Polskie miasta się wyludniają. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej
Widząc powstające na pęczki nowe osiedla, biurowce i rozbuchane inwestycje, można odnieść wrażenie, że polskie miasta stale się powiększają. Jednak niewiele z nich może się pochwalić przyrostem liczby mieszkańców. Większość ośrodków w naszym kraju – także tych popularnych turystycznie – kurczy się w zastraszającym tempie.
Z rankingu opublikowanego na stronie polskawliczbach.pl (został on przygotowany na podstawie danych z Głównego Urzędu Statystycznego z 2012 oraz 2016 r.), wynika jednoznacznie, że w ostatnich kilkunastu latach problem spadku liczby mieszkańców dotyczy większości miast w Polsce.
Najbardziej wyludniające się miasta w Polsce
Na niechlubnym podium znalazły się: Władysławowo (spadek o prawie 32 proc. – z 14,7 tys. do 10 tys. osób), Kazimierz Dolny (spadek o 29 proc. – z 2,7 tys. do 2,6 tys.) oraz Pieszyce (spadek o niemal 24 proc. – z 8,6 tys. do 7,3 tys.). W pierwszej dziesiątce są także inne popularne miejscowości turystyczne, jak Hel (miejsce. 4.) i Nałęczów (miejsce 8.).
Twarde liczby mogą jednak zamazywać obraz. Trzeba bowiem wiedzieć, że pierwsze 3 miejsca uzyskały mało radosny wynik ze względu na przeprowadzone w nich zmiany administracyjne. W przypadku Władysławowa stało się to w 2014 r.
– Według danych GUS-u, owe 14 tys. mieszkańców w 2012 r. dotyczyły całej gminy. Kilka lat temu zmieniono charakter gminy na miejsko-wiejską i wyodrębniono sołectwa, które były jednostkami pomocniczymi. Z jednej strony funkcjonowały jako dzielnice, z drugiej posiadały osobny byt prawny. To powodowało duże komplikacje z perspektywy przedsiębiorców, ale mieszkańców. Ta sytuacja została wyprostowana w 2014 r. Obecnie mamy liczące ok. 10 tys. mieszkańców miasto Władysławowo i 7 sołectw: Jastrzębią Górę, Karwię, Ostrowo, Chłapowo, Rozerwie, Tupadły i Chałupy – mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Roman Kużel, burmistrz Władysławowa.
Burmistrz tłumaczy także, że w rzeczywistości liczba mieszkańców zarówno w mieście, jak i w gminie minimalnie wzrasta. W skali rok do roku wyniosła kilkanaście osób. Nie jest więc tak dramatycznie, jak mogłoby się wydawać? Sprawdźmy, jak wygląda sytuacja w innych miastach.
Łódź kurczy się w dramatycznym tempie
Gdyby jako kryterium wyludnienia brać bezwzględny spadek ludności zamiast zmiany procentowej, to w tym przypadku "bezkonkurencyjna" byłaby Łódź, w której zmniejszenie liczby ludności wynosło 11 proc. W ciągu 14 lat ubyło aż 86,4 tys. osób (z 785,1 do 698,7 tys.). O komentarz poprosiliśmy biuro prasowe miasta, jednak do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Choć w innych dużych miastach nie ma aż tak drastycznego spadku, one także nie mają powodów do zadowolenia. Poznań utracił 35,6 tys. obywateli, Katowice 26 tys., Sosnowiec 25 tys., Częstochowa 23,6 tys., Bytom zaś 22,5 tys. Gliwice, Zabrze, Lublin, Bydgoszcz czy Kielce również odnotowały duże straty.
Za głównych winowajców tej sytuacji uważa się coraz mniejszy przyrost naturalny, ucieczkę części osób z miasta na wieś oraz emigrację zagraniczną. Jeśli spadkowy trend się utrzyma, a można przypuszczać, że tak właśnie będzie, niektóre ośrodki, np. Kalisz i Legnica już niedługo mogą pożegnać się ze statusem dużego miasta (powyżej 100 tys. mieszkańców).
Popularne wśród turystów miasta pustoszeją
Toruń, Gdynia czy Sopot – choć są popularne wśród turystów, wydają się idealnymi miejscami na rozkręcenie biznesu i wyróżniają się urodą na tle wielu miast w Polsce – także tracą mieszkańców.
