Polski zwyczaj składania serdecznych życzeń przy każdej okazji
Wszystkiego najlepszego Paweł! I najlepszego Basiu! Statystyki pokazują, że właśnie udało mi się zaskoczyć jakieś osiem tysięcy osób, które uznały, że zwracam się właśnie do nich. Nieważne, nadal życzę Pawłowi i Basi wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Kimkolwiek jesteście - to i tak wszystko, co możecie dostać, jeśli chodzi o życzenia. Angielski sposób składania życzeń stawia bowiem na krótkość i brak zaangażowania. Zupełnie inaczej niż polski - zauważa Jamie Stokes w najnowszym felietonie dla portalu WP.PL
Pierwszy raz spotkałem się z polskimi, wydłużonymi życzeniami urodzinowymi jakieś kilka lat temu. Moi przyjaciele wstali grupowo, zakrzyknęli „Wszystkiego najlepszego!” i podali mi prezent. „Dzięki” odpowiedziałem, po czym usiadłem i wziąłem się za rozpakowywanie. Upłynęło kilka sekund zanim zorientowałem się, że wszyscy stoją nadal, stoją i dziwują się w dodatku. Dotarło do mnie w końcu, że chcieliby dodać coś jeszcze, ponownie podniosłem więc tyłek. Zaraz potem zacząłem wysłuchiwać niezmiernie miłych i całkowicie niezasłużonych rzeczy na swój temat, co kompletnie zbiło mnie z tropu i jeszcze bardziej zawstydziło. Nie wiedziałem, gdzie patrzeć, ani co zrobić z rękami, mój angielski trening społeczny zupełnie mnie na coś takiego nie przygotował. Ostatni raz czułem się tak zażenowany, gdy, przy okazji kłaniania, zderzyłem się głowami z mamą mojej japońskiej koleżanki w Jokohamie.
Niedługo potem odkryłem, że nie chodzi tylko o urodziny. Polski zwyczaj przekazywania bliskim osobom ciepłych, przemyślanych i głębokich życzeń uaktywnia się przy najróżniejszych okazjach.
Kolejną niespodzianką były śluby. W Anglii to Pan i Pani Młoda zobowiązani są do wygłoszenia długiej i żenującej przemowy do gości. W Polsce – odwrotnie, od każdego gościa wymaga się, aby powiedział coś przemyślanego nowożeńcom. Na to też nie byłem przygotowany. Kiedy wraz z żoną dotarłem wreszcie do końca pięciokilometrowej kolejki dobrych życzeń, szybko pocałowałem Pannę Młodą w policzek, uścisnąłem dłoń jej męża i rzuciłem coś w stylu „Dobra robota! Gdzie jest bar?” Potem sprawnie wystąpiłem z szeregu i zacząłem rozglądać się za żoną. Ciągle tam stała, przemawiając najwyraźniej monologiem z Hamleta. „O czym ty tam gadałaś?” spytałem później. „Przekazywałam im najlepsze życzenia na ich wspólne życie, błogosławiłam przyszłe dzieci, wyrażałam nadzieję, że spełnią się wszystkie ich marzenia… takie typowe rzeczy.” „Nie mogłaś im tego napisać na kartce z życzeniami?” dopytywałem. „Coś ty, na kartce trzeba napisać coś bardziej przemyślanego.”
Myślałem, że w Boże Narodzenie będę bezpieczny. Kto przemawia podczas świąt? Przecież chodzi głównie o radość, wino i prezenty, czyż nie? Nigdy wcześniej nie słyszałem o opłatku. „Więc chodzi o to,” powiedziano mi, „że dzielisz się opłatkiem z każdą osobą przy stole, składając jej przy okazji życzenia.” Brzmiało prosto. „Wesołych Świąt!” zakrzyknąłem. Okazało się, że to za mało.. „Erm.. wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, które masz w czerwcu, i udanych przyszłorocznych świąt Bożego Narodzenia!” Chyba nie mam naturalnego talentu.
Podziwiam polski zwyczaj wymagający od wszystkich umiejętności wymyślenia pięknych i serdecznych życzeń przy każdej okazji. Tłumaczy to prawdopodobnie imponującą i długą tradycję literacką tego kraju. Jedyne, co mnie dziwi, to ubieranie w formalność okazje, które w moim kraju traktuje się z jak najmniejszą formalnością. Zastanawiam się, że działa to też odwrotnie. Kiedy wreszcie uda mi się zdobyć Order Orła Białego, to czy prezydent najzwyczajniej uszczypie mnie w policzek, puści do mnie oko i zaprosi mnie do kuchni na kieliszek czy dwa?
* Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski*