Polskie piekło. Tak ludzie kłócą się o opiekę nad dzieckiem
Byli ze sobą cztery lata. Dziecko pojawiło się szybko, bo po trzech miesiącach. Teraz, kiedy się rozstają synek jest ich karta przetargową. Oboje chcą dla niego jak najlepiej i oboje twierdzą, że chcą dobra dziecka. Tak wygląda koszmar rozstań w Polsce, na których najbardziej cierpią dzieci.
11.07.2017 | aktual.: 18.07.2017 10:38
Na zdjęciu widać ślicznego chłopczyka o ciemnych oczach, jasnych blond włosach i rumianych policzkach. Za kilka dni miną 4 miesiące odkąd Anna R. ostatni raz widziała syna. Na Facebooku napisała rozpaczliwy apel. "Mój synek Oliwier został uprowadzony przez ojca. Sądy w Polsce są opieszale i spychają moje sprawy na kolejne terminy. Mimo że sąd nakazał ojcu wydanie dziecka, nie wykonał tego. Błagam pomóżcie mi odnaleźć synka." Kilka godzin usunęła post ze względu na pogróżki, które zaczęła dostawać.
Ostatni raz widziała Oliwiera w sobotę 18 marca. Chłopiec miał spędzić weekend z tatą, od 10 rano w sobotę do godziny 18 w niedzielę. Około 17:30 dostała sms od ojca dziecka, że go jej nie odda i razem wyjeżdżają na ferie. Słowa dotrzymał, bo matka nie spotkała się z synkiem więcej, nawet w urodziny chłopca. Ojciec zgadza się na krótkie rozmowy przez telefon, od kilku do kilkunastu minut. W każdej chwili mogą być przerwane, jeśli matka zada chłopcu niewłaściwe pytanie. A pytania zakazane to: Gdzie jesteś? Czy jesteś z babcią? Czy tata ugotował ci coś dobrego?
Zdarzało się, że od synka słyszała, że mama jest zła, niedobra i "mama sio". Kiedy pytała chłopca od kogo to usłyszał, odpowiadał, że tata i Bożena każą mu tak mówić. Kim jest Bożena? Tego Anna nie wie. Wie natomiast, że ma zdiagnozowaną depresję, a w prokuratorze toczy się przeciwko niej sprawa. Założył ją były partner, który rzucił pracę zawodową, żeby móc zajmować się dzieckiem. Jakie zarzuty stawia byłej partnerce? Znęcanie się psychiczne nad dzieckiem. Podobno ma dowody w postaci nagrań, na których słychać jak matka krzyczy na dziecko. – Nie byłam zawsze idealna, nie radziłam sobie, partner mi nie pomagał, miałam depresję poporodową – mówi Anna. – Gdyby za każde przekleństwo wypowiedziane w obecności dziecka odbierać rodzicom prawa rodzicielskie, to wydaje mi się, że większość matek i ojców byłaby ich pozbawiona – komentuje mecenas Robert Gabriel, pełnomocnik matki chłopca – Ojciec nie myśli o dobru dziecka. Utrudnia kontakty z dzieckiem zasłaniając się tym, że sąd nie wydał takiego nakazu. Czas mija, a więź dziecka z matką jest poważnie nadszarpywana – dodaje mecenas.
W sprawie byłego partnera Anny zostało złożone do Prokuratury Rejonowej w Warszawie zawiadomienie o popełnieniu przez niego przestępstwa z art. 207 KK, czyli za znęcanie się psychiczne i fizyczne nad kobietą i dzieckiem i art. 267 KK za założenie podsłuchu w telefonie partnerki i nagrywanie jej rozmów. Z mężczyzną nie można się jednak skontaktować. Nie odbiera telefonów od nieznajomych numerów, o czym uprzedzają mnie Anna i mecenas Martyna Mierzejewska, adwokat ojca Oliwiera.
Gdy pytam panią mecenas, dlaczego jej klient nie pozwala Annie R. na spotkania z dzieckiem odpowiada, że czeka na decyzję sądu w tej sprawie. – Proponowaliśmy matce kontakt z dzieckiem w obecności ojca, ewentualnie psychologa lub kuratora. Takie było zalecenie biegłego psychologa, który badał dziecko i słuchał nagrań krzyczącej na Oliwiera matki. Pani Anna nie przystała na to. Gdyby matce zależało na kontakcie z dzieckiem, zgodziłaby się na to.
Anna R. potwierdza jedynie, że mediacja miała miejsce. Zaproponowała opiekę naprzemienną nad dzieckiem. 15 dni u niej i 15 dni u ojca dziecka. Jej były partner nie zgodził się. Zaproponował Annie spotkanie z Oliwierem w obecności specjalistów, raz w miesiącu przez 2 godziny i dodatkowo popisanie oświadczenia o kłopotach ze zdrowiem psychicznym. – Nie podpisałam tego, bo to byłoby jak wyrok. W każdej chwili mógłby użyć tego przeciwko mnie i być może nigdy nie zobaczyłabym synka.