– Życie w Sopocie jest dość drogie. Oczywiście stare kamienice dodają miastu uroku i pewnie m.in. dzięki nim Sopot wygląda tak atrakcyjnie w oczach turystów, ale koszt utrzymania mieszkania w tego typu budownictwie (często zabytkowym) jest wysoki. A zrobienie większych zakupów w centrum miasta to nierzadko udręka. Musisz odwiedzić kilka różnych sklepów, uważnie porównując ceny, ale w ostatecznym rozrachunku i tak przepłacasz w porównaniu z osobami zaopatrującymi się w supermarketach – mówi Barbara Górecka, mieszkanka Sopotu.
Sopocianka dodaje również, że przedsiębiorcy rozpoczynający tu działalność zdają się kierować ją głównie do turystów. Jej zdaniem powstaje mnóstwo restauracji, pubów i ekskluzywnych butików, a brakuje specjalistycznych sklepów i zakładów usługowych, które ułatwiłyby życie poza sezonem.
No dobrze, powiecie pewnie, ale dlaczego ktoś chciałby wyprowadzać się z Torunia, który jest uważany za jedną z wizytówek Polski? Miasto w ciągu kilkunastu lat straciło aż 8 tys. mieszkańców.
– Dobrze mi się mieszka w Toruniu, wszędzie mam blisko. Moje życie jest tu po wieloma względami bardziej komfortowe niż w Gdańsku, ale wiem, że wiele osób ma problemy ze znalezieniem pracy – mówi Tomek Florja, instruktor fitness, który znad morza przeprowadził sie do Torunia w 2013 r.
Wróćmy jeszcze na chwilę do Władysławowa. Choć ośrodek stracił w statystykach głównie przez podział administracyjny, Sebastian, jeden z byłych mieszkańców kurortu, nie szczędzi słów krytyki na jego temat. Uważa, że tego typu miasta są skazane na spadek liczby "lokalsów".
– Władysławowo niejako padało ofiarą swojego turystycznego sukcesu. W mieście, jak i w całej gminie nie ma większych perspektyw rozwoju. Jeśli branża turystyczna nie jest twoim konikiem, albo jeśli nie masz wkładu własnego na rozkręcenie interesu, nic tu po tobie. Jeżeli masz ambicje i chcesz zdobyć wyższe wykształcenie, najbliżej ci do Trójmiasta. A jak raz osiądziesz w Gdyni czy Gdańsku, do Władysławowa nie wrócisz. Porównując tętniącą życiem aglomerację trójmiejską do martwego poza sezonem turystycznym Władka, wybór nie sprawia większego problemu – komentuje Sebastian.
– Młodym teraz marzy się ambitna praca, dobre zarobki, chcą się wspinać po szczeblach kariery. We Władysławowie co najwyżej skończysz – w dużym uproszczeniu – w spożywczaku albo w hotelu czy pensjonacie, swoim albo rodziców. To i tak tylko robota sezonowa. Kiedy lato się kończy, kończy się praca, kończą się dochody. Patrząc z tej perspektywy, Władysławowo wciąż jest jedynie turystycznym zapleczem kraju, oferującym masę atrakcji wczasowiczom i minimum możliwości młodemu pokoleniu – ocenia były mieszkaniec kurortu.
Zobacz też: To jedyny związek, który łączy polskie miasta. Co mają z tego ich mieszkańcy?
Nie tylko spadki
Jedynie w nielicznych dużych miastach można mówić o zauważalnym wzroście liczby mieszkańców.* Warszawa* powiększyła się o 60,7 tys. osób, Rzeszów o 27,2 tys., a Zielona Góra o 20,5 tys. Zyskują też ośrodki zlokalizowane wokół tych większych. Przykładów nie trzeba szukać daleko. Podwarszawskie Piaseczno urosło o 13 tys. osób, Ząbki o 12,2 tys., a Marki o 9,8 tys.
Są to jednak tylko wyjątki potwierdzające regułę. Wszystko wskazuje bowiem na to, że miasta w Polsce czeka niewesoła przyszłość. Przewiduje się, że w ciągu 30 lat zmniejszy się liczba mieszkańców w większości miast wojewódzkich. Sama Łódź, według prognoz demograficznych GUS-u na lata 2014-2050, skurczy się w tym czasie o ponad 220 tys. osób.
Chcesz zrobić niedrogie zakupy w internecie? Wystarczy, że wejdziesz na stronę Allegro kupony rabatowe.