PolskaPolska wciąż słabo reprezentowana w instytucjach UE

Polska wciąż słabo reprezentowana w instytucjach UE

Choć w Komisji Europejskiej pracuje 1136 polskich urzędników, to w pięć lat po wejściu do Unii Europejskiej Polska wciąż nie obsadziła przyznanej jej puli stanowisk i jest najsłabiej reprezentowana w instytucjach unijnych ze wszystkich nowych państw UE.

Ponadto - jak wynika z najnowszych danych - ponad połowa z zatrudnionych w KE Polaków, bo 616 pracuje, na najniższych w unijnej hierarchii stanowiskach asystenckich i w sekretariatach.

Żaden Polak nie jest dyrektorem generalnym w KE; tylko dwóch pracuje na stanowiskach wicedyrektorów generalnych. Dla porównania niewiele większa od Polski Hiszpania ma 5 dyrektorów generalnych i 28 wicedyrektorów, a znacznie mniejsza Holandia - 1 dyrektora generalnego i aż 12 wicedyrektorów generalnych. Tyle, że Holandia jest w UE od początku, czyli od powstania Wspólnoty Węgla i Stali w 1952 r.

W Komisji Europejskiej pracuje ponad 25 tys. eurokratów. KE chwali się, że to mniej niż w jakiejkolwiek administracji narodowej. "To tyle, ile liczy średniej wielkości miasto europejskie. A to oznacza, że pieniądze europejskiego podatnika nie są trwonione" - przekonuje KE.

Minimalna pensja dla sekretarki bez wyższego wykształcenia z trzyletnim doświadczeniem to prawie 2,5 tys. euro. Najniższy w hierarchii unijnej administracji urzędnik z wyższym wykształceniem dostanie na początku swej kariery w UE około 4 tys. euro, nie licząc różnych dodatków, które zwiększa jego wynagrodzenie nawet o 16%.

Praca może być bardzo różna, w zależności od Dyrekcji Generalnej, do której trafi szczęśliwy laureat konkursu. Na ogół specjalizacje są bardzo wąskie i techniczne, przez co praca jest mniej pasjonująca niż by się zdawało. Można latami zajmować się jednym specjalnym funduszem wsparcia hodowców kóz w Grecji albo transportem miejskim w Portugalii lub badać pomoc państwa dla sektora stoczniowego. Za najbardziej atrakcyjną uchodzi praca w gabinetach unijnych komisarzy lub w dyrekcji ds. stosunków zewnętrznych (np. w jednej ze 100 reprezentacji KE na świcie).

O pracę w unijnych instytucjach może ubiegać się każdy obywatel kraju członkowskiego, znający przynajmniej jeden obcy język obcy spośród trzech języków roboczych (angielski, francuski lub niemiecki). Nie ma limitu wieku. Trzeba natomiast przejść wieloetapowy konkurs organizowany przez unijne biuro rekrutacyjne EPSO, w którym sprawdzana jest nie tylko wiedza z UE i danej specjalizacji, ale też logiczne myślenie.

Dotychczas 1136 szczęśliwców w Polski znalazło pracę w KE. To stanowi 85% z 1341 miejsc przyznanych Polsce indykatywnie, jako cel do osiągnięcia do 2010 roku. To najgorszy wynik spośród wszystkich państw, które wstąpiły do UE w 2004 roku; one wypełniły już swe narodowe pule albo nawet je przekroczyły.

Niewiele lepiej wygląda sytuacja w innych instytucjach. W Parlamencie Europejskim, drugim po KE największym pracodawcy, na 6 tys. funkcjonariuszy (nie licząc samych eurodeputowanych i ich asystentów) z Polski jest 229 i tylko jeden pracuje w sekretariacie generalnym PE (Piotr Nowina-Konopka, szef dyrekcji ds. stosunków z parlamentami narodowymi).

Sytuacja nie poprawi się w najbliższym czasie. PE nie przeprowadza obecnie rekrutacji na stanowiska dyrektorskie dla obywateli z nowych krajów UE. W PE nie utworzono też orientacyjnych kwot (kontyngentów) narodowych dla pracowników z poszczególnych krajów Unii. Urzędnicy PE tłumaczą, że stanowiska dyrektorskie "mają charakter polityczny".

W KE są kwoty, ale wśród polskich administratorów jedynie dwóch zajmuje najwyższe rangą stanowiska A15/16: Jerzy Plewa, który jest wicedyrektorem generalnym w Dyrekcji ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich oraz Jan Truszczyński - wicedyrektor generalny w Dyrekcji Generalnej ds. Rozszerzenia. To mało, zważywszy, że w całej KE obsadzonych jest w sumie prawie 300 stanowisk A15/16.

Z drugiej strony KE planowała, że do 2010 roku każde z 10 nowych państw unijnych zatrudni tylko jedną osobę na stanowisko A15/A16.

Jeżeli chodzi o nieco niższe rangą stanowiska typu A14 - zwykłych dyrektorów i głównych doradców - to z 16 przyznanych Polsce stanowisk udało się dotąd obsadzić 10. W grupie średniego personelu kierowniczego kategorii A9-A12 (kierownicy działów), Polsce przypadają do 2010 roku 74 miejsca, z czego obsadzonych jest na razie 33.

Tymczasem inne nowe kraje przekroczyły już limity. Np. Węgry z planowanych dla nich 27 stanowisk A9-A12 obsadziły już 29, Litwa - 12 z przyznanych 13, a Łotwa - 12 z przyznanych 9.

Inga Czerny

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)