Polska na zakręcie, "Gazeta" na zakręcie
O swoich błędach, wyborach i decyzjach; o
szansach i zagrożeniach. I o tym, dlaczego po 15 latach polskiej
demokracji jesteśmy dziś wściekli - pisze redaktor naczelny
"Gazety Wyborczej" Adam Michnik.
08.05.2004 | aktual.: 08.05.2004 11:01
Jesteśmy świadkami cudu. Zważmy bowiem - jak brzmiała polska modlitwa przed dwudziestu lat?
"Boże spraw, by w Polsce nastała wolność w miejsce dyktatury; Boże spraw, by Polska miała demokratycznie wybrany parlament, by miała telewizję i radio, prasę i wydawnictwa bez cenzury, by miała otwarte granice i wolny rynek; Boże spraw, by Polska przestała być państwem satelickim, wyszły z Polski sowieckie wojska, a Polacy, by własną decyzją mogli sprawić, że Polska stanie się członkiem Paktu Atlantyckiego i Unii Europejskiej" - przypomina ją Michnik czytelnikom "Gazety Wyborczej".
Wspomina również o tym, że rozpoczynając wydawanie "GW", bez jednej złotówki, mogli tylko błagać, by ich próba nie skończyła się kompromitacją, by "GW" - pierwszy dziennik wydawany przez ludzi demokratycznej opozycji, przez ludzi, którzy przyszli z solidarnościowego podziemia, z wygnania czy zgoła z więzienia - zwyciężyła w walce o serca czytelników i potrafiła utrzymać choćby przez najtrudniejsze kilka lat transformacji.
I dobry Bóg - jak podkreśla Michnik - wysłuchał tych nierealistycznych modlitw. Ofiarował Polakom to, o czym marzyli.
No to dlaczego, do cholery, po piętnastu latach wolności my, Polacy, jesteśmy wściekli. Dlaczego my, zespół "Gazety Wyborczej", którzy osiągnęliśmy niebywały sukces, dlaczego i my, beneficjenci polskiej transformacji, beniaminkowie losu, dlaczego i my jesteśmy wściekli?" - zastanawia się Adam Michnik na łamach "Gazety Wyborczej".(PAP)