"Polskie dzieci nie są szykanowane w brytyjskich szkołach"
Przewodnicząca Polskiej Macierzy Szkolnej, nauczycielki i rodzice dzieci w wieku szkolnym wyrazili się sceptycznie o doniesieniach, jakoby polskie dzieci w szkołach w Anglii były zastraszane groźbą użycia wobec nich siły przez rówieśników lub szykanowane.
12.03.2007 | aktual.: 30.07.2007 12:56
Według jednego z najpopularniejszych w Wielkiej Brytanii portali internetowych, "Moja Wyspa", dyrektor katolickiej szkoły Paul Barras w Southcote (przedmieście Reading, hrabstwo Berkshire) wprowadził w ostatnich dniach 10-punktowy plan pomocy dla narażonych na szykany polskich uczniów, od niedawna przebywających w Anglii.
"Bezpośrednią przyczyną podjęcia takich działań jest sytuacja ze stycznia, w której ofiarą kolegów ze szkoły stał się polski uczeń. Po tym, gdy został napadnięty w parku przez grupę rówieśników, jego matka zdecydowała się przenieść go z Fawley Road Catholic School (w Southcote)" - napisano na stronach internetowych "Mojej Wyspy". Zamieszczono też fotografię zapłakanego dziecka i zaapelowano do czytelników o nadsyłanie doniesień o przypadkach szykanowania polskich dzieci w szkołach w Anglii.
"Barras ustalił, że wsparcia wymaga aż 25 polskich uczniów. Z dziećmi pracuje zatrudniona przez szkołę nauczycielka polskiego pochodzenia. Dyrektor zapewnia, że dołoży wszelkich starań, aby pomóc uczniom z trudnościami językowymi" - czytamy dalej.
To się zdarza w każdej szkole i w każdym środowisku. To nie ma nic wspólnego z tym, iż sprawa dotyczy polskich dzieci - powiedziała prezes Zarządu Głównego Polskiej Macierzy Szkolnej Aleksandra Podhorodecka.
Dodała, że polskie rodziny na ogół trafiają w Anglii do dzielnic biednych, gdzie ceny najmu mieszkań są niższe, czemu nie należy się dziwić, bo rodziny te są na dorobku. Biedne dzielnice i gorsze szkoły idą w parze.
Przypadków pobić polskich dzieci nie ma co wyolbrzymiać, tak samo jak pobić dzieci hinduskich, murzyńskich i angielskich. Anglicy wychodzą naprzeciw problemom, z którymi borykają się dzieci imigrantów w szkołach. Twierdzenie, iż polskie dzieci są w jakiś sposób prześladowane, jest krzywdzące- podkreśliła.
Podobnego zdania jest Małgorzata Lasocka, nauczycielka w szkole średniej dla dziewcząt w południowo-zachodnim Londynie. Jej zdaniem "kluczową sprawą jest to, do jakich środowisk trafią polskie dzieci, a nie to, że skąd pochodzą".
Polacy przyjeżdżają do Anglii często zupełnie nieprzygotowani. Wyobrażają sobie, iż ich dzieci pójdą do najlepszych szkół, ale te są przepełnione. Ponieważ dzieci podlegają obowiązkowi szkolnemu, władze kierują je do tych, w których są miejsca, zwykle do szkół słabych- powiedziała. W jej ocenie polskie dzieci integrują się dobrze w tutejszym środowisku, ale ich zachowanie i słownictwo często pozostawiają wiele do życzenia.