Polska może mieć kanclerza lub prezydenta. Wszystko jest możliwe, ale nie teraz
Według marszałka Sejmu ustrój Polski wymaga modernizacji, dostosowania do wymogów współczesnego świata. Służyć ma temu zmiana konstytucji. Nie ma jednego, słusznego modelu demokracji. Jednak to nie jest dobry moment na zmianę ustroju.
17.04.2018 | aktual.: 17.04.2018 16:26
Dwa lata temu politycy PiS poprosili grupę konstytucjonalistów o opinię na temat możliwych zmian ustrojowych w Polsce. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński zaprezentował liczącą 260 storn "Ankietę Konstytucyjną 2017" przedstawiającą szeroki zakres poglądów.
Wielu ekspertów opowiedziało się za stworzeniem jednego, silnego ośrodka władzy wykonawczej. Najwięcej zwolenników zdobył pomysł wprowadzenia systemu kanclerskiego, czyli wzmocnienia roli premiera kosztem prezydenta, którego funkcja ograniczałaby się do czysto reprezentacji i ceremoniału. Takie rozwiązanie sprawdza się w Niemczech. Z drugiej strony jeden woli rządy prezydenckie, jakie znamy ze Stanów Zjednoczonych.
Kontrowersje budzą odpowiedzi na pytania dotyczące miejsca Polski w Unii Europejskiej. Relacje pomiędzy Warszawą a Brukselą regulują międzynarodowe traktaty, a o członkostwie zadecydowało referendum. Próby wymuszenia zmian tych relacji poprzez modyfikację konstytucji, a więc jednostronnie, doprowadziłyby do sporu ze Wspólnotą o trudnych do przewidzenia konsekwencjach.
Ustrój powinien być szyty na miarę
Marszałek Kuchciński przekonuje, że po 20 latach ustawa zasadnicza wymaga modernizacji, dostosowania "do wymogów współczesnej rzeczywistości politycznej i społecznej w Europie i w świecie". Z tym zdaniem trudno dyskutować, bo konstytucje i ustroje zmieniają się. Nie ma jednego, idealnego rozwiązania. Na przykład nikt nie podważa demokratycznego charakteru ustroju Wielkiej Brytanii, która nie ma spisanej konstytucji nie mówiąc już o tym, że jest monarchią. Nie mniej demokratyczne są kanclerskie Niemcy czy republikańska Francja. Ustrój zależy przede wszystkim od historycznych doświadczeń i tradycji danego państwa, ale także od politycznego kompromisu. Dlatego Polski super-premier mógłby mieć tytuł naczelnika. To nie nazwa, ani nawet zakres kompetencji jest wyzwaniem.
Problemem jest jednak forma, sposób i czas proponowanych zmian. Konstytucja powinna być fundamentem łączącym obywateli ponad bieżącymi podziałami. Stąd prace nad obecną ustawą zasadniczą trwały latami, a autorzy cyzelowali każde słowo preambuły uważanej za wyjątkowo udaną.
Tymczasem PiS trudno będzie uniknąć oskarżeń o próbę zmiany ustroju "pod siebie", czyli w sposób ułatwiający pozostanie u władzy. Sama ankieta przedstawiona przez marszałka Kuchcińskiego miała charakter polityczny, bo zleciła ją partia, która płaciła za jej wypełnienie. Z tych powodów wielu konstytucjonalistów i ekspertów odmówiło wzięcia udziału w badaniu. Na wstępie mamy więc do czynienia z podziałem, a nie konsensusem - nawet w stosunkowo wąskim gronie znawców przedmiotu.
Bardzo zły moment
Polska przeżywa obecnie okres bardzo ostrych podziałów i sporów politycznych. Trudno sobie wyobrazić, żeby politycy potrafili wznieść się ponad partyjne kłótnie, zwłaszcza że są one widoczne nawet wewnątrz PiS. Każda próba osłabienia pozycji prezydenta natychmiast zostanie sprowadzona do poziomu walk frakcyjnych pomiędzy środowiskiem Andrzeja Dudy a sojusznikami Zbigniewa Ziobry czy kogokolwiek innego. Merytoryczną debatę zajmą personalne przepychanki ludźmi podważającymi szczerość intencji adwersarzy.
O konstytucji trzeba i warto rozmawiać, ale nie w obliczu bezpardonowej walki o władzę. Żeby jakakolwiek debata konstytucyjna miała sens, to najpierw politycy muszą uznać, że ich przeciwnicy mają szczere intencje pomimo różnic światopoglądowych. W obecnej atmosferze zajadłego konfliktu spokojna debata konstytucyjna po prostu nie jest możliwa, a forsowanie zmian ustrojowych przez jedną część sceny politycznej jedynie obniży rangę ustawy zasadniczej i podważy zaufanie do państwa, czyli przyniesie nawet realne szkody. Żeby zmiana konstytucji miała sens musimy przestać rzucać się sobie do gardeł, bo spór, a nawet kłótnia, w demorkacji jest czymś normalnym.
Jarosław Kociszewski dla Opinii WP
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl