PolskaPolsko-rosyjskie umowy gazowe

Polsko-rosyjskie umowy gazowe

Wicepremier i minister infrastuktury Marek Pol rozpoczyna w środę wizytę w Moskwie. Według rosyjskich komentatorów, mimo zaprzeczeń ze strony polskiej, jednym z tematów rozmów będą sporne kwestie dotyczące polsko-rosyjskich umów gazowych.

Budowa gazociągu budziła w Polsce emocje od kiedy w sierpniu 1993 roku podpisano międzyrządową umowę z Rosją w tej sprawie. W sierpniu 1996 w Warszawie podpisany został "kontrakt stulecia" pomiędzy Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem (PGNiG)
a Gazpromem.

Od początku kontrowersje wywołała zasada, według której, bez względu na popyt, mamy płacić za zakontraktowany gaz, nawet jeżeli go nie odbierzemy. Umowa nie przewiduje też możliwości odsprzedawania nadwyżek gazu do innych krajów.

Przeciwnicy kontraktu uważają, że uzależnia on Polskę od rosyjskich dostaw. Argumentują, że bezpieczeństwo kraju wymaga dostaw gazu z kilku źródeł. W krajach zachodnich od dawna przyjęto założenie, że od jednego dostawcy może pochodzić najwyższej jedna trzecia gazu. Ponadto cena jaką płacą odbiorcy gazu w Niemczech jest niższa niż dyktowana Polakom. Wynika to z powiązań kapitałowych pomiędzy Gazpromem, a niemieckim Ruhrgas. Niemcy posiadają 3,5% udziałów w Gazpromie o wartości 1 mld dolarów.

Zwolennicy uważają, że gazociąg zapewni odpowiednie dostawy gazu i nowe miejsca pracy, Polska ma też zarobić na tranzycie.

8 lat trwały negocjacje, które miały zmniejszyć zależność Polski od rosyjskiego gazu. Prowadzono je z norweskim koncernem Statoil oraz duńskim Dansk Oile og Naturgas. Projekt zakłada budowę gazociągu po dnie Bałtyku do Morza Północnego. W połowie 2001 roku zawarto dwie umowy międzyrządowe w tej sprawie, z Danią i z Norwegią.

Konkurencyjny projekt, którym zainteresowani są Ruhrgas i Bartimpex przewiduje budowę połączenia pomiędzy Bernau a Szczecinem. W praktyce byłaby to jednak nowa nitka gazociągu jamalskiego, odprowadzająca do Polski rosyjski gaz, sprzedawany nam tym razem przez Niemców.

Gaz ziemny dociera do Polski gazociągiem jamalskim. Dostarcza on gaz z Półwyspu Jamał na Syberii do Europy Zachodniej. Pierwsza nitka dochodzi do Niemiec. Jej polski odcinek ma 682 km. Jego budowę zakończono we wrześniu 1999 roku.

Właścicielem polskiego odcinka jest polsko - rosyjska spółka EurRoPol Gaz SA. Jej głównymi akcjonariuszami są: reprezentujące Skarb Państwa PGNiG oraz rosyjska spółka akcyjna Gazprom. Mają one po 48% udziałów. 4% akcji ma prywatna polska spółka Gas-Trading. W Gas-Tradingu decydujący głos - 36% akcji - ma Bartimpex, którego właścicielem jest Aleksander Gudzowaty.

Trwają rozmowy na temat budowy drugiej nitki gazociągu, wiodącego przez nasz kraj do Europy Zachodniej. Mimo tranzytowego charakteru tej nitki, jedna trzecia przesyłanego gazu będzie zostawała u nas. Nie jest w związku z tym obojętna jej lokalizacja. Istnieją jednak rozbieżności między propozycjami rosyjskimi i polskimi w tej kwestii.

Polakom zależy by nitka gazociągu przechodziła przez tereny południowo zachodnie. Rosjanie chcą by przechodziła przez tereny wschodnie Polski. Większe ilości gazu nie są tam jednak potrzebne. Taka lokalizacja nie znajduje też akceptacji ze względów ekologicznych.

Rosjanom zależy by nowy gazociąg nie przechodził przez Ukrainę. Twierdzą, że kraj ten od wielu lat zalega z opłatami za gaz, a ponadto nielegalnie zatrzymuje część przesyłanego gazu.

Do dziś nie jest jasne dlaczego spółka Gas Trading ma 4% akcji EuRoPol Gazu. W polsko - rosyjskiej umowie z 1993 roku zapisano, że akcje obejmą w równych częściach PGNiG oraz Gazprom. Rząd Jerzego Buzka chciał wykluczyć Gas Trading ze spółki, by po 50% akcji EuRoPol Gazu miały PGNiG i Gazprom.

Zgodnie z umowa z 1996 roku, w 2002 roku Polska ma odebrać 7 mld metrów sześciennych gazu ze wschodu. Tymczasem w istniejącej nitce gazociągu jamalskiego dla Polski jest zarezerwowana przepustowość jedynie na 4 mld. (an)

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)