"Polska upokorzyła Amerykę - nikt ważny nie przyjedzie"
Wciąż nie ma decyzji ze strony administracji USA, kto ma przyjechać do Polski na obchody 70. rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej - pisze "Rzeczpospolita". Aleksander Szczygło, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, mówi, że to "porażka rządu". Amerykanista, prof. Zbigniew Lewicki twierdzi z kolei, że niedawny list polityków z Europy Środkowo-Wschodniej upokorzył Amerykanów. - Ich zachowanie nie jest przypadkowe - ocenia w rozmowie z gazetą.
26.08.2009 | aktual.: 27.08.2009 06:01
"Rzeczpospolita" pisze, że wciąż trwa poszukiwanie członków delegacji do Polski. - Wciąż czekamy na oficjalną decyzję w tej sprawie. Mam nadzieję, że będziemy ją mogli wkrótce ogłosić - powiedział "Rzeczpospolitej" Chuck Ashley, attaché kulturalny z Ambasady USA w Warszawie.
Szef gabinetu politycznego premiera Sławomir Nowak powiedział w Radiu TOK FM, że USA będzie w Polsce reprezentowała jedynie delegacja senatu. Podkreślał jednak, że brak wysokich urzędników administracji USA w czasie polskich obchodów nie jest porażką rządu, bo 1 września przyjedzie do Gdańska kilkunastu szefów rządów, w tym Władimir Putin i Angela Merkel. - Nie przywiązywałbym szczególnej wagi do tego, że z jednego z krajów nie przyjedzie reprezentant obecnej administracji - przekonywał Nowak. Dodał: - Z Waszyngtonu jest bardzo daleko do Polski.
To jednak nie odległość decyduje o amerykańskiej dyplomacji. Z USA do Polski jest około 8,5 tys. kilometrów. A więc o wiele bliżej niż do siedmiu państw afrykańskich, gdzie w pierwszej połowie sierpnia sekretarz stanu Hillary Clinton spędziła aż 11 dni, by zaznaczyć wsparcie administracji prezydenta Baracka Obamy dla demokracji i wzrostu gospodarczego na Czarnym Lądzie - przypomina "Rzeczpospolita".
Piotr Paszkowski, rzecznik MSZ, przyznaje w rozmowie z gazetą, że strona polska ma "wrażenie pewnego bezwładu decyzyjnego po stronie USA". - Zaproszenie było wystawione trzy miesiące temu i praktycznie nie było dnia, byśmy nie przypominali Amerykanom o tej rocznicy - dodał Paszkowski.
Amerykanista, prof. Zbigniew Lewicki twierdzi, że zachowanie Amerykanów nie jest przypadkowe. - Nie można zachowywać się w stosunku do nowego prezydenta USA niczym strofujący go nauczyciel i liczyć potem na jego przychylność - mówi, dodając: - List polityków z Europy Środkowo-Wschodniej o tym, że Waszyngton popełnia błąd, ignorując interesy naszego regionu był publicznym upokorzeniem dla Amerykanów.
Pod listem podpisali się m.in. byli prezydenci Polski: Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski, wsparł go w specjalnym oświadczeniu prezydent Lech Kaczyński. "Ameryka - pisali politycy - nie może zapomnieć o Europie Środkowej, musi prowadzić zdecydowaną i opartą na wartościach politykę wobec Rosji, a sprawa tarczy antyrakietowej to test wiarygodności Waszyngtonu".
Zdaniem profesora najwidoczniej administracja USA uznała, że Polska nie jest partnerem, z którym chciałaby utrzymywać bliskie kontakty. Prof. Lewicki podkreśla także, że polskie władze wciąż nie ratyfikowały zawartej przed rokiem umowy o tarczy, co USA traktują jako dowód lekceważenia.