Polski rząd nie ma wyboru
Józef Łucznik, wybrany w Wołkowysku na
prezesa Związku Polaków na Białorusi, był dotąd uznawany za
uczciwego człowieka. Niestety, Polska nie może uznać ani jego, ani
kierowanego przez niego Zarządu Głównego - pisze komentator
"Rzeczpospolitej" Piotr Kościński.
29.08.2005 | aktual.: 29.08.2005 06:11
Nie może być mowy o współpracy polskich władz z "wołkowyskim" kierownictwem Związku Polaków. Zostało ono bowiem narzucone przez władze białoruskie. I to narzucone siłą - podkreśla autor komentarza.
Pierwszy prezes polskiej organizacji Tadeusz Gawin przebywa w areszcie skazany na podstawie sfingowanego zarzutu. Wybrana podczas marcowego zjazdu na prezesa ZPB Anżelika Borys była już 45 razy przesłuchiwana przez milicję i prokuraturę. Jej współpracownicy też są regularnie wzywani na milicję, skazywani na kary aresztu za cokolwiek, co tylko wymyślą władze - dlatego że nie zechcieli być posłuszni. Uczestnicy przedzjazdowych zebrań brani byli z łapanki, a wybierani przez nich delegaci na zjazd skazywani przez miejscowe Rajispołkomy - Rejonowe Komitety Wykonawcze lub wydziały ideologii.
Czy w tych warunkach wołkowyski zjazd można uznać za wolny i demokratyczny? Oczywiście, nie. Co więcej: pan Łucznik być może postępował wcześniej stosunkowo przyzwoicie, ale jego współpracownicy - niekoniecznie. W "wołkowyskim" zarządzie jest kilka osób, które występowały w propagandowych filmach białoruskiej telewizji, oczerniających Polskę i polskich dyplomatów. Są też ludzie, którzy pisali i piszą donosy na Anżelikę Borys.
Czy z nimi Polska może współpracować? - Oczywiście, nie. Konsekwencją, odmowy współpracy jest groźba: jeśli Polska nie da pieniędzy, to białoruskie państwo przejmie kilkanaście domów polskich, a kilkadziesiąt milionów dolarów pójdzie w błoto. Grozi, że zachwieje się cały program nauczania języka polskiego, że setki dzieci napotkają ze strony białoruskich władz poważne utrudnienia w wyjeździe na kolonie czy na studia do Polski.
Ale nie można dopuścić do sytuacji, w której Łukaszenko będzie kierował polskim związkiem i białoruskimi Polakami - za polskie pieniądze. Polski rząd musi zareagować stanowczo. Musi - co najmniej - odmówić prawa wjazdu do Polski tym wszystkim, którzy uczestniczyli w wołkowyskim zjeździe. Nie ma wyboru - uważa Piotr Kościński. (PAP)