Polska otrzyma pomoc ws. kradzieży w Auschwitz
Krakowska Prokuratura Okręgowa, prowadząca śledztwo w sprawie kradzieży zabytkowej tablicy "Arbeit macht frei", sporządziła wniosek o pomoc prawną do Królestwa Szwecji - powiedziała rzeczniczka prokuratury Bogusława Marcinkowska. Polski minister sprawiedliwości rozmawiał w tej sprawie z szefem tego resortu ze Szwecji.
30.12.2009 | aktual.: 30.12.2009 19:42
- Dokument został sporządzony i podpisany przez prokuratora okręgowego. Dołączone są do niego wyciągi ze stosownych kodeksów: karnego i postępowania karnego oraz innych ustaw szczegółowych. Został przekazany do tłumaczenia. Po tej technicznej czynności zostanie wysłany - powiedziała Marcinkowska.
Minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski podał, że wniosek został przygotowany we wtorek. - W środę miał on zostać skierowany i mam nadzieję, że już dotarł do Ministerstwa Sprawiedliwości Królestwa Szwecji - powiedział minister. Jak dodał, zakres pomocy prawnej jest we wniosku szczegółowo doprecyzowany. Minister wyjaśnił, że obecnie szwedzki resort sprawiedliwości skieruje polski wniosek do właściwej jednostki organizacyjnej tamtejszej prokuratury.
Po południu wydział informacji MS poinformował, że Kwiatkowski rozmawiał na temat wniosku ze swoją szwedzką odpowiedniczką Beatrice Ask. "W trakcie rozmowy ministrowie ustalili, że wniosek ten - ze względu na wagę sprawy i wbrew wcześniejszym planom - zostanie przekazany pomiędzy organami centralnymi, tj. pomiędzy Ministerstwem Sprawiedliwości RP i Ministerstwem Sprawiedliwości Królestwa Szwecji, a nie jak wcześniej planowano pomiędzy Prokuraturą Okręgową w Krakowie i stroną szwedzką" - podano w komunikacie.
W trakcie rozmowy Kwiatkowski uzyskał zapewnienie, że szwedzkie Ministerstwo Sprawiedliwości będzie na bieżąco informować polską stronę o podejmowanych przez tamtejsze organa ścigania działaniach i ich efektach. Zadeklarował także wszelką pomoc, jakiej w razie potrzeby udzielić może szwedzkim partnerom.
Wcześniej portalowi tvp.info minister Kwiatkowski powiedział, że strona szwedzka prowadzi śledztwo "szersze niż tylko i wyłącznie odpowiedź na nasz wniosek o pomoc prawną, a związany z czynnościami, które mają doprowadzić do zatrzymania zleceniodawcy tej kradzieży".
Prokuratura odmawia wszelkich informacji na temat treści wniosku, zasłaniając się tajemnicą śledztwa. Jest to podyktowane zarówno taktyką śledztwa, jak i ustaleniami ze stroną szwedzką o niepodawaniu szczegółów.
Tablica z historycznym napisem "Arbeit macht frei" została skradziona znad obozowej bramy w Auschwitz-Birkanau w piątek 18 grudnia nad ranem. Napis odnaleziono późnym wieczorem w niedzielę 20 grudnia we wsi Czernikowo koło Torunia. Przestępcy rozcięli go na trzy części. O udział w kradzieży podejrzanych jest pięciu Polaków. Z ustaleń prokuratury wynika, że działali na zlecenie pośrednika ze Szwecji.
Media podawały, powołując się na informacje szwedzkiej gazety "Aftonbladet", że według szwedzkich służb za zleceniem kradzieży stoi grupa tamtejszych neonazistów. Za pieniądze ze sprzedaży tablicy mieli przygotowywać atak terrorystyczny.
Czterem podejrzanym w sprawie kradzieży Prokuratura Okręgowa w Krakowie postawiła zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, kradzieży napisu "Arbeit macht frei" oraz uszkodzenia tego napisu, będącego zabytkiem i dobrem o szczególnym znaczeniu dla kultury. Podobny zarzut - udziału w grupie przestępczej oraz nakłaniania do kradzieży i zniszczenia napisu - usłyszał piąty podejrzany. Cała piątka trafiła do aresztu na trzy miesiące.
Według prokuratury kradzieży dokonano na polecenie osoby z zagranicy, a teren byłego obozu zagłady nie był należycie chroniony. Wnioski te potwierdziła wizja lokalna, przeprowadzona tydzień temu na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau z udziałem trzech podejrzanych, którzy przyznali się do zarzucanych im czynów.
Czterej mężczyźni dostali się na teren obozu bez trudu i niezauważeni. Przyjechali ok. godz. 18, po raz pierwszy usiłowali dokonać kradzieży ok. godz. 20.30 - 21. Nie dysponowali nawet podstawowym sprzętem, np. drabiną, aby móc wspiąć się i odkręcić tablicę. Poszli po narzędzia do sklepu, potem wrócili, wspięli się po siatce i dokonali kradzieży. Z jednej strony urwali tablicę i zgubili literę "i". Było to ok. godz. 24-1 w nocy. Teoretycznie brak napisu powinna zauważyć ochrona, dokonując obchodu terenu. Kradzież zauważono dopiero po godzinie 5 rano.
Jak przyznała prokuratura, "materiał procesowy i wiedza operacyjna pozwala na przyjęcie, że głównym zleceniodawcą była osoba zamieszkała poza granicami naszego kraju i nieposiadająca polskiego obywatelstwa". Nie dementowała informacji medialnych, że chodzi o osobę ze Szwecji.
Z materiałów śledztwa wynika, że czterej sprawcy kradzieży mieli otrzymać 20 tys. zł do podziału i że nie zdawali sobie sprawy ze znaczenia kradzieży. Dopiero "szum medialny" uświadomił im, jaki wydźwięk ma ich czyn. Sprawcy i polski organizator kradzieży mieli otrzymać ok. 120-125 tys. koron szwedzkich, a do Oświęcimia przyjechali samochodem dostarczonym z zagranicy. Niedokładna kwota wynagrodzenia w koronach szwedzkich wynika z tego, że miała być przeliczana z innej waluty.
Z pojawiających się w toku śledztwa informacji wynika też, że wcześniej zleceniodawca kradzieży pojawił się w Auschwitz-Bierkenau z co najmniej jednym podejrzanym na swoistym rekonesansie. W dalszym ciągu prokuratura ustala, czy zleceniodawca z zagranicy działał sam, czy na polecenie innej osoby. Doniesienia szwedzkiej prasy mówią o związkach kradzieży z grupą nazistów.
Kradzież ujawniła także braki w ochronie byłego obozu. - Nie ulega wątpliwości, iż teren obozu nie był należycie chroniony - powiedział prokurator okręgowy w Krakowie Artur Wrona podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej i zapowiedział wszczęcie postępowania w sprawie niedopełnienia obowiązków przez dyrekcję Muzeum Auschwitz-Birkenau.