"Polska polityka przeciwpowodziowa jest anachroniczna"
Nie podnoszenie i odbudowa wałów przeciwpowodziowych, ale przywracanie rzekom terenów zalewowych, odtwarzanie terenów podmokłych i bagien pomoże zapobiegać powodziom - wynika z ekspertyzy hydrologa dr. Janusza Żelazińskiego. Opracowana w kwietniu 2010 r. na zlecenie kancelarii sejmu ekspertyza stwierdza, że nasz system ochrony przeciwpowodziowej jest anachroniczny. Wnioski z ekspertyzy dr. Żelazińskiego przekazała organizacja ekologiczna WWF.
21.05.2010 | aktual.: 21.05.2010 18:34
"Po każdej większej powodzi wały są odbudowywane i podnoszone. Nie tylko nie przynosi to pożądanych efektów, ale prowadzi do większych strat podczas następnej powodzi, bo wyższe wały "zachęcają" do nowych inwestycji na zagrożonym terenie. Ponadto ograniczenie przestrzeni dla płynącej wody zmniejsza przepustowość koryta, co powoduje dodatkowy wzrost maksymalnych poziomów wody, a w efekcie ponowne przerwanie obwałowań" - to jeden z wniosków ekspertyzy.
Napisano w niej, że nie istnieje 100% zabezpieczenie przed powodzią, a środki techniczne, takie jak obwałowania i zbiorniki przeciwpowodziowe, są zawodne i nie dają możliwości kontrolowania przebiegu powodzi i ograniczenia rozmiarów klęski. "Należy unikać tworzenia fałszywego poczucia bezpieczeństwa wśród ludności" - przestrzega hydrolog.
W ekspertyzie podkreślono, że skuteczne mogą być tylko działania przeciwpowodziowe, prowadzone w całej zlewni rzeki, a nie jedynie w obrębie poszczególnych gmin czy powiatów. Dokument stwierdza też, że działania te powinny być "nietechniczne" i polegać m.in. na zachowywaniu i odtwarzaniu roślinności i obszarów leśnych na terenach górskich, podmokłych i łąkowych, przywracaniu zdegradowanych terenów podmokłych, w tym ponownym łączeniu rzek z ich terenami zalewowymi, renaturyzacji zdegradowanych cieków, zamienionych w proste kanały o umocnionych brzegach.
Odzyskiwane powinny być też dawne tereny zalewowe oraz stosowane mapy ryzyka powodziowego w planowaniu przestrzennym, powstrzymane powinny być budowy wszelkich obiektów na terenach bezpośrednio zagrożonych wystąpieniem powodzi lub przerwaniami wałów.
"Osuszanie bagien oraz likwidacja retencji przez zabudowę, nowe asfaltowe drogi oraz pokryte kostką chodniki i parkingi stoją w sprzeczności z założeniami nowoczesnych programów przeciwpowodziowych" - napisano w ekspertyzie.
Wskazano w niej ponadto, że mimo że od wejścia do Unii Europejskiej upłynęło już 6 lat, dwie podstawowe dyrektywy dotyczące zarządzania zasobami wodnymi i ochrony przeciwpowodziowej nie zostały przetransponowane do polskiego porządku prawnego, nie mówiąc o ich realnym wdrożeniu.
"Brak podejścia zlewniowego, czyli gospodarowania i zarządzania zasobami wodnymi w granicach zlewni rzek, jest, poza przyczynami naturalnymi (wzrost częstotliwości i intensywności deszczów nawalnych), jednym z najistotniejszych powodów zwiększających się strat powodziowych" - dodano w ekspertyzie.
"Jednym ze skutków braku tego podejścia jest fakt, że 12 lat po wielkiej powodzi w dolinie Odry, pomimo wydatkowania znacznych środków w ramach specjalnie utworzonego "Programu dla Odry 2006" bezpieczeństwo powodziowe tego obszaru nie poprawiło się. Powtórzenie sytuacji hydrologicznej z lipca 1997 roku spowoduje tam teraz dużo większe straty materialne" - ocenił autor ekspertyzy.