Polująca kobieta odwiedza szkoły i opowiada dzieciom o myślistwie. Są głosy oburzenia
"Skandal" czy "brawo"? Reakcje na szkolne prelekcje Alicji Fruzińskiej, pasjonatki łowiectwa, są skrajnie różne. Myśliwa chętnie opowiada dzieciom o zaletach płynących z łowiectwa. Ale nie wszyscy pochwalają jej zainteresowania. "Nie chcemy takich lekcji dla naszych dzieci" - piszą internauci. Tyle że takie reakcje utwierdzają Fruzińską w przekonaniu, że jest nad czym pracować.
"Myślistwo jest tematem bolącym gdyż większość myśli, ze tylko zabijamy - a to nieprawda. Gospodarka łowiecka jest szeroką dziedziną" - cytuje Alicję Fruzińską portal zlotow.naszemiasto.pl. Myśliwa, która jest członkiem Polskiego Związku Łowieckiego, odbyła już ponad 100 spotkań z dziećmi w szkołach.
Cel? Chce opowiedzieć dzieciom, czym jest łowiectwo obecnie oraz czym było kiedyś. W trakcie swoich lekcji mówi m.in. o dzikich zwierzętach, zagrożeniach, jakie na nie czyhają i nieodpowiedzialnych zachowaniach ludzi.
"Nie było do tej pory żadnych skarg z placówek oświatowych na zajęcia prowadzone przez naszych edukatorów. Wręcz przeciwnie, posiadamy wiele podziękowań za przeprowadzanie zajęć przybliżających dzieciom tematy przyrodnicze" - stwierdziła w rozmowie z oko.press rzeczniczka prasowa Polskiego Związku Łowieckiego Diana Piotrowska.
Protesty w Puszczy Białowieskiej
Skarżą się jednak internauci, podpisujący się również jako rodzice. "Kto wpadł na taki bzdurny pomysł??????? Skandal! Nie chcemy takich lekcji dla naszych dzieci", "Już wiadomo gdzie nigdy nie wysłać dzieci" - czytamy w komentarzach pod galerią zdjęć, która ukazała się na zlotow.naszemiasto,.pl po zajęciach Fruzińskiej w Szkole Podstawowej Nr 3 w Złotowie.
Ale pojawiają się również głosy pochwały. "A przyjedź no jeden z drugim na wieś i zobacz ile ta zwierzyna niszczy na moich polach, na których rośnie zboże na chleb DLA WAS. Dlaczego ja mam płacić za to że wy nie chcecie żeby te dziki redukować. Nie widzę problemu, mogą mi zeżreć wszystko na pniu tylko mi zapłaćcie za moją pracę, to wtedy powiem myśliwym wara z mojego pola" - pisze jeden z internautów.
Polowanie? O tym edukatorzy opowiadają tylko niektórym
Podobny wniosek - wyrządzanie przez zwierzynę szkód na polach i w lasach - jest jednym z oficjalnych argumentów za działalnością myśliwych i edukatorów. W artykule o "Edukacji przyrodniczo-łowieckiej społeczeństwa realizowanej przez Polski Związek Łowiecki", którego współautorką jest rzeczniczka PZŁ, wytłumaczono, że nacisk jest kładziony m.in. na pokazanie "zjawiska nadmiernej liczebności niektórych gatunków zwierząt łownych i konieczności eliminacji ze środowiska pewnej ich liczby, poprzez odstrzał".
- W młodszych grupach wiekowych w ogóle nie wspomina się o łowiectwie, a tym bardziej polowaniu – zapewnia w rozmowie z oko.press Piotrowska. Jak dodaje, "dzieci starsze dowiadują się czym zajmują się myśliwi, ale nigdy nie ma sytuacji, żeby dzieci dowiadywały się jak się poluje, jakie są metody polowania".
Nie wszyscy widzą to jednak w podobny sposób. - Z takiej edukacji dzieci wynoszą obraz myśliwego jako dobrego człowieka, który dba o zwierzęta. Ale nie dowiedzą się, że potem zasadza się na te same zwierzęta, by je zabić. I to te najlepsze, z których będą najpiękniejsze trofea – kontruje w rozmowie z oko.press Małgorzata Świderek, edukator ekologiczna z Ośrodka Działań Ekologicznych „Źródła”.
Źródło: oko.press, zlotow.naszemiasto.pl