Polskie F‑16 to ciągle nie broń, tylko drogie zabawki
Jak ustalił dziennik "Polska", samoloty F-16, których pierwsze egzemplarze znajdują się w naszym kraju już od 2006 roku, ciągle nie osiągnęły pełnej sprawności bojowej. Mimo że Amerykanie deklarowali, iż w tym roku uzupełnią brakujące elementy wyposażenia, już wiadomo, że nie będzie to możliwe - pisze gazeta.
03.09.2009 | aktual.: 03.09.2009 11:45
Chodzi o system walki radioelektronicznej, czyli zbiór różnych opcji pomagających chronić samolot w starciu z wrogiem. Polska zamówiła u Amerykanów jego niestandardową konfigurację, a prace nad nią amerykańscy specjaliści mieli skończyć w tym roku.
Jest też inny problem. Na wyposażeniu F-16 są amerykańskie pociski pozbawione funkcji samolikwidacji. W Stanach Zjednoczonych to niepotrzebne, gdyż tamtejsze poligony mają po kilkaset kilometrów - jest więc gwarancja, że taki pocisk wystrzelony podczas ćwiczeń nie eksploduje poza poligonem. W Polsce jest inaczej - nasze pola treningowe są niewielkie, więc nie da się na nich używać pocisków bez funkcji samolikwidacji.
Brak odpowiednich pocisków, a także systemu walki radioelektronicznej, sprawia, że na amerykańskich myśliwcach można latać tylko szkoleniowo. - W ten sposób polska baza F-16 zamieniła się w najdroższy aeroklub świata - mówi jeden z generałów lotnictwa, który prosił o zachowanie anonimowości.