnych epidemii czy innych kryzysów, gdy się pojawią. Nieufność będzie od samego początku. Oby jednak nas to szybko nie spotkało.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
pandemiaobostrzeniazakopane
Zobacz także
Komentarze (294)