ŚwiatPolska nie będzie popędzać Irlandii po referendum

Polska nie będzie popędzać Irlandii po referendum

Polski nie będzie wśród krajów, które będą popędzać Irlandię, by jak najszybciej przedstawiła propozycję, jak wyjść z impasu po odrzuceniu w referendum Traktatu z Lizbony - zapowiedział premier Donald Tusk.

19.06.2008 | aktual.: 20.06.2008 00:03

Przekonywał, że wejście Traktatu z Lizbony "o kilka czy kilkanaście miesięcy później to nie dramat".

Na pewno nie będzie nas wśród tych, którzy popędzają - oświadczył premier na konferencji prasowej tuż przed kolacją przywódców państw UE na szczycie w Brukseli. Jeśli zaczniemy ten proces na siłę przyspieszać, to nie uzyskamy pożądanego efektu. I dlatego październik to jest dobry horyzont, ale to nie jest horyzont na przykład na nowe referendum w Irlandii. Październik to dobry horyzont, by ponownie z Irlandią się spotkać i wysłuchać, jakiego typu propozycje Irlandia przedstawi - wyjaśnił.

Podczas kolacji przywódcy zastanawiali się, co dalej z Traktatem z Lizbony po jego odrzuceniu w referendum w Irlandii 12 czerwca.

Szef Komisji Europejskiej Jose Barroso, a także wielu unijnych polityków deklarowało w czwartek, że "irlandzki okres refleksji" powinien trwać nie dłużej niż do jesiennego szczytu UE w październiku. W tym czasie kraje, które jeszcze nie ratyfikowały traktatu, mają kontynuować proces.

Jak tłumaczył Donald Tusk, Polska nie będzie popędzać Irlandii, "bo nam zależy na tym, żeby Irlandia miała szansę przygotować rozwiązanie, które będzie skuteczne".

Pytany, czy - by przekonać Irlandczyków - możliwe jest np. zagwarantowanie im komisarza w Komisji Europejskiej, powiedział, że jest przeciwny "łatwym pomysłom".

Ja bym przestrzegał przed łatwymi pomysłami typu: damy jakiś prezent albo wejdziemy w jakieś negocjacje, tak że Irlandia coś zatrzyma lub utrzyma. To nie jest właściwy sposób postępowania. Było kilka powodów, dla których Irlandczycy odrzucili traktat. I nic nie wskazuje na to, by kwestia komisarza była wiodącym - powiedział Tusk. W ramach usprawnienia unijnych instytucji dla rozszerzonej UE, Traktat z Lizbony przewiduje ograniczenie od 2014 roku składu KE, dziś liczącej 27 komisarzy, wprowadzając system rotacyjny. W referendum Irlandczycy wyrażali obawę, że ich kraj straci z tego powodu komisarza.

Zdaniem Tuska za zredukowaną liczbą komisarzy przemawia fakt, że UE ma się dalej rozszerzać, "jeśli serio myślimy o poszerzeniu Unii Europejskiej, o perspektywach dla takich państw jak Chorwacja czy Serbia. My także jako Polska pieścimy perspektywę europejską dla Ukrainy".

Tusk wyraził przekonanie, że obecnie, "pod rządami Traktatu z Nicei", UE potrafiła osiągać sukcesy i sprawnie działać. Jeśli miałoby się okazać, że jeszcze kilka czy kilkanaście miesięcy ta sytuacja będzie trwała, to to nie będzie dramat - powiedział.

Dla polskiego premiera "prawdziwym dramatem" byłoby powstanie Europy różnych prędkości lub "gdyby ktoś uznał, że w UE nie ma miejsca dla Irlandii, ponieważ nie zaakceptowała traktatu, albo że nie ma mowy o dalszym rozszerzeniu UE, z powodu odrzucenia Traktatu przez Irlandię".

Inga Czerny i Michał Kot

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)