Polski król fałszerzy. Oszukał Francję na miliony
Ludzie wybitni na pierwszy rzut oka często nie wyróżniają się z tłumu. Pozornie zwyczajny polski inżynier Czesław Bojarski, dzięki własnemu geniuszowi został jednym z najsłynniejszych fałszerzy. Pochodzący z Łańcuta mężczyzna naraził Bank Francji na straty liczone w milionach.
O jego działaniach nie wiedziała nawet rodzina. W produkcji pieniędzy był niezwykle precyzyjny, co przez długi czas zapewniało mu godne i komfortowe życie. Francuzi z wypiekami na twarzy poszukiwali prawdziwej, potężnej szajki fałszerzy. Tymczasem szukali Czesława Bojarskiego, nieporolnego inżyniera z Łańcuta.
Drobny, szczupły mężczyzna, który wywołał niemałe zamieszanie na terenie Francji, urodził się w 1912 roku. Wiadomo, że ukończył studia i uzyskał tytuł inżyniera tuż przed wybuchem II Wojny Światowej. Jego losy w okresie walk nie są jednak do końca jasne. Najważniejsze jest jednak to, że ostatecznie trafił do Vic-sur-Cère - malowniczej miejscowości na ówczesnym terytorium państwa Vichy.
Bojarski był niezwykle kreatywnym człowiekiem. Opatentował m.in. projekt zatyczki do pojemników, a także skonstruował model duchownego drewnianego fotela. Problem w tym, że okres wojny nie sprzyjał wynalazcom. Być może Polak odniósłby sukces, gdyby skupił się na pomysłach związanych z przemysłem wojennym. Tak się jednak nie stało.
Polski król fałszerzy. Oszukał Francję na miliony. O jego wyczynach nie wiedziała nawet rodzina
W 1945 roku przeniósł się do Paryża, mając nadzieje, że stolica zaoferuje mu większe możliwości. Czasowo zatrudnił się w fabryce obuwia. Pracował jako zwykły robotnik, co spędzało mu sen z powiek. Czuł, że musi coś zmienić. Projektował. Wymyślił autorską szczoteczkę do zębów, kolejną wersję zatyczki na pojemniki, nowy rodzaj maszynki do golenia, model kapsułek do kawy… Nic jednak nie przyniosło mu oczekiwanego sukcesu. Gdy Bojarski był już blisko dna, poznał uroczą Francuzkę Suzanne Teissedre, z którą szybko się ożenił.
Rodzice kobiety kupili parze domek w Bobigny pod Paryżem. Szybko pojawiły się również dzieci. Czesław Bojarski czuł jednak niedosyt - nie chciał być utrzymankiem teściów. Nie brakowało mu inteligencji, opanowania, klasy, duszy artysty… Postanowił więc to wykorzystać.
Polak o olśniewającej inteligencji na pierwszym piętrze swojego domu stworzył warsztat pracy. O jego nielegalnych działaniach nie wiedziała nawet rodzina - Bojarski zabronił najbliższym wchodzić na górę domu, argumentując swoją decyzję potrzebą skupienia w pracy. Nie kłamał. Fałszowanie franków wymagało bowiem zegarmistrzowskiej precyzji.
Banknoty Polaka nie były idealne, ale jego działania pozwalały na powolne wprowadzanie pieniędzy do obiegu. Początkowo fałszował banknoty o nominale tysiąca franków. Szacuje się, że był w stanie upłynnić ok. 1,5 tys. fałszywek miesięcznie. Francuskie służby szybko zauważyły, że do obiegu trafiają lewe banknoty i zaczęły gorączkowo poszukiwać sprawcy. Bojarski przerzucił się więc na pieniądze o nominale 5000 franków.
Z tych był już zdecydowanie bardziej zadowolony. Na tyle, że zdecydował się płacić pieniędzmi swojej produkcji m.in. podczas rodzinnych wakacji. I tak trafiły one do hoteli czy restauracji. Francuzi byli niemal pewni, że w kraju szaleje zorganizowana grupa przestępcza. Czesław Bojarski działał konsekwentnie przez kilka lat.
Polski król fałszerzy. Oszukał Francję na miliony. Robił perfekcyjne podróbki
We wrześniu 1960 roku Polak przeniósł się wraz z rodziną do podparyskiego Montgeron, gdzie zakupił ziemię. Teoretycznie nie pracował, faktycznie bardzo dobrze mu się powodziło. W nowej lokalizacji stworzył nowoczesne laboratorium i rozpoczął fałszowanie nowych franków, czyli waluty po denominacji.
Co ciekawe, nowe banknoty były naprawdę dopracowane. Mało kto spodziewał się, że na rynku może się pojawić niemal doskonała podróbka 100 franków. Bojarski eksperymentował tak długo, aż uzyskał satysfakcjonujący efekt. Oszałamiający. Dopiero kilkugodzinne analizy ekspertów były w stanie wykazać różnice pomiędzy oryginalnym frankiem, a jego podrobioną wersją.
Każda dobra passa kiedyś się kończy. Ostatecznie kariera fałszerza zakończyła się zatrzymaniem przez francuskie służby, choć to nie genialny oszust z Polski był winny wpadki. Zgubiła go głupota innych. Zarabiając niezgodnie z prawem należy działać z wyczuciem. Tego zabrakło znajomym Bojarskiego, którzy znali jego sekret i obracali sfałszowaną gotówką.
Szkody, jakie Bank Francji poniósł przez Polaka, obliczono na ponad 3 mln nowych franków. Co ciekawe, wszystkim osobom, które posiadały fałszywki Bojarskiego, zwrócono prawdziwe pieniądze. W tej chwili podrobione banknoty są rarytasem dla kolekcjonerów. Ich ceny znacznie przekraczają ceny oryginałów. Sam twórca nie żyje od 2003 roku, ale jego geniusz zachwyca i szokuje do dziś.