ŚwiatPolskie nazwisko przeszkadzało w wyborach

Polskie nazwisko przeszkadzało w wyborach

W wyborach samorządowych w W. Brytanii, które odbywały się równolegle z parlamentarnymi, kandydowało "co najmniej kilkunastu" Polaków, bądź osób poczuwających się do związku z Polską - powiedział wieloletni działacz polonijny w Wielkiej Brytanii, Jan Mokrzycki.

Polskie nazwisko przeszkadzało w wyborach
Źródło zdjęć: © AFP | Adrian Dennis

10.05.2010 | aktual.: 10.05.2010 14:29

W dzielnicy Londynu, Ealing takie osoby kandydują z ramienia wszystkich trzech partii: Wiktor Moszczyński (Partia Pracy), Barbara Yerolemou (Partia Konserwatywna) i Maciej Psyk (Liberalni Demokraci).

Do Izby Gmin z okręgu Shrewsbury z ramienia konserwatystów kandydował Daniel Kawczynski, a w okręgu Edynburg Północ i Leith z ramienia Partii Pracy - Mark Lazarowicz.

Inni kandydaci, to m.in. dobrze znani polskiej społeczności Stephen Pound i Andrew Slaughter (obaj z Partii Pracy) kandydujący w zachodnim Londynie, laburzyści Alan Whitehead (okręg Southampton Test) żonaty z Polką, Denis MacShane, który jest w połowie Polakiem (okręg Rotherham) oraz szef dyplomacji David Miliband, którego matka i dziadek pochodzą z Polski i który apelował do Polaków o poparcie Partii Pracy.

Nie zabrakło rodzimych Polaków reprezentujących wszystkie największe partie w Wielkiej Brytanii.

Powyborczy komentarz udzielił nam Maciej Psyk (Liberalni Demokraci), reprezentant partii w wyborach lokalnych.

- To były bardzo ważne wybory, bo od przeszło 30 lat po raz pierwszy prawdopodobnie powstanie rząd koalicyjny, wszystko na to wskazuje. Cieszę się, że miałem możliwość uczestniczenia w wyborach lokalnych, otrzymałem blisko tysiąc głosów, myślę że, w większości od Polaków, za co bardzo im dziękuję - powiedział Psyk.

- Myślę, że możemy mówić o końcu systemu dwupartyjnego w W.Brytanii, na pewno czeka nas jeszcze wiele zmian politycznych. System wyborczy jest niesprawiedliwy, co widać po tegorocznych wyborach. Preferuje on tylko dwie główne partie co było w ich interesie, teraz jednak zostało to zachwiane. Partia Liberalnych Demokratów dysponując podobnym poparciem otrzymała o wiele mniej miejsc w parlamencie. Żadna z dwóch dominujących partii nie zdobyła większości parlamentarnej i nie może sama wziąć odpowiedzialności za państwo i sformułować rządu. Więc udział Liberalnych Demokratów jest tutaj konieczny. Obie przodujące partie zdają sobie sprawę z tego, że władzą będą się musiały podzielić bo taki jest wynik wyborczy - uważa Maciej Psyk.

Wieloletni działacz polonijny, były rzecznik prasowy Zjednoczenia Polskiego, obecnie działacz polityczny Wiktor Moszczyński (Partia Pracy) jest zaniepokojony obecną sytuacją polityczną, która może przynieść nawet rozłam pomiędzy Anglią i Szkocją.

- W obecnej trudnej sytuacji gospodarczej wynik wyborów nie jest najlepszy. Anglia potrzebuje stabilizacji politycznej, bo przecież jest przyzwyczajona do stabilnej sytuacji. To jest jeden z głównych powodów, dla których ma taki a nie inny system wyborczy. Jest to wielki wstrząs dla Brytyjczyków, którzy do takiej sytuacji nie są przyzwyczajeni. Wyścig pomiędzy niepopularnym starym rządem Laburzystów a największą opozycją dla niego, która nie ciszy się jednak aż tak dużym zaufaniem społeczeństwa zakończył się inaczej niż tego obie partie oczekiwały. Z drugiej strony system wyborczy skrzywdził mniejsze partie. Gdyby system wyborczy był proporcjonalny wynik byłby bardziej sprawiedliwy, z drugiej strony żadna z większych partii nie dominowałaby w W. Brytanii - mówi Moszczyński, dodając, że przyszłe rządy Torysów budzą obawy względem relacji wewnątrzpaństwowych. - Rządy Konserwatystów grożą tym, iż może rozpaść się Wielka Brytania. Partia ta ma tylko jeden mandat w całej Szkocji, bardzo małą ilość mandatów w
Walii. Chce wprowadzić system, w którym szkoccy parlamentarzyści nie będą mogli decydować o gospodarce Anglii. To może być jedna z przyczyn, która spowoduje oderwanie się Szkocji od Anglii - uważa Moszczyński.

- Pójście na układ koalicyjny Liberalnych Demokratów z Torysami jest tak samo niebezpieczny jak w pójście na taki układ z Laburzystami, którzy przecież te wybory przegrali - dodaje Moszczyński.

- Powinniśmy być świadomi tego, że Polacy są bardzo niepopularni wśród ludzi biedniejszych, mniejszości etnicznych. Odczuwałem to osobiście podczas uczestniczenia w tegorocznych wyborach. Myślę, że to jest czas na prezentowanie pozytywów jakie wnosi Polonia do życia w tym kraju. Wracając jednak do wybory samorządowych to zwłaszcza w londyńskich dzielnicach poszły one w zupełnie inną stronę, niż powszechne. Wiele okręgów Londynu ma w tej chwili władze laburzystowskie, co jest nieco zaskakujące. Startowałem w takim okręgu, w którym niestety nie udało mi się dostać do rady miejskiej. Myślę, że miałem znacznie mniej głosów także ze względu na moje pochodzenie. To smutne, ale nie pamiętam, żeby 8 lat temu była podobna sytuacja. Wtedy posiadanie polskiego nazwiska było raczej rzeczą dodatnią - teraz nie - uważa Moszczyński.

Alicja Borkowska, dziennikarka i działaczka partii Konserwatywnej, która również startowała w tegorocznych wyborach lokalnych, jest zadowolona z ich wyniku.

- W okręgu, w którym startowałam przewaga głosów została oddana na Laburzystów, ale i tak udało nam się zdobyć 4 tysiące - opowiada Borkowska.

Zapytana o ewentualną koalicję pomiędzy Konserwatystami a Liberalnymi Demokratami odpowiada, że to bardzo prawdopodobne.

- Zawarcie koalicji pomiędzy Konserwatystami i Liberalnym Demokratami jest bardzo prawdopodobne. Demokraci już teraz deklarują pewne ustępstwa, które są na pewno dostrzegane przez opozycję. Wynik wyborów jest zdecydowanie sukcesem dla Konserwatystów i tak go odbieramy, mimo, że zabrakło nam mandatów do prezentowania absolutnej większości. Nie sprawdziła się także "Cleggomania", która tak miała przecież zagrozić Torysom - powiedziała Alicja Borkowska.

Niedociągnięcia i błędy w przeprowadzeniu tegorocznych wyborów Borkowska komentuje jednoznacznie. - To jest skandaliczne, że tak wielu ludzi nie zdołało zagłosować. Jest takie prawo, które obliguje do zamknięcia lokali wyborczych o 22:00 i to jest oczywiste. Jednak w niektórych lokalach zabrakło kart wyborczych co jest nie do zaakceptowania i jestem tym faktem poruszona - dodała.

Artur Skupieński

Zobacz także
Komentarze (0)