Polski departament na terrorystów
Służby specjalne uważają, że grożą nam
zamachy. Wprawdzie przestrzegają przed "podgrzewaniem atmosfery"
ale w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego powstaje Departament
Przeciwdziałania Terroryzmowi - informuje "Rzeczpospolita".
Oficjalnie rozpocznie on działalność 19 września, a powołany został 3 sierpnia przez premiera, przy okazji zmian w strukturze ABW, powiedział gazecie mjr Jacek Mąka, zastępca szefa Agencji.
Dotychczas najpoważniejsza informacja o planowanych atakach terrorystycznych w Polsce trafiła do ABW w listopadzie 2003 roku. Zamachy na "Żydów i krzyżowców" miały być przeprowadzone między świętami a Nowym Rokiem. Celem miały być synagogi i kościoły w dużych miastach w całej Polsce.
ABW śledziła wtedy zachowanie grupy cudzoziemców z krajów arabskich, którzy pojawili się na zachodzie Polski. Obcokrajowcy zarezerwowali dla siebie cały hotel. Zachowywali się jak przeszkoleni pracownicy wywiadu - sprawdzali czy nikt za nimi nie jeździ, rozmawiali z telefonów na kartę, kupionych chwilę wcześniej i tylko przez kilka godzin.
Akcja ABW, w wyniku której udaremniono ewentualne zamachy, nosiła kryptonim "Miecz". Agencja nie zdradza jednak żadnych szczegółów.
W efekcie operacji "Miecz" na przełomie 2003 i 2004 roku służby specjalne zidentyfikowały w Polsce ponad 70 cudzoziemców podejrzewanych o związki z terroryzmem. Obecnie takich osób jest dwukrotnie więcej, podaje "Rzeczpospolita". (PAP)