"Polska zasługuje na Oscara za niedawny szczyt UE"
Gdyby za rezultaty niedawnego szczytu Unii Europejskiej przyznawano Oscary, to Polska i jej premier Donald Tusk otrzymaliby nagrodę za najlepszą rolę drugoplanową - pisze czeski liberalny dziennik "Hospodarzske noviny". Polsce i półrocznej polskiej prezydencji gazeta poświęca cały sześciostronicowy dodatek specjalny.
15.12.2011 | aktual.: 15.12.2011 12:28
Zdaniem "HN" Polska przez ostatnie pół roku była niezbyt widocznym państwem kierującym pracami Rady UE, ale na koniec prezydencji - dzięki wystąpieniu szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego w Berlinie - przejęła inicjatywę.
"HN" chwali "powołanie osi Paryż-Berlin-Warszawa", a także polsko-niemieckie zbliżenie, skutkujące współpracą na rzecz głębszej integracji.
"Polska, nieoficjalny lider postkomunistycznych unijnych krajów członkowskich, jest żywotnie zainteresowana funkcjonowaniem zjednoczonej Europy. Nie tylko dlatego, że dzięki funduszom europejskim kraj wykonał radykalny gospodarczy skok do przodu, ale - jak pokazał apel Sikorskiego i przekonująca rola Tuska na szczycie - Polska, po wielu wiekach, chce się wyzwolić z cywilizacyjnego potrzasku między Wschodem a Zachodem i stać się (...) pewnym i odnoszącym sukcesy członkiem zachodniej społeczności" - podkreśla gazeta.
W osobnych artykułach dziennik przypomina pozycję gospodarczą Polski na świecie, zamieszcza wypowiedzi Polaków i Czechów o stosunkach polsko-czeskich i wymianie gospodarczej między oboma krajami. Znalazły się tam m.in. teksty autorstwa Lecha Wałęsy i wicepremiera Waldemara Pawlaka.
W komentarzu na temat Polski i przyszłorocznych piłkarskich mistrzostw Europy, Euro 2012, szef działu zagranicznego "Hospodarzskich novin" Martin Ehl zwraca uwagę, że to fundusze unijne gwarantują Polsce "przesunięcie ze Wschodu na Zachód".
"Swoje zdanie na temat Europy (polscy) wyborcy potwierdzili w październikowych wyborach, w których porażkę poniosła narodowa prawica. Euro 2012 i euro przyczyniły się do tego, że w Polsce przebiegają zmiany, których głębi w Czechach nawet nie dostrzegamy" - konkluduje.