Polskie uczelnie wyższe stawiają na obcokrajowców
Wydział Prawa Uniwersytetu Jagiellońskiego
chce zachęcić do studiowania młodych Australijczyków. Akademia
Górniczo-Hutnicza myśli o studentach z krajów arabskich, a
Politechnika Krakowska marzy o podwojeniu liczby obcokrajowców na
studiach. Każdy cudzoziemiec na uczelni to nie tylko prestiż, ale
też sporo pieniądze z budżetu państwa - pisze "Dziennik Polski".
22.03.2008 | aktual.: 22.03.2008 03:44
Dziekan Wydziału Prawa i Administracji UJ wrócił niedawno z Australii. Szukał tam kandydatów, którzy chcieliby podjąć studia w Krakowie. W tym samym celu pojechał w ubiegłym roku do USA. Reklama jest dźwignią handlu - mówi prof. Józef Wójcikiewicz, prodziekan Wydziału Prawa i Administracji UJ. Na spotkaniach z młodzieżą dziekan mówi o zaletach studiowania w Krakowie, opowiada o uniwersytecie i mieście z nadzieją, że ktoś się skusi i zechce do nas przyjechać - dodaje.
Podobne spotkania od pewnego czasu odbywają się również w naszych szkołach średnich, z tą jednak różnicą, że zamiast przedstawicieli władz zagranicznych uniwersytetów, przyjeżdżają do nas profesjonalni "łowcy głów" (headhunterzy). Są to zwykle Polacy, którzy studiowali lub nadal studiują na uniwersytetach w Wielkiej Brytanii, Niemczech, czy Holandii.
Są świetnie przygotowani do tych spotkań i robią naszej młodzieży prawdziwe pranie mózgu - mówi Aleksander Palczewski, dyrektor I LO w Krakowie, który uczestniczył w takich spotkaniach. Podczas półgodzinnego wykładu wyliczają najlepsze cechy uniwersytetu, który reprezentują. Potrafią odpowiedzieć na każde, nawet najbardziej podchwytliwe pytanie. Nic dziwnego, że nasza młodzież łapie się na ich lep - zaznacza.
W czasie, gdy headhunterzy przeszukują polskie licea, nasze uczelnie swoją zagraniczną promocję ograniczają do druku ulotek i informatorów w języku angielskim oraz udziału, zwykle raz w roku, w międzynarodowych targach edukacyjnych. Jedynie Collegium Medicum UJ, które prowadzi Szkołę Medyczną dla Obcokrajowców zatrudnia osobę, którą można nazwać "łowcą głów".
W Norwegii mamy osobę, która udziela informacji na temat naszej szkoły, ale tym, którzy sami się po nie zgłoszą. Nie chodzi po szkołach i nie zachęca młodzieży do przyjazdu do Krakowa - mówi Dawid Gacek z Collegium Medicum UJ. Na zwykłe studia też nie rekrutujemy za granicą, bo nie ma takiej potrzeby. Co roku o jedno miejsce na medycynie walczy średnio 5 kandydatów - dodaje.
Problem w tym, że wkrótce dotrze do nas niż demograficzny - przypomina prof. Wójcikiewicz. Dlatego musimy otworzyć się również na kandydatów z zagranicy. Na razie jednak nie mamy im zbyt wiele do zaoferowania, bo aby móc ich przyjąć, trzeba uruchomić więcej kierunków studiów w języku angielskim - zaznacza.
Podobny problem mają władze Akademii Górniczo-Hutniczej. (PAP)