Polskie Koleje Linowe nadal zabiegają o porozumienie w sprawie Gubałówki
W najbliższych dniach Polskie Koleje Linowe (PKL) przedstawią rodzinie Byrcynów projekt ugody w sprawie ponownego otwarcia trasy narciarskiej na południowym stoku Gubałówki w Zakopanem - poinformował dyrektor PKL ds. technicznych, Paweł Murzyn.
Od początku zimy trasa ta jest formalnie zamknięta. Byrcynowie, jako właściciele kilku działek w obrębie tej trasy, nie zgadzają się, aby PKL prowadziły jakąkolwiek działalność na ich gruntach.
Cały czas toczy się postępowanie zmierzające do rozwiązania problemu i zawarcia ugody. Jej projekt został sporządzony przez prawnika z Krakowa. Państwo Byrcynowie wkrótce mają się zapoznać z dokumentem. Mamy nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu dojdzie do spotkania prezesa PKL Andrzeja Laszczyka z rodziną Byrcynów - powiedział Paweł Murzyn.
Treść projektu porozumienia objęta jest tajemnicą, do czasu ewentualnego zawarcia ugody. Szczegółów proponowanej ugody nie mogę podać, bo nie mamy zgody państwa Byrcynów na upublicznianie czegokolwiek, co dotyczy rozmów w sprawie Gubałówki - wyjaśnił dyrektor PKL.
Dodał, że obecny sezon narciarski na Gubałówce należy uznać za stracony, bo niedługo na tym stoku nie będzie już warunków do jazdy na nartach. Koniec sezonu na Gubałówce to kwestia tygodni. Stok jest południowy, słońce jest coraz wyżej i nic nie utrzyma śniegu na trasie, nawet gdyby nocą trzymały mrozy - ocenia Murzyn.
W styczniu rodzina Byrcynów zwołała konferencję prasową, na której zadeklarowała, że zamierza doprowadzić do ponownego otwarcia trasy narciarskiej, ale nie z PKL, lecz ze specjalnie powołaną w tym celu prywatną firmą Regionalne Trasy Narciarskie (RTN). Firma ta, po podpisaniu umów na dzierżawę działek z Byrcynami, zadeklarowała współpracę z PKL. Miała ona polegać na wspólnym administrowaniu stokiem. W myśl tego projektu, PKL miałyby zarządzać górną częścią trasy, a RTN - dolną, bo tam leży większość działek Byrcynów.
Właściciel RTN zwrócił się do PKL, aby spółka ta - jako właściciel kolejki linowo-terenowej, wzdłuż której przebiega trasa narciarska, wystąpiła do TOPR o otwarcie stoku dla narciarzy. Władze PKL twierdzą, że firma Regionalne Trasy Narciarskie nie zobowiązała się jednak do wzięcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo na swoim odcinku trasy i nie podjęła żadnych kroków, aby technicznie przygotować trasę dla narciarzy.
Trasy narciarskiej nie da się uruchomić ot tak sobie. Jeśli ktoś otwiera trasę, to bierze za nią prawną odpowiedzialność. Trasa jest dopuszczona do ruchu narciarskiego wtedy, gdy TOPR dokona jej odbioru, a TOPR w takich warunkach trasy nie odbierze. PKL zwróciły się z zapytaniem do TOPR, czy w takiej sytuacji dopuści trasę do ruchu. Odpowiedź była negatywna - powiedział Murzyn.
Trasa narciarska jest formalnie zamknięta. Byrcynowie nie zgadzają się, aby PKL prowadziły jakąkolwiek działalność na ich gruntach. W rezultacie firma nie może sztucznie zaśnieżać i ubijać trasy narciarskiej ratrakami. W ubiegłym roku sąd nakazał PKL wydanie gruntów rodzinie Byrcynów.
W połowie grudnia PKL wstrzymały kursowanie kolei linowo- terenowej na Gubałówkę, twierdząc, że bez trasy narciarskiej jest ona nieopłacalna, ale tuż przed świętami wznowiono przewozy pasażerów.
Narciarze, mimo oficjalnego zamknięcia trasy, jeżdżą po stoku. W tym roku sprzyja im mroźna i śnieżna zima. PKL zarabiają na biletach wożąc na Gubałówkę przede wszystkim turystów oraz narciarzy, którzy zjeżdżają na nartach na górnej polanie. Działa tam krótki wyciąg narciarski. Narciarze zjeżdżający "na dziko" aż do podnóża Gubałówki siłą rzeczy także dają zarobić PKL, bo wyjeżdżają na górę należącą do spółki kolejką linowo-terenową.