Polska nie chce lekarstw dla dzieci
Kraje Unii Europejskiej postanowiły
zachęcić przemysł farmaceutyczny do produkcji leków przeznaczonych
wyłącznie dla dzieci, wprowadzając wysokie standardy badań
klinicznych i wydłużając czas wprowadzenia leków pediatrycznych na
rynek. Polska jako jedyny kraj UE była przeciwna porozumieniu w
tej sprawie.
Polski sprzeciw nie przeszkodził w przyjęciu rozporządzenia, które we wrześniu przyjął Parlament Europejski. Nie była wymagana jednomyślność; wystarczyła większość kwalifikowana.
Polska zajęła twarde stanowisko - powiedział minister zdrowia Zbigniew Religa, który wziął w Brukseli udział w spotkaniu unijnych szefów resortów zdrowia i jako jedyny głosował przeciwko.
Polska zgadza się z myślą przewodnią rozporządzenia, że potrzebne są dokładniejsze badania wprowadzanych na rynek leków pediatrycznych, by upewnić się, że będą skuteczne i bezpieczne. Polska popiera także założenie, że na rynku powinny się pojawić farmaceutyki przeznaczone wyłącznie dla dzieci. Dziś na ogół leczy się je tymi samymi lekami co dorosłych, podając na przykład połowę dawki. Nie zawsze wiadomo, jak organizm dziecka na to zareaguje.
Rzecz w tym, że rozporządzenie przewiduje system zachęt dla przemysłu, by część środków skoncentrował na kosztownych badaniach nad lekami dla dzieci.
W zamian koncerny farmaceutyczne będą mogły korzystać na przykład z wydłużonej o sześć miesięcy ochrony patentowej, albo w niektórych przypadkach nawet 12-letniej wyłączności rynkowej. W tym czasie ich leki będą drogie, a przez to w niektórych krajach mniej dostępne. Produkcja tanich odpowiedników, tzw. leków generycznych, będzie odłożona w czasie.
To jest uderzenie w budżet chorego i w budżet państwa - powiedział minister Religa. To jest działanie na korzyść wielkich firm innowacyjnych, a nie pacjentów, którzy potrzebują leków generycznych.
W interesie finansów obywateli i budżetu państwa jest przeciwstawienie się tym wszystkim działaniom, które prowadzą do wydłużenia drogi dla generyków - dodał.
Zdaniem prof. Religi, Polska nie jest osamotniona w UE w takim stanowisku. "Niektóre kraje wyrażają te same idee, co Polska" - powiedział. Ostatecznie jednak w piątek wszyscy inni unijni ministrowie zagłosowali za rozporządzeniem.
Minister uważa, że zaakcentowanie polskiego sprzeciwu było potrzebne, ponieważ "stwarza możliwość do dalszej dyskusji".