Polska może zabiegać o 8‑9 mld "strukturalnych" euro rocznie

Poinformowali o tym urzędnicy Komisji Europejskiej w przeddzień kolejnej "burzy mózgów" unijnych komisarzy na temat przyszłości wspólnego budżetu UE. Te 9 mld euro to równowartość 4% przewidywanej wysokości produktu krajowego brutto Polski.

Ale ci sami urzędnicy zastrzegali, że jest mało prawdopodobne, aby któremukolwiek państwu udało się wywalczyć takie "teoretyczne maksimum" w ostatecznej wersji planów budżetowych na rok 2007 i lata następne.

Komisja przymierza się do publikacji w drugiej połowie listopada wstępnej propozycji planów budżetowych Unii, czyli tzw. perspektyw finansowych na lata 2007-2011/13. Ostateczna decyzja należy do szczytu UE i zapadnie zapewne na przełomie 2005 i 2006 roku, gdy Polska będzie już członkiem UE.

Na razie komisarze nie zdecydowali nawet, czy zaproponują plany budżetowe na pięć czy na siedem lat ani jaki zarekomendują górny pułap wydatków, nie mówiąc o szczegółowym podziale tortu. W tej chwili pułap sięga 1,24% dochodu narodowego brutto Unii, ale Piętnastka wydaje tylko 1% swojego DNB.

Większość komisarzy chciałaby przynajmniej utrzymać 1,24%, ale państwa wpłacające do unijnej kasy znacznie więcej, niż z niej otrzymują - Holandia, Niemcy, Wielka Brytania, Austria i Szwecja - naciskają, żeby obniżyć "teoretyczny" pułap do "realnego" 1%.

Nawet niemiecka komisarz UE ds. budżetu Michaele Schreyer przestrzegła niedawno, że ustalenie pułapu na tak niskim poziomie oznaczałoby w praktyce cięcia. Plany budżetowe przewidują przecież, że w 2006 roku, w trzecim roku członkostwa 10 nowych państw, wydatki sięgną 1,06% DNB poszerzonej Unii.

Będzie to odpowiadało blisko 115 mld euro, z czego na Polskę przypadnie około 6 mld euro, po odjęciu składki ponad 3 mld euro. Dwie największe pozycje stanowić będą właśnie fundusze strukturalne i spójnościowe na infrastrukturę i wsparcie regionów oraz stopniowo rosnące dotacje dla rolnictwa i wsi.