Polskie reakcje na pozwy na pierwszych stronach niemieckich gazet
Doniesienia o polskich reakcjach na pozwy odszkodowawcze Powiernictwa Pruskiego znalazły się na pierwszych stronach większości niemieckich gazet, stając się pretekstem do kolejnej fali krytyki pod adresem polskich władz.
20.12.2006 | aktual.: 20.12.2006 11:20
Największe dzienniki - "Sueddeutsche Zeitung" i "Frankfurter Allgemeine Zeitung" - zachowują umiar, pisząc o tej sprawie. Wiele innych gazet zarzuca Polsce chęć renegocjacji polsko-niemieckiego traktatu granicznego z 1990 roku, pomimo wtorkowego oświadczenia minister spraw zagranicznych Anny Fotygi, że nie jest to intencją strony polskiej.
"Polska widzi w pozwach poważny problem" - czytamy na pierwszej stronie "SZ". Wykorzystując materiały agencyjne, gazeta twierdzi, że pozwy są "poważnym obciążeniem" dla niemiecko-polskich stosunków. Minister Fotyga groziła we wtorek możliwością renegocjacji przez władze w Warszawie traktatu granicznego z 1990 roku - twierdzi "SZ". Gazeta przytacza słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego, iż sprawa pozwów wymaga "błyskawicznej akcji" ze strony polskiego parlamentu. "Musi być jasno złożona deklaracja, że Polska nie uzna żadnych wyroków, które będą podważały polskie prawo pod tym względem" - cytuje premiera "SZ".
"FAZ" ogranicza się do krótkiej informacji na pierwszej stronie, zwracając uwagę na ocenę premiera Kaczyńskiego, iż niemiecki rząd wykazuje "całkowity upór" w kwestii rozwiązania problemu wzajemnych roszczeń. "Niemcy nie chcą zgodzić się na żadną decyzję, która by doprowadziła do tego, że roszczenia będą kierowane wobec niemieckiego rządu" - cytuje szefa polskiego rządu "FAZ".
W dalszej części wydania warszawski korespondent gazety Konrad Schuller tłumaczy, dlaczego Niemcom i Polakom tak trudno się zrozumieć. Autor podkreśla, że punktem odniesienia dla Polaków jest - inaczej niż w Niemczech - ciągle jeszcze naród, zaś pojedynczy człowiek działa w narodowych ramach. Tak jak śmierć papieża, wojna i wypędzenie nie są traktowane jako indywidualne przeżycia, lecz jako "katastrofy dwóch narodów".
Zgodnie z tym sposobem myślenia wypędzenie staje się aktem historycznej sprawiedliwości. Polskie osiedlenie na dawnych ziemiach niemieckich jawi się jako "uprawnione odszkodowanie" dla napadniętego narodu.
Natomiast pozwy Powiernictwa Pruskiego są wynikiem indywidualistycznego punktu widzenia, zaś wypędzenia oceniane są w świetle praw człowieka. Ponieważ co najmniej część wypędzonych nie ponosi winy za nazizm, wyciąga się z tego wniosek, że wypędzenia były w milionach przypadków naruszeniem prawa - wyjaśnia autor.
Schuller zaznacza, że polskie stanowisko nie znajduje zrozumienia w Niemczech, ostre polskie reakcje odrzucane są jako przesadne. Postulat, żeby Niemcy jako naród odpowiedzialny za wojnę wypłaciły odszkodowania ofiarom wypędzenia, nie spotkał się w Niemczech z poparciem - podkreśla. "Spór będzie trwał jeszcze długo" - przewiduje Schuller.
"Polska kwestionuje traktat graniczny z Niemcami" - czytamy na pierwszej stronie dziennika "Die Welt". Gazeta publikuje wypowiedź posła CDU Juergena Gehba, który skrytykował stanowisko premiera Kaczyńskiego dotyczące nieuznania przez Polskę wyroków podważających polskie prawo.
Gehb zastrzegł, że jemu też nie podobają się pozwy, jednak Polska "jako członek UE musi akceptować podział władz i orzecznictwo". Kto nie chce podporządkować się europejskiemu orzecznictwu, temu "pozostaje tylko wystąpienie z UE" - powiedział polityk CDU.
"Der Tagesspiegel" pisze na pierwszej stronie: "Polska kwestionuje traktaty z Berlinem". Komentator Gerd Appenzeller zarzuca polskim władzom, że reagując na pozwy niemieckich wypędzonych "przebrały miarę". Niemieckie władze nie mogą zabronić niemieckim obywatelom procesowania się o odszkodowania - podkreśla gazeta.
Zapowiedzi renegocjacji traktatów oraz "błyskawicznej akcji" polskiego parlamentu komentator uznał za "absurdalne". Wskazał na fakt, że Polska sama zaniedbała problem uregulowania postępowania ze skargami dotyczącymi komunistycznych wywłaszczeń. "Zamiast wypracować własne stanowisko, by było prawnie niepodważalne, rząd (polski) reaguje nie tak, jak powinna reagować oświecona demokracja w XXI wieku, lecz w dosadnym stylu narodowego państwa schyłku XIX wieku" - czytamy.
"Rządzący w Polsce bracia Kaczyńscy zdecydowali, że z zasady nie będą dowierzali Niemcom" - pisze "Berliner Zeitung". "Jest to zrozumiałe, jeśli używa się wyłącznie argumentów historycznych i uwzględnia zbrodnie, popełnione przez Niemców w przeszłości na Polakach" - twierdzi komentator. Jego zdaniem, takie podejście jest jednak "całkowicie niezrozumiałe", jeśli weźmiemy pod uwagę powojenny rozwój niemiecko-polskich stosunków. "Nie ma żadnych powodów do nieufności" - podkreśla "Berliner Zeitung", przypominając uznanie polsko-niemieckiej granicy przez NRD (w 1950 r.) i RFN (w 1970 r.).
Komentator uważa, że uprawnione jest pytanie o sposób rozumienia demokracji przez Kaczyńskich. Zdaniem komentatora, wzywają oni "podejrzanie często" państwo do działania "gdy coś im nie pasuje": "niesmaczny artykuł prasowy, dziwaczna wystawa wypędzonych, czy też niedorzeczne pozwy", a przecież w wolnym kraju obywatele mają do tego wszystkiego prawo. "Można przeciwko temu argumentować, demonstrować, przemawiać, lecz nie można tego zakazać. Czy w Polsce jest inaczej?" - pyta w konkluzji autor komentarza.
Wychodząca w Zagłębiu Ruhry "Westdeutsche Allgemeine Zeitung" uważa, że "prawicowo-populistyczny" rząd w Warszawie instrumentalizuje oburzenie wywołane przez pozwy i może dzięki niemieckiemu ekstremizmowi "pielęgnować" swój "antyniemiecki wizerunek wroga". "Nie ma to nic wspólnego ani z opartą o rzeczywistość polityką, ani z normalizacją stosunków dwóch państw w Unii Europejskiej" - czytamy.
Jacek Lepiarz