ŚwiatPolski hydraulik bohaterem kampanii przed referendum we Francji

Polski hydraulik bohaterem kampanii przed referendum we Francji

Pięć dni przed francuskim referendum na
temat konstytucji Unii Europejskiej głównymi bohaterami kampanii
są: polski hydraulik, hiszpański kierowca i portugalski albo
czeski murarz - pisze dziennik "Liberation".

Lewicowa gazeta zwraca uwagę, że rzekoma groźba "dumpingu socjalnego" i zalewu taniej siły roboczej z nowych krajów członkowskich UE to argument powszechnie używany w kampanii przedreferendalnej.

Deputowany przeciwko umowie

"Nie ma dnia, żeby jeden lub drugi deputowany albo związek zawodowy nie wystąpił przeciwko jakiejś umowie dla portugalskiego podwykonawcy, przeciw przetargowi wygranemu przez przedsiębiorstwo z Czech, albo przeniesieniu fabryki, do którego doprowadzili Polacy" - pisze "Liberation".

Gazeta przyznaje, że problem istnieje naprawdę i podaje rozliczne przykłady, kiedy miejsca pracy we Francji zajmują słabo opłacani Polacy, Litwini, Czesi albo Portugalczycy. W jednej z francuskich fabryk polscy robotnicy pracowali sześć dni w tygodniu, zarabiając 22 euro, czyli grubo poniżej płacy minimalnej. Wbrew zapewnieniom pracodawców jest to nielegalne, ale inspekcja pracy nie radzi sobie z takimi przypadkami wykorzystywania pracowników i nie potrafi temu przeciwdziałać.

"Liberation" pisze, że ten brak kontroli prowadzi czasem do wystąpień rasistowskich. Na drodze wiodącej do elektrowni atomowej w Cordenais, gdzie nielegalnie pracuje kilkudziesięciu Polaków, ktoś napisał: "Polski go home".

Czeska firma najtańsza

Wiele rozgłosu towarzyszyło we Francji przypadkowi małej gminy Avallon, gdzie w wyniku przetargu remont komunalnej sali zabaw powierzono firmie z Czech, bo była najtańsza. Jej pracownicy zarabiają maksymalnie 1100-1500 euro miesięcznie, a mer Yves Caullet nie widzi w tym nic niewłaściwego. Tymczasem to stawka, na jaką nie zgodzi się żaden francuski rzemieślnik.

"Trudno jest ocenić rozmiary tego zjawiska" - pisze "Liberation" i cytuje Thierry'ego Priestleya z urzędu do spraw walki z pracą na czarno, którego zdaniem "nie można mówić o hordach Polaków, które zalały Francję".

W kontekście używania podobnych argumentów "Liberation" nie waha się pisać o fobii. "Zagrożenie, którego uosobieniem stał się polski hydraulik, może sobie być po części wymyślone, ale co z tego, skoro strach, jaki budzi, jest prawdziwy" - zaznacza.

Ten rodzaj fobii

"Trudno jest leczyć ten rodzaj fobii uciekając się do statystyki" - dodaje gazeta. "Aberracją" nazywa obwinianie napływowych pracowników o wzrost bezrobocia we Francji, skoro znajdują oni zatrudnienie głównie w budownictwie i transporcie, czyli branżach, które cierpią na brak rąk do pracy.

"Liberation" zauważa wreszcie, że strach przed polskim hydraulikiem, "tym skromnym atletą", nie jest francuską specjalnością. Zwraca uwagę, że "dumping socjalny", groźba "delokalizacji" i obawa przed zalaniem rynku pracy przez obcokrajowców, zaważyły na porażce rządzącej niemieckiej SPD w wyborach w Nadrenii Północnej-Westfalii i rozpisaniu przez kanclerza Gerharda Schroedera przedterminowych wyborów.

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)